Chaper Fourteen

1.1K 66 11
                                    

"Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości."

Popatrzyłam na Justina jak na jakiegoś dwugłowego kosmitę. On chyba oszalał, żeby zrywać mnie z łóżka tak wcześnie. Kątem oka zerknęłam na czarny zegarek stojący na niedużej szafce nocnej, obok mojego łóżka. Piąta piętnaście?! Serio?

- Już mała. Załóż jakieś wygodne ciuchy i jedziemy. - blondyn wyszczerzył się zadowolony z siebie. O dziwo rozpierała go energia, co raczej w jego przypadku było zjawiskiem niespotykanym. Zazwyczaj wyglądał na zaspanego i nienawidzącego wszystkiego wokół.

- Ale gdzie? I czemu akurat o tej godzinie? - jęknęłam i niechętnie zebrałam się ze swojego łóżka, po czym podreptałam do łazienki, aby chociaż załatwić potrzebę i przemyć twarz. 

- Niespodzianka. - usłyszałam głos Karmelka dobiegający z pokoju. Ech, ja to chyba w życiu nie zaznam już spokoju. Jak nie ojciec, to ten irytujący facet. 

Postanowiłam zrobić mu na złość i zrzuciłam z siebie ubrania, po czym wskoczyłam pod prysznic. A niech sobie poczeka! Odkręciłam kran, ale oczywiście nie było ciepłej wody, więc jak najszybciej obmyłam swoje ciało i wyszłam z kabiny. Z zadowoleniem stwierdziłam, że wszelkie ślady "działalności" mojego taty już znikają i w końcu zaczęłam przypominać kobietę, a nie worek treningowy. 

Z łazienki wyszłam po kilkunastu minutach, gdy nie mogłam już znieść marudzenia Justina. 

- Jestem. - mruknęłam i związałam w biegu włosy w luźny kucyk. 

- W końcu! Dość długo każesz na siebie czekać. 

- Nie marudź, tylko powiedz mi, gdzie mamy jechać. - westchnęłam sennie i wsunęłam na nogi miętowe trampki. Przecież ja zasnę na stojąco...

- Już ci powiedziałem, że to niespodzianka. - podniósł tyłek z łóżka i mocnym ruchem pociągnął mnie za dłoń, w stronę drzwi. 

- Jesteś niemożliwy. 

- Wiem. - uśmiechnął się promiennie.

- Czemu masz taki dobry humor? Chcesz mnie wywieźć i zabić? - uniosłam brew i chciałam się zatrzymać, ale niestety mi to uniemożliwił, ciągnąc w stronę swojego sportowego, czarnego auta. 

- Bardzo bym chciał coś takiego zrobić, ale niestety chłopaki cię polubili i na pewno nie darowaliby mi tego. - otworzył mi drzwi i odczekał chwilę, aż wsiądę. Karmelek jako dżentelmen? Jest miły... Stanowczo zbyt miły.

Obszedł szybko samochód i usiadł za kierownicą, po czym od razu odpalił silnik.

- Więc? Powiesz mi w końcu, co się dzieje?

- Shawty, skończ to przesłuchanie. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. - poklepał mnie lekko po udzie i wrócił do patrzenia na drogę. 

- A na moim miejscu byś nie pytał? - prychnęłam. - Co byś zrobił, gdybym wpadła do ciebie z samego rana i cię porwała? - moje słowa wywołały oczywiście śmiech chłopaka. - Co w tym zabawnego? 

- Wszystko! To niemożliwe.

- Niby czemu? 

- Bo jesteś zbyt nieśmiała, żeby coś takiego zrobić. - wzruszył nonszalancko ramionami, jakby to była najnaturalniejsza i najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Wcale nie jestem nieśmiała. - skrzyżowałam ręce na piersi, w geście oburzenia. Dobra, chyba trochę przeholowałam...

- Nie? Udowodnij. - przeniósł na mnie swoje intensywne spojrzenie, od którego zaczynałam tracić głowę.

Why Don't You Love Me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz