if you want...

944 48 1
                                    

O tej porze w kawiarni panował spokój. Wcześnie rano tylko kilkoro klientów przewijało się przez lokal. Większość odbierała zamówienie i wychodziła. Nieliczni zostawali na chwilę, by zjeść śniadanie w spokoju. Jednak Zayna Malika to nie dziwiło. Był poniedziałek, więc wszyscy zapewne spieszyli się do pracy.
- Zayn. Wychodzę na godzinę. Poradzisz sobie?
Niall Horan. Szef i najlepszy przyjaciel, jakiego można mieć. Nie zwolni cię, kiedy spóźnisz się o kilka minut, a gdy widzi, że coś jest nie tak od razu proponuje dzień wolny.
Zayn westchnął pod nosem. No świetnie. Znowu wszystko na jego głowie.
- Tak. Nie martw się. Idź - powiedział, siląc się na zwyczajny ton. Kiedy tylko głowa blondyna zniknęła za drzwiami- chwycił w dłonie pierwszą lepszą gazetę i zasiadł za ladą. Nie minęła chwila, a jego spokój został zaburzony przez ciche "przepraszam". Odłożył czytane czasopismo i spojrzał na klienta.
Pierwszą rzeczą o jakiej pomyślał, było dlaczego nie usłyszał tego cholernego dzwonka nad drzwiami. Zawsze przy otwieraniu drzwi brzęczał irytująco.
Drugim spostrzeżeniem było to, że chłopak (bo był to osobnik płci męskiej) wyglądał jakby wygrał los na loterii. Uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Co podać? - zapytał Zayn, przypominając sobie, że przecież tu pracuje i musi go obsłużyć. Było to trudne przez te brązowe oczęta, patrzące na niego z rozbawieniem.
- Poproszę Latte machiatto i dwie muffinki.
Malik skinął głową. Nic nadzwyczajnego. Kawa i ciastka.
Wziął od chłopaka pieniądze, po czym wydał mu resztę ("Hmm... Chłodne, przyjemne w dotyku dłonie". Skarcił się za te myśli, bo przecież chłopak nie powinien myśleć w ten sposób o innym chłopaku.
Wybrał dwie, największe muffinki i postawił je przed nim, obok kawy. Tamten obdarzył go wesołym uśmiechem i usiadł przy jednym ze stolików. Zayn nie wiedząc czemu też się uśmiechnął. Patrzył jak chłopak pije powoli swoją kawę, ale nie je babeczek. Spoglądał na nie czasami, kątem oka i szczerzył się do nich.
"Śćpał się czy co?" pomyślał Zayn. Bo ile szczęścia może mieć w sobie jedna osoba? Czar prysł, kiedy pojawili się inni klienci. Nie uśmiechał się już, tylko popijał napój. Zayn czuł się przez to wyróżniony, jakby tylko on zasługiwał, by widzieć jego uśmiech. "Swoją drogą te kurze łapki obok jego oczu są takie urocze...". Malik uderzył się otwartą dłonią w czoło, zwracając na siebie uwagę połowy z obecnych. Nieznajomego również.
Na szczęście wrócił Niall i Malik mógł już zejść z kasy. Pierwsze co zrobił to rozejrzał się po lokalu w poszukiwaniu towarzystwa. Ze smutkiem stwierdził, że chłopak zniknął nie dotknąwszy nawet ciastek.
Specjalnie dla niego wybrał te najładniejsze, a on ich nawet nie skosztował.

Następnego dnia ku zdziwieniu Nialla, Zayn zapytał czy może obsłużyć klientów. Miał nadzieję, że nieznajomy znów się pojawi i uda się im zamienić kilka słów. Czekał cierpliwie. Przyjmował wszystkie zamówienia, myślami będąc gdzie indziej. Ruch był wiekszy niż poprzedniego dnia.
- Zayn. Zajmij się pracą - usłyszał głos Nialla, przebijający się przez jego myśli. Skinął automatycznie głową.
Przy każdym usłyszanym dźwięku dzwonka odwracał nią w stronę drzwi. "Masz paranoję stary".
- Dzień dobry - powiedział nagle, znajomy głos. Zayn przybrał najlepszy uśmiech na jaki było go stać i spojrzał na stojącego przed ladą chłopaka. Uderzyło go to jak zmienił się od wczorajszego dnia. Wesoły uśmiech zastąpiony został sztucznym, jakby zmęczonym.
Cienie pod oczami wskazywały na nie przespaną noc.
- To samo co wczoraj? - zapytał Zayn. Chłopak skinął głową. Malik podał mu zamówienie i wydał resztę. Tamten zajął miejsce przy tym samym stoliku co wczoraj.
- Niall. Zastąpisz mnie? - Zayn odszedł od miejsca pracy i stanął przed blondynem. Horan rozejrzał się powoli po kawiarni, a po chwili uśmiechnął szeroko.
- Już rozumiem. Idź, Romeo - powiedział, zajmując miejsce Zayna. Mulat popatrzył na niego zaskoczony z miną wyrażająco głębokie zdziwienie. "Romeo? Co to niby miało znaczyć? Czy on sugeruje, że ja jestem ge...". Obrzucił blondyna morderczym spojrzeniem, po czym przecisnął się obok lady i przez chwilę stał przy oknach, patrząc na przejeżdżające samochody. Zastanawiał się czy podejść do tamtego chłopaka czy raczej to będzie wyglądało dziwnie. Wziął głęboki oddech i odwrócił się na pięcie, zmierzając w jego stronę.
"O Boże. Ratuj mnie."
- Przepraszam. Mogę się dosiąść? - zapytał nerwowo. Tamten spojrzał na niego z tym swoim uśmiechem i skinął głową. Zayn usiadł na jednym z krzeseł, jakby siedział na szpilkach. Usłyszał śmiech chłopaka.
- Nie gryzę - powiedział nieznajomy z przyjaznym uśmiechem. Zayn rozluźnił się nieco i również uśmiechnął.
- Wiem, że to zabrzmi bardzo dziwnie, ale chciałbym wiedzieć po co zamawiasz babeczki skoro i tak ich potem nie jesz - zapytał i zamilkł czekając na reakcje.
- Wiesz. To wcale nie brzmi dziwnie. Brzmi logicznie. Każdy by się pewnie nad tym zastanawiał. Ja... - przerwał na chwilę, zastanawiając się nad doborem słów - właściwie to strasznie głupie. Ja... nie jem ich, bo nie lubię babeczek.
Zayn patrzył na niego zaskoczony, po czym wybuchnął serdecznym śmiechem.
- To po co je kupujesz? - zapytał. Chłopak rozejrzał się, jego wzrok zatrzymał się na Niallu. Blondyn zrobił zaskoczoną minę, po czym wsunął się za gablote z ciastkami. Nieznajomy jeszcze chwilę wpatrywał się w to miejsce, a potem wrócił spojrzeniem na Zayna.
- Moja mama je lubi.
Malik uśmiechnął się słysząc te słowa. "Uroczy chłopak".
- Wczoraj ich nie zabrałeś ani nikt się po nie nie zjawił - powiedział, a tamten spuścił oczy na stół.
- Nie żyje.
- Czekaj... Co?
- Ona nie żyje. Zmarła tydzień temu na raka.
Malik nie miał pojęcia co mu na to odpowiedzieć. "Przykro mi?". Tak zwykle robią w filmach.
- Cóż... Musiała być cudowną kobietą skoro wychowała takiego syna - odparł po zastanowieniu. Właściwie to nie do końca przemyślał właśnie tą odpowiedź. Po chwili dodał:
- Ja... Nie chcę być nie miły, ale skąd w tobie tyle radości? Tej szczerej radości...
Szatyn uśmiechnął się, jakby przypomniał sobie coś śmiesznego. Spojrzał na Zayna.
- Ona nie chciałaby bym się smucił. Poza tym dlaczego mam być smutny? Odeszła do lepszego świata. Zdala od wojen, zamachów i tego wszystkiego co dzieje się teraz na świecie.
Przez chwilę Mulat patrzył w jego oczy, po czym wyciągnął do niego rękę.
- Zayn.
- Liam - odpowiedział tamten, ściskając wyciągniętą dłoń. Usłyszeli cichot Nialla i oboje odwrócili głowy w tamtą stronę.
- Nic, nic. Nie przeszkadzajcie sobie - powiedział, zakrywając usta dłonią. Gdyby spojrzenie mogło zabijać Horan już dawno leżałby martwy. Liam podniósł się z miejsca, zapisując coś na serwetce.
- Muszę iść. Weź mój numer gdybyś chciał... no wiesz... zadzwonić - powiedział, podsuwając serwetke Malikowi. Zayn z uśmiechem schował ją do kieszeni.

-

Yo. Wiem, że nie jest to najlepsze, ale nie mam na razie lepszych pomysłów, a to już czeka na dodanie od dłuższego czasu.

ziam + others ll one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz