Mijały dni, moja samoocena wzrastała jak i również liczba ofiar zabitych moją ręka. Byłam coraz lepsza. Jedna rzecz mnie irytowała. Nikt nie wiedział, że to ja ich zabijałam... Nie jestem artystą z średniowiecza, która by nie podpisywała się pod swoim dziełem... Muszę coś wymyśleć... Imię, które bedzie mnie odzwierciedlać... A potem tylko dać mu rozgłos... Poszłam do swego mistrza, Jeff'a, jako że jestem jego uczniem powinien mi pomóc. Opowiedziałam mu o moich przemyśleniach. Powiedział, że zabierze mnie do miejsca mych koszmarów i wtedy narodzi się pomysł na pseudonim artystyczny. Byłam strasznie ciekawa gdzie on to może mnie zabrać. Od jakiegoś czasu przestałam się bać. Zawsze mi powtarzano bój się żywych, a nie umarłych. Przestałam się bać duchów i wszelakich upiorów. A teraz gdy stałam się silna, przestałam się bać ludzi, którzy mogliby mnie zaatakować. Wracając do naszej wyprawy. Nie minęło dziesięć minut, gdy zorientowałam się, gdzie chłopak mnie prowadzi. Do miejsca, z którego zostałam uratowana. Do miejsca, gdzie mnie zamknięto. Do psychiatryka. W budynku nie było żywej duszy. Zapewne po tym małym, niewinnym incydencie wszyscy przestraszyli się mnie oraz Jeff'a i opuścili szpital w trybie natychmiastowym. Nawet do końca nie posprzątali... Nadal widać było ślady krwi oraz coś przeraźliwie cuchniało...Nagle mój towarzysz złapał mnie i zaciągnął do sali, w której kiedyś przesiadywałam. Zaczęłam się dusić, choć, choć nie trzymał rąk na mej szyi. Przed oczami miałam pustkę. Z mojego gardła wydobywał się zduszony krzyk. Po mojej głowie krążyły przekleństwa i myśli zastanawiające się dlaczego on mnie tu zamknął. Nie wiem ile godzin tam siedziałam. Zaczęłam popadać w szaleństwo. A może ja zawsze byłam szalona? Nie to zbyt ciężkie słowa. Ja byłam inna. Gdy w końcu trochę się otrząsnełam, zaczełam zastanawiać się nad sensem mojego przybycia w to miejsce. Jeff chciał bym pokazała prawdziwą siebie. Chciał poznać moja prawdziwe "ja", które chowało się pod twardą maską. Nie, on chciał bym ja poznała siebie... To była ostatnia chwila, w której byłam Jodie,a stałam się Fearless.
-Jeff... -wiedziałam, że on cierpliwie czekał na tę chwilę pod drzwiami, wierzył we mnie-Mam ochote zrobić coś większego... Na wiekszą skale... By zapamiętał nas cały ten niezrównoważony, cholerny, rąbnięty świat ludzi, których obchodzi tylko marka ciuchów, które kupią za parę papierów, pracując nad nimi i zaniedbując bliskich!!!! Ludzi nie wiedzących co to jest moralność!!!! Ludzi, których obchodzi tylko czubek własnego nosa!!!
-Na to czekałem słonko! Myślałem, że zaraz tu zgniję z czekania... Więc mam pewien plan...
CZYTASZ
Zagubione Dusze /Jeff The Killer
FanfictionŻyliśmy wiodąc samotne życie, które nie raz było piekielnie ciężkie... Lecz nasze ścieżki się połączyły... Dwójka, nieco zagubionych, nastolatków morderców, którzy zboczyli nie na tą ścieżkę, gdyż nie znaleźli zrozumienia u ludzi. Znaleźli tam ból...