Rozdział VII

108 11 6
                                    

Moje ciało przeszedł dreszcz. Wstałam, zrzuciłam koc, chwyciłam komórkę i szybko pobiegłam na dół. Włożyłam buty nawet nie zawiązując sznurówek, założyłam pierwszą lepszą bluzę i wybiegłam z domu.
Dostałam wiadomość.

Numer nieznany

Mamusia Cię nie nauczyła, że po wyjściu z domu zamyka się drzwi? Oh, no tak, nie zdążyła...

Rozejrzałam się spanikowana.
Ktoś musiał mnie widzieć, inaczej nie wiedziałby, że nie zamknęłam drzwi wejściowych.
Kilkanaście metrów ode mnie po mojej prawej stronie stała postać, która kilka minut wcześniej przeraziła mnie swoim zachowaniem. Nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności.
Schowałam się za murkiem i obserwowałam ją z ukrycia.
Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i udało mi się poznać płeć postaci. Sylwetka mężczyzny sprawiła, że jeszcze bardziej się przestraszyłam i chciałam wrócić do domu, ale musiałam wiedzieć kto w środku nocy gapi się na mnie przez okno.
Facet krążył pod moim domem co jakiś czas zatrzymując się i zerkając w okno na piętrze. Chodząc wzdłuż budynku patrzył na chodnik, a kiedy wreszcie podniósł wzrok i mnie spostrzegł, stanął w miejscu, obrócił się na pięcie i zaczął biec.
Kiedy otrząsnęłam się z zaskoczenia pobiegłam za nim. Sama prosiłam się o kłopoty.
Biegliśmy ulicami Londynu już od paru minut, kiedy w końcu się poddałam, zatrzymałam i usilnie próbowałam zaczerpnąć powietrza.
Zmęczona usiadłam na ziemi i oparłam się o ścianę budynku. Co mnie podkusiło żeby wyjść za tym facetem? Jest noc, ciemno, równie dobrze to mógł być gwałciciel z nożem w kieszeni, a ja jak idiotka sama się mu nadstawiłam. Tylko czy wtedy by uciekał? Nie, wtedy to ja bym uciekała.
Więc kto to był? Przypadkowa osoba wracająca z imprezy? W takim razie dlaczego stała pod moim domem? I dlaczego zaczęła biec w drugą stronę kiedy mnie spostrzegła?
Po chwili namysłu stwierdziłam, że to wszystko wina mojej chorej wyobraźni. Ten człowiek pewnie wcale się na mnie nie patrzył, a ja jak idiotka zaczęłam się na niego gapić i goniłam go przez pół miasta. Nie dziwię się, że się mnie przestraszył.
I jak to wszystko się skończyło? O pierwszej w nocy siedziałam na środku chodnika zmęczona biegiem za przypadkowym facetem.
Ta sytuacja była komiczna. Tak komiczna, że po chwili zaczęłam się głośno śmiać.
Kiedy już opanowałam napad głupawki i wstałam z ziemi, wyciągnęłam z kieszeni bluzy słuchawki i powłócząc nogami ruszyłam w stronę domu.

***

Kiedy po szóstej zadzwonił budzik, pierwszy raz od dawna wstałam z łóżka nie przeklinając swojego życia. Spałam około pięciu godzin, a właśnie po takim czasie "odpoczywania" czułam się najlepiej.
Na stole w kuchni leżała kartka.
Wracając ze szkoły kup kawę. Zostawiłem Ci pieniądze na szafce przy wyjściu. Będę późno, więc może kogoś zaproś? Tata
Będzie późno, co za zaskoczenie.

***

-Cześć wszystkim- powiedziałam wchodząc do "naszej" części szatni. Były tam szafki tylko osób z mojego rocznika, więc roiło się tam od moich znajomych.
Zrzuciłam plecak na ziemię i zaczęłam szukać kluczyka.
-Cholera- powiedziałam i ze zrezygnowaniem usiadłam na ziemi. Znowu go zgubiłam. Nie miałam jak otworzyć szafki, w której były książki, krawat i sweter szkolny. Mogłabym tak jak reszta moich kolegów otworzyć ją kodem, gdybym pierwszego dnia szkoły przez przypadek nie wyrzuciła karteczki na której był napisany.
-Tego szukasz?- usłyszałam męski głos. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Williama podrzucającego moje klucze.
-Tak!- wstałam i złapałam swoją własność wyprzedzając chłopaka.- Musiały mi wypaść kiedy szukałam identyfikatora, dzięki.
-Spoko. To...powodzenia na sprawdzianie- powiedział na odchodne.
-Dzięki!- odpowiedziałam zatrzaskując szafkę.

Face the truthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz