Rozdział 10

85 6 5
                                    

W drzwiach stały rozzłoszczone dziewczyny.

-Co ty sobie myślisz?!-Zaczęła nerwowo Daria.Była tak czerwona że gdyby ktoś ją pomylił z pomidorem to pewnie bym się nie zdziwiła

-O co chodzi?- zapytałam cicho patrzą na Sarę która była spokojniejsza.

-Nastraszyłaś nas...coś Ci się mogło stać.-Weszła do kuchni.

-A...taka zabawna sprawa Jasiek powiedział że to głupie żarty są.-Dziewczyny się popatrzyły na siebie.

-Nie, nie powiedział Ci jak jest.-Usiadły na mojej kanapie.To była typowa babcina kanapa w kwiatki.

-Jak mi nie powiedział?-Sara pokręciła głową następnie schowała ją w swoich dłoniach.

-No więc dziewczyna dzwoniła kiedyś do nas.Widocznie widziała jak chodzimy gdzieś z Jasiem...do teraz nie wiemy  skąd miała nasze numery.Ale wracając do tematu to była Jaśka była w niego zaślepiona a on miał dosyć tego,że ciągle za nim łaziła.Rzucił ją...teraz ona mogła by chyba zabić.-Daria powiedziała patrząc w scianę.

-Ja jestem pewna,że to Jasiek dał jej nasze numery...lubi ją.-Powiedziała zdecydowanie Sara.

-I...okłamał mnie. No cóż zdarza sie każdemu drobne kłamstewko...prawda?

-Ty wcale nie wiesz ile razy mu "kłamstewko" się zdaża. -Powiedziała Daria.

-Idę dzisiaj do rodziców...a ty na siebie uważaj.-Warkęła i podniosła się z kanapy za nią Daria. Trzasnęły drzwiami a ja ciągle patrzyłam w ściane zastanawiając się dla czego okłamał. Ale każdemu się zdarza...albo do mnie nie dociera to. Z moich zamyśleń wyrwało mnie pukanie drzwi. Otworzyłam i teraz byłam zszokowana widokiem. Moim oczom ukazała się nieznajoma dziewczyna. Długie czarne włosy, duże niebieskie oczy, wysoka i blada.

-mamy do pogadania...dziecko-To był ten głos...to ta wariatka.

-Wybacz nie mogę rozmawiać.-Chciałam zamknąć drzwi ale wsadziła nogę miedzy drzwi a futrynę do utrudniło mi tę czynność.

-Nie...nie tak szybko.-Weszła do domu.Z plecaka wystawał kawałek pistoletu.Bałam się...

-Co chcesz?

-Oh...panienka z Anglii?-Zapytała ironicznie.

-Tak.

-Odczep się od Jaśka. Dobrze?-Groźnie to zabrzmiało ale zaprzeczyłam.

-Będę robić to co chcę...-To się jej postawiłam aż sama się zszokowałam,sucharek. Może nie zabrzmiało to najlepiej.

-Hahaha! Jak nie to uwierz mi zabije!-Wyciągnęła pistolet z plecaka. Serce biło mi jak szalone.

-Radzę ci tego nie robić.-Powiedziałam z niewielką pewnością siebie.

-Oh...bo co?-Udawała smutek.

-Bo jak mnie zabijesz to pójdziesz siedzieć?-Zmarszczyła brwi.

-A co mnie to? Myślisz że dam kolejnej dziewczynie na psucie mi życia?

-Jak mnie zabijesz to sama sobie zepsujesz życie...a nawet się nie znamy jak mogę więc..."psuc ci życie"?

-Jasiek! Zabierasz mi go!-
Rozpłakała się i wycelowała pistolet w moja stronę.

-Za morderstwo jest dożywocie...nigdy nie zobaczysz Jasia jak to zrobisz.-Pokręciła głową.

-Przynajmnej nie będzie z tobą.-Chciała mnie zabić...z miłości. Wybaczam jej. Sama chciałam zabic moja przyjaciółkę.

-Wiem co czujesz...też tak się niedawno czułam. Rozumiem Cię.-Opuściła pistolet.

-Naprawdę?-Zapytała ze łzami w oczach. Pokiwałam głowę też prawie płacząc. Usiadła na kanapie.

***

Komentujecie. :)


Przypadek?-Nie sądzę JDabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz