Wkłada do walizki ostatnią bluzę, po czym siada na niej by dopiąć suwak. Cudem udaje się bez zepsucia zamka i zniszczenia walizki. Louis wzdycha z ulgą i powoli, zmęczony wstaje na równe nogi. Dochodzi druga trzydzieści, a on mimo wszystko sprząta burdel, który zrobił w wynajmowanym pokoju przez ostatnie dwa tygodnie. Wyrzuca do kosza ostatnie opakowanie po pizzy, przenosi walizkę tak by stała dokładnie przy drzwiach i idzie do łazienki. Tam sprawdza czy aby na pewno wziął wszystkie rzeczy. Ma zamiar wyjść, kiedy ukradkiem spogląda w lustro. Zaciska zęby i stara się nie odwracać całkowicie, ale sumienie i głos rozsądku w jego głowie są silniejsze. Spogląda więc w swoje odbicie z rozczarowaniem.
To nie ten sam Louis co trzy lata temu. To zwykły cień tego chłopaka. Podkrążone oczy, wyraz twarzy, który wyraża kompletną niechęć do życia i przede wszystkim złamane serce. Pustka w środku.
Przyznaje też sam przed sobą, że mógłby się ogolić, ale nie ma najmniejszej ochoty ani siły, by wykonać tą czynność. Poza tym, po co miałby? Po co miałby cokolwiek ze sobą robić? Nie musi dla nikogo wyglądać dobrze, nie ma zamiaru nikogo poderwać czy zadowolić. Może wyglądać jak chce... Lub w tym przypadku jak nie chce, bo to nie ma większego znaczenia. Ani dla niego, ani dla nikogo.
Wychodzi z łazienki, dobrze zamykając drzwi i opierając o nie czoło. Przymyka oczy by chwilę odetchnąć, a potem wraca na łóżko. Siada wygodnie, na świeżo posłanej pościeli i wyłamuje palce. Zegarek na szafce nocnej wskazuje, równo drugą trzydzieści siedem. Chłopak powstrzymuje się tylko by nie wziąć telefonu - który leży obok zegarka - do ręki. By nie zadzwonić. By zacząć się naprawiać. Kiedyś przecież musi pójść dalej, prawda? Nie - odpowiadają równo jego umysł i serce, tym razem dziwnie zgodne. Nie da rady - dodaje po chwili sumienie - dopóki nie wycierpi.
W taki właśnie sposób sięga po telefon i szybko wybiera numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Czyżby miał odebrać? "Hej, um, nagraj się, najlepiej zaśpiewaj" sekretarka. Po co te złudne nadzieje.
"Hej, jak się masz? Bo ja właśnie zauważyłem, że nie wyglądam najlepiej, a spojrzałem tylko w lustro" śmieje się cicho. Po co to mówi? To go nie interesuje... "Ugh, to takie typowe dla mnie, mówienie o sobie" wzdycha, przecierając dłonią zmęczone bezsennością oczy i gryząc się w język, by więcej nie palnąć żadnej głupiej informacji na swój temat "Przepraszam... Po prostu mam nadzieję, że masz się dobrze" i tyle wystarczy by pojedyńcza łza spłynęła po jego policzku. By złamać jego opanowną postawę. By sprawić by rzucił telefon gdzieś na podłogę przed sobą.
___________________
Biedny Lou