14. Jestem skołowany

4.8K 443 106
                                    

Minęły dwa dni, odkąd Chris ponownie przekroczył próg mojego mieszkania. Okazało się, że postanowił wrócić na stałe i, co więcej, zamieszkać ze mną i Jesse'em. Nie zrozumcie mnie źle - Chris jest moim chłopakiem i jest ważną osobą w moim życiu, ale jego obecność w tym momencie jest naprawdę nie na rękę. Policja jest coraz bliżej schwytania Jesse'a, a ja mam ciekawskiego detektywa na karku i musimy być teraz bardzo ostrożni. Bynajmniej nie pomoże nam w tym obecność blondyna, który nie ma zielonego pojęcia, co wydarzyło się w moim życiu przez ostatnie miesiące. Nie mogę zasugerować, by Chris wyprowadził się z powodu ścisku, bo mieszkanie jest spore i spokojnie pomieści trzy osoby. Poza tym, to raczej byłoby chamskie i dość podejrzane zachowanie. Chyba nie pozostaje nic innego, jak udawanie, że wszystko jest w porządku. Pytanie tylko, czy mogę tak cały czas?

- Matt, na Boga, odejdź i nie udawaj, że umiesz gotować, bo zaraz spalisz kuchnię! - burknął wyraźnie zażenowany Chris.

- Wróciłem - oznajmiłem, kiedy wszedłem do kuchni, zastając tam Jesse'a i Chrisa przepychających się przy blacie. Spojrzałem na nich i pomyślałem, że wyglądają naprawdę beztrosko. Zupełnie tak, jakby znali się od zawsze, jakby Jesse nie miał na głowie organów ścigania, a Chris znał jego prawdziwą tożsamość. Tak jednak nie było, chociaż wiedziałem, że żaden z nich niczego nie udaje. Czasami zachowywali się po prostu, jak dzieci. I myślę, że za to ich właśnie kocha... to znaczy - za to właśnie kocham Chrisa.

- Dobrze, że jesteś. Doprowadź swojego chłoptasia do porządku, żeby przestał rozstawiać mnie po kątach - warknął Jesse, zakładając ręce i posyłając wrogie spojrzenie blondynowi.

- Nie musiałbym tego robić, gdybyś nie zachowywał się, jak burak - odparował natychmiast Chris i zabrał się za sprzątanie kuchni.

- Jesteście niemożliwi. - Przewróciłem oczami. - Eee... Matt? Możesz na słówko?

- Spoko.

Przeszliśmy do mojego pokoju i kiedy zamknąłem za nami drzwi, wypuściłem głośno powietrze. Jesse spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami i przysiadł na moim łóżku.

- Co się stało? - Poklepał miejsce obok siebie, bym również usiadł. Powoli podreptałem w jego kierunku i opadłem na materac.

- Myślę, że ktoś mnie obserwował, kiedy szedłem do baru. W sumie, cały dzień czułem na sobie czyjś wzrok. - Przygryzłem wargę, spoglądając na niego. - To mógłby być Stevens?

Jesse potrząsnął głową.

- Jesteś przewrażliwiony, Zach.

- Nie powinniśmy tego lekceważyć!

Kiedy te słowa opuściły moje usta, ogarnęło mnie lekkie przerażenie. Przerażenie samym sobą. Przecież ja właśnie pomagałem mu ukryć się przed policją. Okej, poniekąd robię to od początku, ale teraz jestem w tym w pełni... zaangażowany? Tak, to może być to. Jestem zaangażowany do tego stopnia, że zaczyna mi to przysłaniać wszystko inne. I cholernie mnie to przeraża, bo to nie jestem ja. Kim właściwie jestem, ukrywając kryminalistę? Również nim jestem? Czy zachowuję się lekkomyślnie i okrutnie, pomagając uniknąć kary człowiekowi, który na tą karę zasługuje?

- Wiem, że nie powinniśmy, ale spokojnie - powiedział Jesse, obejmując mnie ramieniem. - Nic na ciebie nie mają, a szanse, że zobaczą nas razem będą znikome, ponieważ wyprowadzam się.

- Co takiego?! - Złapałem się za usta, kiedy zrozumiałem, że odezwałem się zbyt głośno. Lepiej, żeby Chris nie pomyślał, że powstaje tu właśnie jakaś kłótnia. - Jesse, co ty wygadujesz? Gdzie się wyprowadzisz?

AfraidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz