Obudziłam się w białym pokoju. W szpitalnym łóżku, moje ręce były zabandażowane. Przypomniały mi się wydarzenia poprzedniej nocy. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam mojej kuzynki siedzącej po mojej prawej stronie. Wyglądała na zmartwioną, lekko zirytowaną i smutną. W końcu nie mogła iść dzisiaj do pracy, która byłą jej ulubionym zajęciem.
-Jodie-zaczęła-co się tam wydarzyło? Proszę opowiedz mi o tym.
-Opowiem ci pod jednym warunkiem...
-Jakim? Zrobię wszystko, aby spróbować ci pomóc.-albo raczej móc już wrócić do swojego przystojnego szefa.
Nie wiem czemu jej wtedy zaufałam. Znów ten sam błąd. Ludzie sami doprowadzają do tego, że nie darzy ich zaufaniem, że nie jest się z nimi szczerym, a potem się dziwią dlaczego.
-Nie myśl, że zwariowałam. Proszę uwierz mi!
Moje oczy były zaszklone. Opowiedziałam jej wszystko od początku. Miałam nadzieję, że Lisa mi uwierzy. Zrozumie. Wesprze. Choć raz w życiu. Lecz tego nie zrobiła. Porzuciła mnie. Najlepiej się kogoś pozbyć, aby nie zawadzał. Nie zostawiając śladu po jego istnieniu i tak też zrobiła moja kochana kuzyneczka.Następnej nocy nie spędziłam w domu, ale w psychiatryku. Każda minuta spędzona w tym miejscu zamieniała się w długą męczarnie siedzenia w samotności. Bez muzyki. Bez książki. Bez telewizji. Bez żywej duszy. Jedynie ja i cztery białe ściany.Choć i tak było tak ciemno, że prawie nie było widać ich koloru. Miałam do dyspozycji łóżko i na tym kończyły się moje przywileje. Wolałam spać na podłodze niż na tej pryczy. I tak też robiłam. Dnie siedziałam w ciemnym kącie pokoju i użalałam się nad sobą. Upadłam tak nisko... Przestałam cokolwiek jeść. Od czasu do czasu piłam. W sumie minęły dwa dni, chyba, ale miałam wrażenie, że jest to cała wieczność. Wolałabym umrzeć niż tu siedzieć. Ale czy na pewno? Pewnej nocy wpadłam na pomysł.
-Jeff...Gdzie jesteś? Mówiłeś, że wrócisz!-zaczęłam wrzeszczeć w wniebogłosy-JEFF PRZYJDŹ PO MNIE PROSZĘ.
Chyba naprawdę zwariowałam. Chciałam aby morderca przyszedł mnie uratować. Pewnie ma na głowie inne sprawy takie jak choćby... Zabijanie czy kolekcjonowanie kości swoich ofiar... Ale zawsze można sobie pomarzyć. Wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Ktoś wyważył drzwi od mojego pokoju. W progu stał on. Upaćkany krwią, podszedł w moją stronę, przerzucił mnie przez swój bark jak worek ziemniaków i ruszył biegiem przed siebie. Przemykając przez biały korytarz, tak jak my teraz, można było dostrzec jego pracowników leżących na ziemi w nienaturalnych pozach. Ich gardła były podcięte, z nadmiaru krwi podłoga zrobiła się cała czerwona. Nie wiem ile czasu biegliśmy, lecz w końcu dotarliśmy pod mój dom. Lisy nie było w środku. Pewnie jest w pracy. Funkcjonuje normalnie, jakby nic się nie wydarzyło. Jeff Podszedł do klapy pod schodami i wrzucił mnie tam, po czym sam zszedł w tamtą stronę. Znajdowała się tam spora kolekcja noży jak również łóżko, parę szafek i tym podobne rzeczy. On tu mieszkał. Miastowe opowiastki okazały się być prawdą. Jak mogłam nie zauważyć zabójcy, śpiącego piętro niżej.
-Od kiedy tu mieszkasz?-spytałam.
Nie odpowiedział.
-Dzięki za ratunek i w ogóle, ale czy mógłbyś mnie wypuścić?-próbowałam dalej.
-Nie. Jesteś mi do czegoś potrzebna. Chciałbym przekazać ci wszystko co potrafię. Chciałbym cię nauczać najpiękniejszej sztuki jaka kiedykolwiek powstała. Sztuki zabijania. Morderstwa doskonałego. Jak zrobić coś pięknego z ludzkim ciałem nie zostawiając za sobą żadnych śladów.
-Ale dlaczego akurat mnie?
-Więc mieli rację... Naprawdę nie pamiętasz... Nie martw się z czasem ci się przypomni... Więc w takim razie, albo zgadzasz się na moje lekcje, albo staniesz się moim kolejnym dziełem...
O czym on mówił.... Czego nie pamiętam...Ma mnie uczyć zabijać? Z jednej strony nie mam pojęcia czy skrzywdziłabym żywą istotę, lecz z drugiej wydaję mi się to być pociągające... Tym razem wygrała ta drugą strona. Nie zginę. Przetrwam. Nawet za ceną życia innych.
-Zgadzam się, Mistrzu-uśmiechnęłam się zalotnie.
-Nie mów tak do mnie-mówiąc to także miał uśmiech na twarzy.
Zaczęła się zupełnie inna strona mojego życia.
CZYTASZ
Zagubione Dusze /Jeff The Killer
FanfictionŻyliśmy wiodąc samotne życie, które nie raz było piekielnie ciężkie... Lecz nasze ścieżki się połączyły... Dwójka, nieco zagubionych, nastolatków morderców, którzy zboczyli nie na tą ścieżkę, gdyż nie znaleźli zrozumienia u ludzi. Znaleźli tam ból...