3. Hello, from the outside.

117 17 6
                                    

Idzie spokojnie chodnikiem, omijając wszystkie sklepy i salony ze świecącymi w ciemności szyldami. Wybrał się po prostu na spacer, bez konkretnego celu. W nocy. Nie ma zamiaru nic kupować, nic pić. Nie ma nawet przy sobie portfela. Jedynie telefon i dłoń w kieszeni spodni, którą nieustannie ściska urządzenie. Kamienny wyraz twarzy, kaptur na głowie i ciągła powaga, jednak nie pozwalają przechodniom wyczytać całego bólu jaki czuje Louis. Mogą trącać go ramionami, mówić ciche "hej", ale chłopaka to nie ruszy. On nie widzi tych ludzi. Dla niego istnieje tylko ulica i opustoszałe miasto. Cisza i blask świecących latarni. Właśnie teraz. O drugiej trzydzieści sześć.
Poprawka. Wskazówka ogromnego zegara w centrum miasta przesuwa się o kolejną minutę. Wybija druga trzydzieści siedem, a przed jego niebieskimi oczami, przebiegają obrazy tamtej nocy. Jedna kolejka z dużo... Słowa Harrego. Czuje ukucie w głębi serca i wie, że nie da rady dłużej, bez tej jednej nagranej rozmowy. Jednostronnej niestety. Próbował. Bardzo się starał, ale to jest po prostu silniejsze od niego. Musi zostawić wiadomość. Musi po raz kolejny cierpieć za to co zrobił. Nie potrafi inaczej.
Kieruje się między budynki, do ciemnej alejki - najwidoczniej pustej - z zaciśniętymi zębami. Osuwa się po ścianie, za ogromnym kontenerem i wyciąga z kieszeni telefon. Wybiera numer, już po chwili przykładając urządzenie do ucha. Jak zawsze, pierwsza włącza się sekretarka. "Hej, um, nagraj się, najlepiej zaśpiewaj dla mnie" kocha ten głos. Ubóstwia go. Ale od trzech lat może go słyszeć jedynie w telefonie. Jako głupie nagranie.
"Halo z zewnątrz" mówi jak narazie spokojnie, przecierając twarz wolną dłonią. "Pewnie śpisz, lub gdzieś dobrze się bawisz. I pewnie masz kompletnie gdzieś te pieprzone nagrania, pewnie nie mają dla ciebie znaczenia, ale" przerywa, znów czując, że słona ciecz spływa po jego policzkach. On po prostu nie potrafi tego powstrzymać "Przynajmniej mogę powiedzieć.... Przepraszam za złamanie ci serca" przyciszone słowa wydostają się z jego ust, powodując kolejne - tym razem niekończące się - łzy "Chociaż to nie ma znaczenia, bo wiem, że najwyraźniej już się tym nie przejmujesz" kończy żałośnie, upuszczając telefon i bezskutecznie próbując zetrzeć słoną ciecz z policzków.
__________________
Lalalalala, jestem okropna...

Hello? » LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz