Przed wejściem do klubu stoi dwoje strażników. Stoimy z Dariną patrząc im w oczy. W progu wisi czarna kurtyna, więc nie widać tego, co w środku. Miejsce, w którym się znajdujemy nie ułatwia nam zaglądnięcia do środka. Drzwi wejściowe znajdują się w jakimś ciemnym załuku, między dwoma opuszczonymi kamienicami na końcu miasta. Pełno tu śmietników i pobitego szkła. Dalej znajduje się niewielki las, gdzie jak podejrzewam zaparkował każdy uczestnik imprezy.
-Imię. - burczy jeden z ochroniarzy.
-Drina i Isabelle.
Drugi ochroniarz notuje coś na podkładce. Pierwszy natomiast otwiera usta, żeby zapewne coś powiedzieć.
- Dariiii.- wrzeszczy ktoś zza kurtyny poprzedzając ochroniarza, który w międzyczasie wywraca oczami.
Avril i Mati.
Mylę się jednak, bo ukazje się tylko błękitna rozczochrana czupryna Alva - Matiego nie ma. Przynajmniej narazie.
Chłopak patrzy na moją przyjaciółkę i staje jak wryty. Zapada cisza.
- Aiaver-mruczy pod nosem strażnik z podkładką i wystawia pięść.
- Edison- mamrocze błękitnowłosy i przybija żłówika nieodrywajac oczu od Dariny. Moja przyjaciółka unosi idealnie wyskubaną brew. Jej brązowe oczy wyczekują dalszej reakcji chłopaka. Wtedy wiatr lekko wieje wprawiając jej czarną spódniczkę i krótki, zakrywający tylko stanik, biały, luźny top.
Darina wygląda olśniewająco. Nie dość, że naturalnie ma długie czarne rzęsy, to jeszcze podkreśliła je tuszem. Idealne usta są pokryte cieńką warstwą bordowej szminki. Dzięki temu jej usta mają taki sam odcień jak trampki kontrasujące z odkrytym, płaskim brzuchem. Nie dziwię się Avrilowi. Też się tak na nią gapiłam, kiedy niecałe pół godziny temu wyszła z łazienki i zapytała "i jak?".
Darina ma idealną budowę ciała. Płaski, jędrny brzuch, mały, zgrabny tyłek, duże, okrągłe piersi i długa przerwa między szczupłymi nogami w kształcie rozjechanego owalu- to wszystko o czym tylko mogę pomarzyć.
Avril momentalnie przyskakuje do Dariny, łapie ją w talii i namiętnie całuje. Darina chichocze, kiedy dłonie Avrila przywierają do jej jędrnych pośladków i wskakuje na niego oplatając nogami jego pas. Wrzeszczący chłopak rusza ku wejściu wraz ze śmiejąca się w niebogłosy Dariną na rękach.
Kiedy znikają z mojego pola widzenia, momentalnie pojawia się Mateusz.
- Isa!- krzyczy. Podbiega do mnie i przerzuca sobie przez ramię, po czym rusza do klubu.
Moja błękitno-miętowa bluzka na ramiączkach, niezakrywająca brzucha, zsuwa mi się przez głowę i zaczepia się na moich łokciach. Nie mam teraz odkrytego tylko brzucha, ale i żebra, stanik oraz ramiona.
Kiedy zaczynam piszczeć, słyszę śmiech Matiego. Zatrzymuje się i zrzuca mnie z ramienia. Jego biceps ociera się o mój tłów zaczynając od miednicy, przez pępek i brzuch, kończąc na piersiach.
Stojąc na własnych nogach natychmiast opuszczam bluzkę. Momentalnie czuję jak się czerwienię. Mateusz stoi przede mną i śmieje się, łapiąc się za brzuch.
-Chcesz coś do picia, Cycku?- pyta się chichocząc. Czuję jak mój rumieniec robi się jeszcze czerwieńszy i intensywniejszy niż wcześniej.- A może raczej Buraczku?
Chichoczę, po czym proszę o jedno piwo. Mati znika, a ja zostaje sama na środku sali. Zaczynam rozglądać się za Dariną i Avrilem, ale nic z tego. Nigdzie w pobliżu ich nie ma.
Zanim się obejrzałam ktoś wręcza mi puszkę jabłkowego Somersby. I wtedy z głośników ryczy piosenka Mrozu- Rollercoaster. Wszyscy w klubie wydają z siebie okrzyk aprobaty. Jakaś dziewczyna obok mnie unosi nawet ręce w górę. Zapach potu ulatniający się spod jej pach jest nie do zniesienia, więc odbiegam jak najdalej od niej.
Cały parkiet momentalnie się zapełnia od idiotycznie podskakujących lub pijacko przytulających się młodych ludzi. Wszyscy wyśpiewują refren. Gdziekolwiek nie stanę, słyszę: "A my pędzimy jak...". Dopijam piwo, a jakiś chłopak wyrwa mi pustą puszkę, a na jej miejsce wciska butelkę wódki żołądkowej. Nigdy wcześniej nie piłam wódki. Pociągam więc solidny łyk i przełykam. Alkochol natychmiast zaczyna wypalać mi przełyk, a potem żołądek. To jak zmutowana zgaga, hodowana na odpadach radio-aktywnych.
Teraz już wiem dlaczego nazywa się żołądkowa.
Mati zniknął idąc po moje piwo i tak już zostało. Jednak chyba jego dziewczyna, Alicja, miga mi przed oczami popchając mnie ramieniem na kanapę, stojącą za mną, i obrabiając mnie przy tym z butelki. Przynajmniej wydaje się, że to ona. Podnoszę się na kanapie i zauważam, że nie jestem sama. Obok mnie siedzi chłopak. Ma brązowe oczy i blond włosy. Strasznie mi kogoś przypomina, ale nie jestem w stanie stwierdzić kogo. Wódka zaczyna robić swoje.
-Isa.- mówię i wyciągam do niego rękę. Chłopak wytrzeszcza oczy i odskakuje w tył. Czyżby na haju?
Po chwili jednak przysuwa się bliżej.
-Caven.- mówi jąkając się, więc zamiast "Kejwen" brzmi to badziej jak "Kkejejwen". Odziwo jego głos, po za jąkaniem, również wydaje mi się znajomy. Jednak nadal nie podał mi ręki. Sam Caven wydaje się starszy niż ja, ale strasznie płochliwy. Nie patrzy na mnie, tylko na swoje buty, od czasu kiedy mu się przedstawiłam. Na 100% coś brał!
-Ile masz lat? - szeroko się uśmiecham i jeszcze dalej wyciągam rękę. Twarz Cavena robi się blada jak kreda. Chłopak gwałtownie obraca się do niskiej ławy stojącej przed nami, chwyta szklankę, której wcześniej nie zauważyłam i zaczyna pić. Nie, on nie pije on żłopie! Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak łapczywie przyswajał alkochol lub jaki kolwiek inny trunek. Wygląda jak Arab w oazie po rocznej wędrówce po pustynii.
Jeśli nic nie ćpał, to jest chory psychicznie...
- Jesteś na coś chory? Czy coś brałeś?
Caven spogląda na mnie blady, z wielkimi, wytrzeszczonymi, brązowymi oczami. Nadal trzyma szkalnkę z końcówką drinka.
- Ty... ty jesteś dziewczyną...- szepcze tak cicho, że ledwie słyszę. Następnie, co jest nieco dziwne, wyciąga rękę z drinkiem w moim kierunku i podsuwa mi ją pod nos. Przyjmuję ją i kosztuję. Natychmiast się skrzywiam, a moim ciałem wstrząsa spazmatyczny dreszcz. To cholerstwo to tonik z whiskey, albo może wódką? W każdym razie jest w cholere gorzkie. A on to żłopał i nawet nie drgnął, podczas gdy ja wypiłam końcóweczkę, która nawet nie była łykiem.
- Daje kopa.-mruczę pod nosem do siebie.- Boisz się dziewczyn?- pytam nieco głośniej.
- Tak. Chyba... nie wiem. Może po prostu mnie onieśmielacie.
Unoszę jedną brew. On naprawdę ma jakiś problem.
-W takim razie trzeba cię ośmielić. Pobawmy się w psychologa.- uśmiecham się tak szeroko, że moje policzki zaczynają drgać od skurczu.
-Ile my mamy lat ?! Sześć?
- Są już jakieś postępy...- zaczynam się rozglądać za czymś, co rozluźniłoby nas oboje. Moją uwagę przyciąga pijany, zataczający się mężczyzna. W rękach trzyma zgrzewkę Redsów malinowych. Wychylam się i bez problemu wyjmuję mu puszki z rąk. Stawiam zdobycz na ławie i otwieram. Następnie podaję jedną puszkę Cavenowi, a drugą zostawiam dla siebie.- Na początek zadam ci parę pytań.- patrzę na niego stanowczo, a kiedy kiwa głową kontunuuję.- Ile masz lat?
-Czternaście.
-Świetnie! Ja dwanaście.- puszczam mu oko, zwracając uwagę na jego powoli rozluźniające się plecy i ramiona.- Czemu tu jesteś?
-Aiaver i Mattavay są dobrymi znajomymi mojego kolegi, ponieważ Alicey,dziewczyna Matveita, mu się podoba uparł się, że pójdę z nim. A ty?
Nie spodziewałam się, że odwróci pytanie. Ta zmiana jednak mnie zadowala. Szybko załapał o co mi chodzi i błyskawicznie się rozluźnił w moim towarzystwie. Dziwi mnie jednak to, że Caven używa naprawdę dziwnych ksywek. Matveit to chyba najgłupsze zdrobnienie Mateusza jakie słyszałam.
-Przyjaciółka Dariny, dziewczyny Avrila.- chcę właśnie zadać kolejne pytanie, jednak "Pan Caven Bardzo Nieśmiały" musi się wciąć.
- Chodzi ci o Darvinatey?- Zmieniam zdanie na temat Matveita, Darvinatey pobiło wszystko.
- Czemu używasz takich dziwnych ksywek?
- Takie środowisko. Myślałem, że naprawdę się tak nazywają. Mój kolega mówi, że narkomanii i dziwki zawsze posługują się takimi nickami, żeby trudniej było ich wydać.
Narkomanii? Dziwki?!
- Caven, o czym ty mówisz? -pytam , ale Caven zajmuje się zgniataniem puszki Redsa.
- Powiedz Bell jak to jest z dziewczynami? Całowałaś się już?- najwyraźniej nie usłyszał mojego pytania. Patrzę na niego z ukosa.
Coś szybko się otworzył przede mną. Czemu ta nasza krótka rozmowa tak szybko wpynęła na jego ośmielenie? Może to kwestia piwa ?
- Co się z tobą dzieje?
Unosi brew. Najwyraźniej nie załapał. Albo znowu nie usłyszał. Zakładam z góry, że mnie usłyszał i postanowiam mu przybliżyć:
- Trochę szybko się przede mną otworzyłeś.
- Serio? - delikatnie marszczy brwi i opuszcza wzrok na moje nogi.- Już wiem! -twarz Cavena momentalnie się rozpromienia. Przysuwa się tak blisko mnie, że koniuszki naszych nosów prawie się stykają.- To dzięki tobie Isa!
Caven chwyta w dłonie moją twarz.
- Mnie? -mamroczę przez ściśnięte policzki.
- Tak! - wykrzykuje i cmoka mnie w usta.- Tak mnie onieśmielałaś, że się ośmieliłem. Śmieję się, kiedy chłopak podrywa sie z miejsca i zaczyna tańczyć przedemną. Może on tak naprawdę nie boi się dziewczyn, tylko się naćpał i coś mu się uroiło.
- Dalej, ruszmy w tan!- krzyczy i ciągnie mnie na parkiet.
Parkiet pełen jest nastolatków wyśpiewujących refren Stronger Kelly Clarkson. Tańczymy jeszcze do One night in Ibiza, do Titanium i kilku innych fajnych kawałków.
Caven świetnie się rusza. Jak się okazuje podczas tańca, ma gadane i jest dowcipnisiem. Czemu tylko bał się dziewczyn? Zachowywał się tak, jakbym coś w nim obudziła albo wypuściła na wolność. Z tego co powiedział mi podczas wspólnego tańca, dowiedziałam się, że nie słynie z popularności, nie należy do lubianych i jest pośmiewiskiem, a jego jedyny kolega to przypałowy kujon, starający się wkręcić w towarzystwo ćpunów. Jeśli nie był lubiany przez kolegów, to w tym społeczeństwie musiałby być gejem, żeby dziewczyny go lubiły. Darina mi to kiedyś wpominała. Mówiła, że teraz, kiedy do Polski zjeżdżają się wylansowani obcokrajowcy, jeśli nie jest się popularnym i przystojnym lub ładnym - istnieje się dla małokogo.
Caven mówi, że musi się zbierać, w obec tego przytulam go na pożegnanie.
- Pamiętaj, żebyś już nigdy nie wstydził się dziewczyn. To te płytkie suki powinny wstydzić się ciebie.- szepczę mu do ucha nie wyraźnie.
Super, alkohol robi swoje.
-Dobrze- śmieje się i wychodzi.
Podchodzę do lady i dopijam po kimś dwie Perły. Następnie wstaję i udaję się do łazienki. Załatwiwszy się staję przy umywalce i zaczynam myć ręce. Nagle przed oczami miga mi twarz Dariny w lustrze.
Płaczę.
Gwałtownie się odwracam i podbiegam do równoległej umywalki.
- Dars! Co się stało?!- chwytam ją za ramiona i potrząsam. Słyszę tylko ciche "Nic ważnego", a potem świat wiruje i przestaję odróżniać wizję od realu.*
Nazajutrz budzę się u Dariny w pokoju, z okropnym bólem głowy. Od czasu spotkania przyjaciółki w łazience nie pamiętam nic. Jedyne co, to przez pamięć przewijają mi się obrazy zapłakanej Dariny.
Obracam się w stronę miejsca gdzie powinna leżeć. Jednak zamiast niej widzę mokrą od łez i brudną od tuszu poduszkę. Ostrożnie wstaję.
Ubieram się i pakuję. Następnie zchodzę cicho po schodach. Zatrzymuję się jednak na ostatnim schodku. Zamurowuje mnie. W kuchni, tyłem do mnie stoi Darina. Jej ciałem wstrząsa szloch. Pochyla się nad zlewem, jednak lewą rękę trzyma w bezruchu nad kawelkami. Trzyma w dłoni mały, metalowy prostokącik.
Zchodzę ze schodów i stojąc w progu po raz ostatni obracam się do Dariny.
Orientuję się co zrobiła, równocześnie z trzema kroplami krwi skapującymi z jej nadgarstka na śnieżnobiałe kafelki.
Obracam się i bez słowa, jak najszybciej gnam do domu.
CZYTASZ
Isabelle
أدب المراهقينNastoletnie życie Isabelle jest przepełnione problemami. Żyje w niepełnej rodzinie, partnerka jej ojca jest nie wiele starsza od niej i nie do zniesienia, a jej matka co tydzień znajduje sobie nowego chłopaka. Do tego dochodzi jeszcze pewien tragicz...