Rozdział 3

86 5 4
                                    

Audrey

Obudziłam się w jak dotąd nieznanym mi pomieszczeniu od razu przypominając sobie wydarzenia z wczorajszego wieczora.

Rozejrzałam się dookoła.
Pokój choć był nieco pusty, wyglądał schludnie co mnie bardzo zaskoczyło.
Powoli i ostrożnie wstałam z łóżka, jakby każdy mój głośniejszy ruch mógł spowodować kataklizm.

Usiadłam na parapecie kładąc głowę na kolanach i zaczęłam płakać. W zaistniałej sytuacji największa twardzielka nie dała by rady.

Byłam z dala od domu, rodziny i przyjaciół. W dodatku z jakimś niebezpiecznym typem. Do tej pory takie rzeczy widziałam tylko w filmach.

Wczoraj być może nie docierało do mnie, do końca co się działo, może byłam zbyt odważna i pewna siebie, a to dlatego, że alkohol wciąż buzował mi we krwi. Teraz jednak myślę bardziej racjonalnie i wiem, że moje 'beznadziejne' życie na które tak narzekałam diametralnie zmieni się na gorsze.

Zeszłam z parapetu i zauważyłam uchylone drzwi, okazało się, że to łazienka. Dobrze, że nie muszę wychodzić z pomieszczenia, żeby się ogarnąć. Wzięłam gorący prysznic i zmyłam resztki makijażu z wczorajszej imprezy. Rozczesałam mokre włosy sięgające po pas i zostawiłam do wyschnięcia, na pralce leżał jakiś męski t-shirt, a nie mając nic innego do ubrania byłam zmuszona go założyć. Wyszłam z łazienki i omal serce nie wyskoczyło mi z piersi, kiedy zobaczyłam chłopaka siedzącego na łóżku i uśmiechającego się cwano w moją stronę.
Zmarszczyłam brwi.
-Nie możesz dać mi spokoju? Poprostu schodźmy sobie z drogi, ja jakoś dożyje do dnia, kiedy policja mnie znajdzie.- zwróciłam się do chłopaka, który przyglądał mi się uważnie.

-Dziewczynko... posłuchaj mnie teraz uważnie- Wstał i podszedł do mnie, przez co przeszły mnie dreszcze i nie, nie było to przyjemne uczucie. Przyglądnełam mu się i dopiero teraz dostrzegłam jaki jest przystojny, miał blond włosy roztargane na każdą stronę, ale i tak wyglądały na dobrze ułożone i czarny kolczyk w wardze. Do tego czarny t-shirt bez rękawów opinający Jego mięśnie.

-Możesz przestać mi się przyglądać, jakbym był jakimś wspaniałym eksponatem w muzeum i zacząć słuchać? -powiedział ponuro, na co przekręciłam oczami.

-Poprostu chce pamiętać jak wyglądałałeś, kiedy będę pomagała policji w Twoim rysopisie.

-Zadziorna jesteś, co? Chyba już się domyśliłaś, że nie dla każdego jestem taki dobry, więc bądź grzeczna bo niedługo opuści Cie ten zaszczyt.-syknął.

Dziwi mnie fakt, że dał mi własny pokój. Spodziewałam się raczej tortur, przywiązywania do krzesła i żądania okupu.

-Nie potrzebuję Twojej łaski i wymuszonej dobroci . Skończmy to i poprostu mnie zabij, przynajmniej dłużej będziesz siedzieć.-Odepchnęłam chłopaka, który stał już za blisko.

-A Ty tylko o tym więzieniu.-prychnął.
-Marne szanse, że mnie znajdą, poprawka Nas znajdą-zakpił sobie ze mnie.

-Prawie zabiłeś człowieka! Nie zrobiłeś tego bo Ci przeszkodziłam. A teraz więzisz mnie cholera wie gdzie i po co. Jaki masz w tym cel?!-Wykrzyczałam, jednak szybko tego pożałowałam bo chłopak przycisnął mnie swoim ciałem do ściany kładąc ręce pomiędzy moją głową.

-Ten mężczyzna, którego widziałaś w parku zasłużył na najgorsze... Rozumiesz?! Myślisz, że kręci mnie zabijanie ludzi? Uważaj czasem na słowa  bo może się to źle dla Ciebie skończyć- Warknął po czym wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.

-Palant- powiedziałam sama do siebie po czym rzuciłam się na łóżko i schyliłam po torebke z wczorajszej imprezy, która leżała na podłodze chcąc wyciągnąć z niej telefon. Może nie jest taki sprytny i podejrzliwy jak sie wydaje?
Jednak szybko zorientowałam się, że telefonu nie ma.
Położyłam się na łóżku, zamykając oczy i wspominając moje dotychczasowe życie; Connie, mame... zbierało mi się na płacz, lecz wiedziałam, że muszę być silna.

Wrong Selection |N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz