Tydzień później, stałem za ladą i przeglądałem jakiś katalog, starając się spławić gówniarza, który przyszedł do baru w celu zamówienia drinka. Miał nie więcej niż piętnaście lat, jednak dalej twardo upierał się, że jest pełnoletni. Naprawdę miałem tego dnia paskudny humor, a ten chłopak zdecydowanie nie pomagał mi w jego poprawieniu.
- Posłuchaj, młody, jeśli nie pokażesz dowodu, to nie licz, że sprzedam ci alkohol - powiedziałem chyba poraz setny, zerkając przelotnie na blondyna przede mną. - Co najwyżej mogę podać dziś sok pomarańczowy, chcesz?
- Kutas - warknął na mnie, zeskakując z wysokiego krzesła i skierował się do wyjścia, po czym głośno trzasnął drzwiami. Rozpieszczony smarkacz.
Westchnąłem tylko i przewróciłem oczami. Przy moim boku pojawił się uśmiechnięty Brian, najwidoczniej rozbawiony sytuacją z przed chwili.- Gorszy dzień? - zapytał, kładąc mi dłoń na ramieniu. W odpowiedzi skinąłem tylko głową. - To pewnie przez wyjazd Chrisa, co?
Raczej przez fakt, że mam w domu nieznośnego więźnia, przez co każdego dnia budzę się ze świadomością, że w każdej chwili policja może zapukać do moich drzwi.
- Możliwe - odparłem wymijająco i wzruszyłem ramionami.
Jedynym pocieszenien mojego gównianego położenia jest to, że Jesse nie zachowuje się ostatnio jakoś tragicznie. Jest, co prawda, cholernie irytujący, ale przynajmniej nie traktuje mnie, jak jak jakiegoś śmiecia i nie dobiera się do mnie. To drugie akurat trochę mnie dziwi, ale nie narzekam z tego powodu. Chyba. Chwila... co? Jakie chyba?
Co mnie jeszcze denerwuje? Otóż fakt, iż Rurherford przez ostatni tydzień wraca codziennie do domu albo pijany, albo naćpany. Albo jedno i drugie. Nie, żeby jakoś zależało mi na jego zdrowiu, czy coś, ale to mną wysługuje się następnego dnia, kiedy budzi się na kacu. Jakbym miał za mało zmartwień... Czy ja mu wyglądam na jego służącą?
A co do tego, czy przejmuję się wyjazdem Chrisa... No cóż, oczywiste jest to, że brakuje mi go, ale w obecnej sytuacji lepiej, jak go tu nie ma. Rozmawiałem z nim dwa dni temu przez Skype i szczerze, to zachowywał się jakoś dziwnie. Był jakby zdenerwowany i nieobecny. Trochę się tym zmartwiłem, bo może stan jego ojca się pogorszył lub coś innego go dręczy? Niestety, kiedy już miałem zapytać, o co chodzi, za moimi plecami pojawił się Jesse i od razu wepchnął się przed monitor komputera. Jego twarz rozpromieniła się, kiedy zaczął rozmawiać z moim chłopakiem.
Co za ironia. Facet, z którym zdradziłem mojego chłopaka wprost za nim przepada. Oczywiście z pełną wzajemnością. Och, Chris, gdybyś tylko wiedział...
~*~
Wróciłem z pracy około godziny dwudziestej drugiej trzydzieści, a w mieszkaniu panowała grobowa cisza. Oznaczało to, że mojego współlokatora, jak zwykle, nie ma. Zmierzałem w stronę łazienki, kiedy usłyszałem jakiś przyciszony dźwięk, płynący najprawdopodobniej z telewizora. Powoli wszedłem do pokoju i moim oczom ukazał się Jesse, śpiący na kanapie. Widząc to wyłączyłem telewizor, przez co nastała całkowita ciemność, po czym przykryłem bruneta kocem. Kiedy już odwróciłem się z zamiarem opuszczenia salonu, poczułem uścisk na nadgarstku i już po chwili leżałem obok Jesse'a. Zmarszczyłem brwi, kiedy objął mnie w pasie i zerknąłem na jego twarz, chociaż i tak niewiele mogłem zobaczyć.- Zaaaach - mruknął przeciągle i przyciągnął mnie do delikatnego pocałunku, co było co najmniej dziwne. Nigdy nie całował mnie w ten sposób. Mimowolnie oddałem pocałunek, krzywiąc się jednak, gdy przed moimi oczami stanął obraz Chrisa. - Tęskniłem za tym - powiedział, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Jesse...
- Shhh - przerwał mi, przykładając kciuk do moich ust. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, pozastawiając jeszcze po sobie na niej malinki.
CZYTASZ
Afraid
FanfictionZach jest zwyczajnym, spokojnym chłopakiem, który po śmierci swoich rodziców, musi wykonywać pracę, której nie cierpi, by dać radę opłacić mieszkanie, będące jedyną rzeczą, jaką rodzice mu pozostawili. Prowadzi taki tryb życia przez rok, próbując ró...