"not you" part II

664 53 4
                                    

Druga część "I win".

- Słucham?!
Liam nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Spojrzał pytająco na Louisa, ale ten odwrócił spojrzenie zakłopotany.
- Mam z nim pracować? - Payne oparł dłonie na biurku i pochylił się nad nim. Mężczyzna o imieniu Martin, siedzący przed nim patrzył na szatyna nieugięcie.
- Zanim zaczniesz do mnie strzelać, wysłuchaj mnie - powiedział leniwym tonem. Liam spiął mięśnie, ale usiadł na przeciwko i zacisnął zęby.
- On jest jedyną osobą, która może wejść między mafię Campbella.
Szatyn prychnął, słysząc te słowa, po czym odchylił się na krześle.
- Jest złodziejem. Dlaczego mamy mu niby zaufać? Męczyłem się z nim od dwóch pieprzonych miesięcy. Myślicie, że nagle cudownie się nawrócił, a teraz chce odpokutować swoje winy? - zapytał, unosząc jedną brew do góry. Prędzej delfiny zaczną latać niż on będzie pracował z tym dupkiem.
Martin jednak wyglądał jakby nie przejął się jego słowami.
- To nasza jedyna szansa - powiedział - Jeśli jednak zawiedzie pan znów go złapie. Prawda, panie Payne?
Jego wypowiedź ociekała sarkazmem. Liam wstał z miejsca i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Louis ze zrezygnowanym westchnięciem ruszył za nim.

Wyprostował się na krześle i spojrzał w lustro weneckie. Z irytacją stwierdził, że jego włosy wyglądały okropnie. Ręką próbował doprowadzić je do porządku, ale bez skutecznie. Świetnie. Nie dość, że siedzę w areszcie to jeszcze wyglądam jak kupa gówna. W myślach analizował wyjścia z sytuacji. Nie było nikogo kto wyciągnąłby go stąd lub pomógł w ucieczce. Zostało mu tylko przystanie na ich warunki. Miał dostarczyć im informacji o Campbellu, a w zamian zostanie oczyszczony z zarzutów. Nie do końca uczciwie, bo wsypanie jednego z najgroźniejszych szefów mafii, równało się z wyrokiem śmierci. Logiczne było, iż odsiadka za kradzież jest łagodniejsza niż kulka w łeb, ewentualnie skończenie na dnie oceanu z kamieniem przywiązanym do szyi. Jednak jeśli dostanie czystą kartę będzie mógł wyjechać i być może zmienić nazwisko, co zapewni mu więcej bezpieczeństwa.
Jego rozmyślania na temat przyszłości przerwały otwierające się drzwi. Do pomieszczenia wszedł Liam Payne.
- Och, mój ulubiony policjant - powiedział Zayn, przybierając nonszalancki uśmiech. Tamten nie wyglądał jednak na skorego do uprzejmości, nawet tych fałszywych.
- Posłuchaj mnie uważnie. Nie do końca jeszcze wiem co planujesz ty świrze, ale jeśli myślisz, że pozwolę ci uciec...
- Nie chce uciekać - przerwał mu Malik i westchnął pod nosem.
- Chce się zmienić. Zacząć od nowa. Nie wiem... otworzyć małą cukiernie w centrum i piec babeczki... Naprawić swoje błędy.
Liam zmierzył go badawczym spojrzeniem i zaśmiał się. Ku zdziwieniu Zayna, szczerze.
- To było genialne. Już prawie ci uwierzyłem - powiedział, zajmując miejsce na przeciwko. Zayn pociągnął nosem, analizując powoli jego słowa. Kiedy w pełni je zrozumiał, fuknął oburzony.
- Mówię prawdę... hijo de puta*.
Liam skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
- Czy to hiszpański? Po tobie spodziewałem się raczej wschodnich klimatów - powiedział ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
- Ty pieprzony rasisto. Jestem z Bradford, cholerni ignoranci! - odwarknął Zayn. Liam wzruszył niedbale ramionami. Kolejna rzecz do jego akt.
- Nie przyszedłem tu, by wysłuchiwać wyzwisk pod moim adresem. Czy to po angielsku, hiszpańsku czy w twoim ojczystym języku - zaczął Liam, ignorując minę Zayna, który wyglądał jakby miał ochotę go zadźgać - tylko po to, by omówić naszą "współpracę".
Wypowiedział to słowo z obrzydzeniem. Miał ochotę wypluć je z ust, potem zakopać i zatańczyć nad nim taniec zwycięstwa. Wydarzyło się to tylko w jego wyobraźni i wyglądało dość zabawnie, co wyjaśniało jego rozbawienie.
- Ma to wyglądać tak. Idziesz tam. Przynosisz informację, a ja pilnuję, by nikt nie odstrzelił ci tej ślicznej buźki. No i żeby nie przyszło ci do głowy uciekać.
Zanim Zayn zdołał cokolwiek odpowiedzieć (szczególnie na to "ślicznej buźki"), Liam kontynuował.
- Chcę byś wiedział, że ja od początku byłem temu przeciwny. I jeśli spróbujesz jakichś sztuczek sam chętnie wpakuję ci kulke. I to nie jedną. Potem dadzą mi za to medal.
Stanął w drzwiach, a za nim wyszedł powiedział;
- Zrób coś z włosami. Wyglądasz jakby wylizała ci je krowa.

Wheep. Trochę krótsza niż pierwsza, ale stwierdziłam, że zrobię z tego krótkie ff. Może być?

*hijo de puta - (hiszp.) skurwysynu

ziam + others ll one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz