Minęły dwa tygodnie, a ja nadal znajdowałem się w tym samym miejscu - w domu Seana. Jesse pojawił się w ciągu tych czternastu dni tylko raz, a Sean nie miał nawet zamiaru wpuścić go do środka. Przeprowadził z nim krótką rozmowę na nieznany mi temat, po czym zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Jesse nie mógł zgłosić tego na policję, bo przy okazji sam zostałby aresztowany. Ja nie miałem żadnego dostępu do telefonu, a próba ucieczki zawsze kończyła się agresją ze strony Seana. Jesse nadal był ścigany, a ja byłem uwięziony w domu jego przyjaciela, który z każdym dniem robił się coraz bardziej popieprzony. Innymi słowy - wpadłem w niezłe gówno i nie miałem zielonego pojęcia, jak się z niego wygrzebać.
Całymi dniami siedziałem w pokoju (tak, dokładnie, nie byłem już trzymany w piwnicy) i gapiłem się w sufit. Kiedy Sean był w dobrym nastroju nadskakiwał mi i ciągle pytał, czy czegoś nie potrzebuję. Było to nużące i wiedziałem, że w ten sposób chciał po prostu mi się przypodobać. Wielokrotnie mówił, że bardzo polubił moje towarzystwo i mógłby się do niego przyzwyczaić. Przerażało mnie to. Zwłaszcza, gdy miewał gorsze dni i wtedy po prostu wyżywał się na mnie psychicznie, niekiedy fizycznie. Zastanawiałem się, co stało się z tym zranionym, zamkniętym w sobie chłopakiem, którego w nim zobaczyłem w momencie, kiedy opowiadał mi o swoim bracie.
- Zach, mógłbyś tu na chwilę przyjść? - Jego głos dobiegał z salonu, więc tam też się udałem. Siedział z moim telefonem w ręku na kanapie.
- O co chodzi? - spytałem i zająłem miejsce obok niego, starając się jednak zachować bezpieczną odległość. Nie ufałem mu, był nieobliczalny i nieraz już zdążyłem się o tym przekonać.
- O to - zaczął, unosząc wibrujący telefon - że od piętnastu minut dzwoni do ciebie jakiś Brian. Non stop. Odbierz i spław go.
Na jego słowa w gardle utworzyła mi się gula, a mój oddech nieco przyspieszył. To oczywiste, że Brian w końcu zadzwoni i zainteresuje się, dlaczego tak długo nie pojawiam się w pracy. Kiedy wyciągałem rękę po urządzenie wiedziałem, że to jest moja szansa na wydostanie się stąd. Wystarczyło, bym powiedział, że zostałem porwany, a Brian na pewno zrobiłby wszystko, by mi pomóc. Nie mogłem jednak tego zrobić. Bałem się reakcji Seana, który na pewno nie byłby zadowolony.
- H-halo? - Za wszelką cenę starałem się, by mój głos nie załamywał się, ale nie było to zbyt łatwe przez Seana, który gromił mnie ostrzegawczym spojrzeniem.
- Zach, do cholery jasnej, możesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje? - odezwał się wyraźnie poddenerwowany i zniecierpliwiony Brian.
Przełknąłem głośno ślinę, nie odrywając wzroku od chłopaka przede mną.
- Musiałem wyjechać na jakiś czas. Przepraszam - wymamrotałem. Miałem nadzieję, że brzmię chociaż trochę przekonująco.
- Wyjechać? Dokąd? - Ton głosu mojego przyjaciela zmienił się na wyraźnie zaskoczony i lekko zmartwiony. - Wszystko z tobą w porządku? Masz jakieś kłopoty?
- Nie, Brian, nie mam żadnych kłopotów - skłamałem, krzywiąc się, kiedy zobaczyłem uśmieszek wpływający na usta Seana. - Jak wrócę, to wszystko ci wyjaśnię, dobrze? Teraz muszę kończyć, pa!
Nie czekając na odpowiedź ze strony Briana, rozłączyłem się. Z mocno bijącym sercem oddałem telefon Seanowi, który już wyciągał po niego rękę.
- Powinieneś raczej powiedzieć jeśli wrócę - zaśmiał się bezczelnie, klepiąc mnie po policzku.
W tym momencie coś się we mnie zagotowało, miałem po prostu już tego dość. Chyba jeszcze nigdy nie byłem w tak złym stanie psychicznym. Sean znacznie przewyższał Jesse'a w doprowadzaniu mnie na skraj wytrzymałości, a to już o czymś świadczyło. Z każdym dniem wpadałem w coraz większy dół i nie mogłem już tak dłużej funkcjonować. Zastanawiałem się, dlaczego to spotkało akurat mnie? Dlaczego Jesse wlazł z butami w moje życie i doprowadził do tego wszystkiego? Przecież gdyby nie on, nie siedziałbym teraz w tym pieprzonym salonie z wariatem!
CZYTASZ
Afraid
FanficZach jest zwyczajnym, spokojnym chłopakiem, który po śmierci swoich rodziców, musi wykonywać pracę, której nie cierpi, by dać radę opłacić mieszkanie, będące jedyną rzeczą, jaką rodzice mu pozostawili. Prowadzi taki tryb życia przez rok, próbując ró...