Rozdział 1

185 6 3
                                    

Audrey

2:00 w nocy to nie zbyt bezpieczna pora na spacerowanie po parku, w dodatku, że było bardzo zimno, a jedyne co miałam na sobie to czarną sukienkę sięgającą do połowy ud i cienkie bolerko. 

Wracałam z klubu otulona przez dość mroczny o tej porze park, na szczęście nikogo nie było. Przynajmniej tak myślałam. Strach zmalał, a że miałam na sobie bardzo niewygodne buty postanowiłam usiąść na jednej z ławek i przemienić je na baleriny, które zawsze biorę na wszelki wypadek. Szybko przemieniłam szpilki na wygodniejsze buty gdy nagle usłyszałam jakieś odgłosy z głębi drzew.

 Zaklęłam w myślach sama na siebie, że postanowiłam iść piechotą do domu. Co prawda na imprezie byłam z Connie moją przyjaciółką, ale ona wyszła z imprezy już dość dawno z jakimś mężczyzną, więc mogłam się tylko domyślać co teraz robi.

 Powinnam uciekać, ale cholera ciekawość zwyciężyła i poszłam w stronę skąd dobiegały odgłosy to co tam zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach.

Jakiś wysoki chłopak w kapturze kopał już leżącego mężczyznę, a z jego ust dobiegały przekleństwa w stronę mężczyzny.

Cholera co powinnam zrobić, na policję nie zadzwonię bo mnie usłyszą.

Nagle zakapturzony mężczyzna wyjął pistolet, a ja poczułam jak nogi uginają się pod moim ciężarem, spanikowałam i nie kontrolując się pisnęłam, za co od razu ugryzłam się mocno w język. Miałam nadzieję, że mnie nie usłyszą.

Chłopak od razu odłożył pistolet i przyglądał mi się długo, nawet po zmroku da się zauważyć Jego błękitne  oczy. W pewnym sensie odetchnęłam z ulgą ponieważ nie doszło do morderstwa i to prawdopodobnie dzięki mnie, ale jak szybko strach odszedł tak powrócił ze zdwojoną siłą.

Nawet nie zauważyłam kiedy stał już na przeciwko mnie bacznie mi się przyglądając, miał tak piękne oczy, że na sekundę zapomniałam co przed chwilą zrobił, jednak  szybko się otrząsnęłam i nawet nie wiem kiedy moja ręka znalazła się na jego prawym policzku zostawiając za sobą ślad. Wzdrygnęłam się na to co zrobiłam. Zamknęłam oczy i czekałam aż mi odda,ale chłopak  zaśmiał się, a ja popatrzyłam na niego z ogromnym zdziwieniem.

- Myślałaś, że Cię uderzę? Nie śmiałbym szpecić Twojej ślicznej buźki. - Powiedział, ostatnie zdanie szepcząc mi do ucha.

Odsunęłam się od niego i już chciałam uciekać, lecz ten jakby wyczuł co mam zamiar zrobić złapał mnie za rękę dużo mocniej niż powinien.

- To boli kretynie! Puszczaj mnie.- Powiedziałam pewnym siebie głosem i sama się zdziwiłam, skąd we mnie tyle odwagi? W zaistniałej sytuacji zaimponowałam samej sobie.

- Jak będziesz grzeczna to nic Ci się nie stanie. Dopilnuje, żeby włos Ci z głowy nie spadł. A teraz chodź ze mną-Odpowiedział, prowadząc mnie za rękę. Trzymał ją tak mocno, że pewnie gdybym próbowała się wyrwać narobiłabym sobie ran, a z nim i tak nie wygram.

Odwróciłam się jeszcze w stronę gdzie leżał pobity mężczyzna, lecz nie było po nim śladu... Fajnie, ja go w pewnym sensie uratowałam, a ten uciekł nawet mi nie pomagając...

*****************************************************************************

Witajcie kochani w moim pierwszym opowiadaniu o Niall'u Horanie <3

Wybaczcie, że rozdział taki krótki, następnym razem się poprawię. Liczę na wyrozumiałość, wciąż się uczę ;* Zapraszam do komentowania, przyjmę każdą krytykę należycie :D

Do następnego!

Wrong Selection |N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz