Rozdział V

63 10 10
                                    

Obudziłam się o siódmej.
-O, księżniczka wstała- powiedziała Adelaide zanim jeszcze otworzyłam oczy.
-Oh, no tak, bo przecież to Ty w środku nocy dwa razy zamawiałaś pizzę, wyszłaś do sklepu po moje ulubione lody i colę i pocieszałaś mnie przez całą noc, dopóki nie rozwaliłam się na całej podłodze i nie zasnęłam- powiedziałam ze złością rzucając w dziewczynę poduszką.
-Dobra nie narzekaj tylko wstawaj, głodna jestem.
To jakiś żart?

***

Spojrzałam w lustro. Granatowa sukienka leżała na mnie idealnie, a blond włosy opadały falami na ramiona. Wyglądałam całkiem spoko. Mogłam wyjść do ludzi.
Dźwięk dzwonka wyrwał mnie z rozmyśleń na temat mojej dzisiejszej stylizacji. Evelyn miała po mnie podjechać, a potem miałyśmy razem pojechać do Louisa.
Otworzyłam drzwi i aż zaniemówiłam z wrażenia. Moim oczom ukazała się dziewczyna zupełnie inna niż zwykle. Evelyn wyprostowała zwykle lekko kręcone włosy, włożyła śliczną białą sukienkę i czarne buty, a na twarzy miała lekki makijaż. Wyglądała świetnie.
-O matko- powiedziałam kiedy wreszcie odzyskałam głos.- Wyglądasz...inaczej.
-Czy normalnie wyglądam aż tak beznadziejnie? Wychodząc z domu mój brat powiedział, że wreszcie wyglądam jak dziewczyna- odpowiedziała Evelyn a ja wybuchłam śmiechem. Chwilę później ruszyłyśmy do samochodu.

***

Po trzech dzwonkach do drzwi w drzwiach pojawił się Louis.
-Witam, witam. Wchodźcie, impreza się już rozkręca.
Chłopak oprowadził nas po domu. Bałam się, że będziemy tu najmłodsze, ale już po chwili spostrzegłam grupkę osób z naszego rocznika.
-Stephanie! Evelyn!- wykrzyknął jeden z chłopców kiedy do nich podeszłyśmy.- Nie wiedziałem, że tu będziecie.
-Ma się znajomości- powiedziałam.

***

-Co ty odwalasz?! Cholera, Evelyn, ty nigdy się tak nie zachowujesz- krzyczałam na przyjaciółkę kompletnie nie rozumiejąc jej zachowania.
-Zasłużył na to.
-Niby dlaczego? Zaprasza Cię na imprezę, a Ty zachowujesz się jak wariatka.
-Należało mu się.
-Nie no pewnie, najlepiej sobie coś ubzdurać i popsuć wszystkim wieczór swoim zachowaniem. Kurde, ogarnij się i go przeproś, to będzie po sprawie.
-Nie mam zamiaru go przepraszać, a skoro przeze mnie macie mieć spieprzoną imprezę, to proszę bardzo, pójdę sobie. Musisz sobie załatwić podwózkę- powiedziała ze złością Evelyn i odeszła trzaskając drzwiami balkonowymi.

Pół godziny wcześniej

Evelyn's POV

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Stephanie gdzieś zniknęła, a ja zostałam sama. Już miałam wyciągnąć telefon i do niej dzwonić, kiedy usłyszałam tuż koło ucha męski głos.
-I jak się bawisz?- zapytał Louis z uśmiechem na ustach.
-Umm, świetnie, naprawdę- odpowiedziałam zmieszana. Obecność chłopaka, tego chłopaka, zawsze mnie krępowała. Nie miałam pojęcia czemu.
Z głośników popłynęła wolna muzyka. Serio? Akurat teraz, kiedy rozmawiam z Louisem,ktoś musiał włączyć piosenkę?
-Zatańczymy?- zapytał chłopak wyciągając do mnie rękę. Wytarłam spocone dłonie o sukienkę i z wahaniem kiwnęłam głową.
Chwilę pózniej byliśmy na parkiecie. Kto by pomyślał, że jeszcze kiedyś z nim zatańczę? Do tej piosenki? Po tym co zrobił?
Czułam się dziwnie. Cieszyłam się, że ukryta w ramionach chłopaka nie musiałam patrzeć mu w oczy.
Tańcząc do Let her go przypomniałam sobie wszystkie spędzone z nim chwile. Dobre i złe.
Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam kiedy piosenka dobiegła końca.
-Eve, możemy porozmawiać?-zapytał Louis wciąż trzymając mnie za rękę. Eve. Eve...
-Umm...Jasne.
Blondyn zaprowadził mnie do pokoju obok i zamknął drzwi. Nadal nie puszczał mojej dłoni.
-Eve- powiedział pochylając głowę z zakłopotaniem- Ja...wiem, że byłem głupi. Przepraszam. Pozwól mi to naprawić. Zapomnijmy o tym co było i...
-Zapomnijmy?! Tak jak ty zapomniałeś o mnie, tak?- powiedziałam i wyrwałam rękę z uścisku.
-Eve, nie mów takich rzeczy. Nie zapomniałem o Tobie, ja po prostu...
-Tak, pewnie. Było idealnie, wróciliśmy, mieliśmy pełno planów, a ty...nawet nie zadzwoniłeś. Nie napisałeś. Zapadłeś się pod ziemię.
-To nie tak...proszę, daj mi szansę. Wiem, że byłem głupi. Obiecuję, że już nigdy nie popełnię tego błędu.
Cofnęłam się dwa kroki i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Jak może prosić o kolejną szansę po tym jak się zachował? Czekałam na jakikolwiek znak tyle czasu. Widział mnie w szkole każdego dnia, dlaczego odezwał się dopiero na imprezie? Dlaczego przeprosił wtedy, kiedy powoli zaczynałam o nim zapominać?
-Ja...- zaczęłam. Łzy cisnęły mi się do oczu. On nie mógł tego widzieć.
Odwróciłam się na pięcie i bez słowa wyszłam z pokoju.
Przeszłam korytarzem szukając łazienki. Kiedy wreszcie tam trafiłam, zamknęłam drzwi i ostrożnie przeszłam na koniec pomieszczenia omijając wymiociny pokrywające większą część posadzki.
Usiadłam na sedesie, podciągnęłam kolana pod brodę i zaczęłam płakać.

***

-Ej, widziałaś gdzieś Louisa?- powiedziałam do siedzącej na kanapie brunetki.
-Jakiś czas temu zniknął, podejrzewam, że siedzi...a teraz może leży...gdzieś na górze- odpowiedziała ze znaczącym uśmiechem po czym włożyła papierosa do ust.
-Umm, dzięki- zakończyłam rozmowę i ruszyłam w kierunku schodów starając się jak najszybciej uciec od zapachu tytoniu.
Po kolei otwierałam drzwi do pomieszczeń znajdujących się na piętrze szukając Louisa, ale chłopaka nigdzie nie było.
Po chwili usłyszałam głośny chichot. Ruszyłam w jego kierunku.
Pchnęłam drzwi pokoju i zobaczyłam niską szatynkę namiętnie całującą blondyna i usilnie próbującą ściągnąć z niego koszulkę.
Torebka, którą trzymałam w ręce wypadła mi z dłoni głośno upadając na podłogę. Louis oderwał się od dziewczyny. Na mój widok szeroko otworzył oczy, zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Chyba trochę za późno.
Podniosłam torebkę i wyszłam z pokoju. Biegnąc po schodach, słyszałam wołanie chłopaka, który już po chwili prawie dorównywał mi kroku.
Kiedy znaleźliśmy się w salonie, oczy wszystkich spoczęły właśnie na nas.
-Eve, to nie tak, pozwól mi wytłumaczyć...- słowa Louisa wzbudziły we mnie jeszcze większą wściekłość. Wyrwałam z ręki nieznajomego mi chłopaka kieliszek i bez oporów oblałam Louisa czerwonym winem.
-Pieprz się- powiedziałam i wyszłam na balkon. Nawet stamtąd dało się słyszeć pełne emocji głosy znajomych.
Po chwili dołączyła do mnie Stephanie.
Jedyne czego mi brakowało to jej pouczającego wykładu na temat mojego zachowania.

***
Ciąg dalszy...

Stephanie's POV

Kompletnie nie rozumiałam zachowania dziewczyny, ale nie miałam zamiaru za nią biec i prosić o wyjaśnienia. Wróciłam do pokoju licząc na to, że dobra zabawa i głośna muzyka pozwolą mi zapomnieć o kłótni z przyjaciółką.
Na dźwięk przychodzącej wiadomości od razu pomyslałam o Evelyn. Wyjęłam telefon chcąc przeczytać wyjaśnienia brunetki. Niestety, nadawcą nie była dziewczyna, a przynajmniej nie ta. Trudno się domyślić jaka jest płeć osoby, która w moim telefonie istnieje jako Numer Nieznany.
Ah, te zdrady. Zaufasz komuś,kogoś pokochasz, a ta osoba...no cóż, ma kogoś na boku. Twoja przyjaciółeczka powinna się cieszyć, że się o tym dowiedziała. Nie wszyscy mają taką szansę...
To co czułam w tamtej chwili, nie było strachem. Nie bałam się tak jak dziecko boi się kolejki górskiej. Byłam przerażona.

___________________________

Hejka! Pierwszy rozdział od...dawna? XD Mam co do niego mieszane odczucia, jest strasznie zagmatwany, ale mam nadzieję, że mimo wszystko coś zrozumiecie :')
Loffki <3

Face the truthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz