just friends? i don't think so.

1.4K 70 14
                                    

Opis: Niall bierze ślub, Liam zgubił obrączki, garnitur Zayna jest o jeden rozmiar za mały, Styles ratuje tyłek Mulata, a Louis jest poprostu sobą.

Albo

O tym jak Liam i Zayn udają przyjaciół, a Niall wtyka nos w nie swoje sprawy.

Od autorki: Drugi. Trochę mniej Ziamowy, ale co tam. Enjoy! :)

- Cholera. Cholera. Cholera.
Zayn patrzył jak jego przyjaciel kręci się po pokoju, przetrząsając każdy kąt. Zaglądał do szafy, do wazonu, a nawet do pyska swojego psa, który chodził za nim krok w krok i merdał radośnie ogonem.
- Myślisz, że je zjadł? - zapytał Liam, na co pies obrzucił swojego pana głupkowatym spojrzeniem. Mulat wzruszył ramionami i obrócił się w stronę lustra, by przejrzeć się w nim. Zaklął pod nosem, patrząc na przykrótkie rękawki marynarki i nogawki.
- Czy ty to widzisz? Ten cholerny krawiec pomylił zamówienia - warknął, odwracając się z powrotem do szatyna.
- Dla mnie we wszystkim wyglądasz dobrze - odparł Payne. Po chwili przypomniał sobie co przed chwilą robił i wrócił do poszukiwań. Chłopak coraz bardziej się denerwował. Z jego ust padały słowa, o których znajomości sam nie miał pojęcia.
- Skarbie, złość piękności szkodzi - upomniał go Malik, ściągając z siebie niedopasowany garnitur. Payne określił go epitetem, którego na szczeście nie usłyszał, kiedy do pomieszczenia wszedł Louis Tomlinson. Widząc Zayna w samej koszuli i bokserkach, i Liama odchodzącego od zmysłów wybuchnął śmiechem.
- Panowie. Myślałem, że to Niall się żeni, a to wy jesteście bardziej zdenerwowani - powiedział, a Payne obrzucił go morderczym spojrzeniem.
- Zamknij się, ty... Konusie.
Malik wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- Konusie?! - zapytał oburzony Tomlinson, a po chwili dodał - Nie jesteś o wiele wyższy, idioto.
- Pedał.
- Debil.
- Ameba.
- Ciota.
- Dobra panienki. Obie jesteście ładne - Malik przerwał tę wymianę zdań na poziomie gimnazjalistów - Czy możemy jednak skupić się na tym co jest najważniejsze?
Louis spojrzał na niego pytająco, a ten wyjaśnił mu całą sytuację. Ten zakomunikował, że Liam to nieodpowiedzialny dzieciak, któremu nie powierzyłby nawet opieki nad złotą rybką. Zapewnił Zayna, że Harry na pewno znajdzie jakiś pasujący na niego garnitur, ale w sprawie obrączek nie mógł nic poradzić. Liam wydawał się być bliski płaczu, Zayn pocieszał go, a Louis i Harry szukali rozwiązania.
- Jadę do Stylesa, a wy postarajcie się znaleźć te cholerne obrączki - powiedział Lou i wybiegł z pokoju. Liam usiadł na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Zayn widząc przygnębienie przyjaciela, sam poczuł smutek.
- Kochanie, nie przejmuj się tak tym. Każdemu się może zdarzyć - powiedział pocieszającym tonem, siadając obok niego. Objął go ramieniem i poczuł jak chłopak drży. Jak zwykle Liam bardzo się wszystkim martwił.
- To najważniejszy dzień w jego życiu, a ja zawaliłem - powiedział szatyn, a jego głos łamał się. Malik pocałował go w głowę. Pech chciał, że właśnie w tym momencie w pokoju pojawił się Niall. Widząc tą scenę uśmiechnął się szeroko i klasnął zadowolony w dłonie.
- Wiedziałem, że coś między wami jest.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi Horan, a jeśli ty zamiast tortu z napisem "para nowożeńców", wolisz wieniec z napisem "ostatnie pożegnanie"... - czarnowłosy wskazał na niego palcem, ale ten nie dał mu dokończyć. Z miną wyrażająco "tsa... jasne" powiedział:
- Nie groź mi Zaynie. Nie wiesz, że Irlandczyków nie warto wkurzać? Niby milusi, a jak co to udusi...
Nagle Liam poderwał się, przeskoczył stolik, wyminął zdziwionego Horana i tyle go widzieli.
- A temu co? - Blondyn pochylił się i zaczął wąchać - Naćpaliście się? Chcecie zrobić TO ze sobą, to róbcie TO w pełnej świadomości i nie dwie godziny przed moim ślubem.
Malik pokręcił głową z dezaprobatą. On i narkotyki? Nigdy. Papierosy, alkochol - owszem, ale nigdy nie tknął narkotyków. Nawet nie zwrócił uwagi na drugą część wypowiedzi blondyna. Niall jeszcze chwilę mu się przyglądał, po czym wyszedł mrucząc coś w stylu "Cholerni Brytyjczycy". Wyminął się na schodach z uradowanym Liamem. Ten wpadł do pokoju tak szybko jak z niego wypadł.
- Patrz co mam, Zayn! - krzyknął z szerokim uśmiechem na ustach. I Zayn patrzył. Kilka razy pocierał oczy, by upewnić się, że to co widzi jest prawdą.
- Li... To jest...
- Mówiłem, że ten cholerny kundel je zjadł - rzekł Payne tryumfalnym tonem, jakby to, że trzymał w rękach psie odchody (oczywiście przez chusteczkę) było powodem do dumy. Harry i Louis, wybierając sobie idealny moment zjawili się w pomieszczeniu. Harry przystanął, patrząc to na Zayna, który przybrał mine typu "to zupełnie normalne, ignoruj to", to na Liama z psim gównem w dłoniach. Rozdziawił lekko usta.
- Dobra. Udam, że nic nie widziałem. Masz ten cholerny garnitur - powiedział Louis, wymijając zszokowanego Stylesa.
- Dziwniejsi już nie będziecie - Harry w końcu odzyskał głos. Po tych słowach wybuchnął śmiechem, a reszta mu zawtórowała.

*

- Ostatnie szansa Niall - wyszeptał Louis, stojący w pierwszym rzędzie. Para młoda miała właśnie odmówić przysięgę małżeńską. Liam i Zayn, którzy byli po obu jego stronach z trudem powstrzymywali się przed śmiechem. Payne spojrzał na Mulata, a ten na niego. Tomlinson poczuł się dziwnie stojąc między tą dwójką. Najdziwniej jednak musiał czuć się Harry, który trzymał obrączki nadal pachnące płynem do mycia naczyń.

*

Po ceremonii odbyło się wesele. Harry podrywał siostrę panny młodej, a Louis próbował każdej potrawy po kolei.
Liam siedział i rozmawiał z Zaynem w kącie sali, a Niall zamiast zająć się swoją małżonką czekał, aż dojdzie między nimi do czegoś więcej. W końcu mu się poszczęściło, gdy Zayn nachylił się i pocałował Liama w policzek. Wybiegł ze swojej kryjówki, to jest zza jednego z filarów i podbiegł do nich.
- Wiedziałem! Kiedy mogę się spodziewać zaproszenia na ślub? - zapytał z rozbawieniem. Nie trwało ono długo, bo wściekły Payne poderwał się i zaczął go gonić. Blondyn uciekał krzycząc na całe gardło:
- Zayn i Liam razem sobie stali,
W kącie się schowali i się całowali!
Czyli wszystko po staremu.

ziam + others ll one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz