*Selly*
Odkąd Bilbo poszedł zanieść strawę minęło pół godziny albo i godzina. Zaczynam się lekko denerwować. Przecież się z nimi nie zagadał, nie? Martwię się. Mam okropne przeczucie.
Już miałam iść, żeby zobaczyć, gdzie on jest, kiedy obok mnie pojawił się Thorin.
- Wszystko dobrze?- spytał.
Otrząsnęłam się z myśli.
- Chyba tak- wymamrotałam.
Usiadł obok mnie.
- Chciałem z Tobą porozmawiać, ale nigdy nie było okazji- zaczął.
Patrzyłam na niego uważnie.
- W zasadzie to ja też
Teraz albo nigdy!
- Chodzi o to...
Wysłów się rzesz!
Otworzył usta i...
- Thorinie!!
Poderwaliśmy się z miejsca jak popatrzeni. W naszą stronę biegli Kili i Fili.
- Co się stało?- pytaliśmy jednocześnie.
- Trolle... tam są trolle- wydusił blondyn.
- Ale gdzie jest Hobbit?- spytałam.
- Mają go. Posłaliśmy go, żeby spróbował uwolnić kucyki i capnęli...
- CO? Wysłaliście go samego i to bez broni?!! NORMALNI JESTEŚCIE?!!
Nie wytrzymałam.
- Ale my tylko...
- Zabiję się przez was!- warknęłam.
W biegu wyciągnęłam z pochwy sztylet i pobiegłam do lasu nie zwracając uwagi na ich krzyki. I niby ja jestem nie odpowiedzialna. No, sorry gregory.
Biegłem ile sił w nogach. Ujrzałam światło ogniska. Wpadłam na polanę skąd bił jego blask. Były tam trzy trolle jaskiniowe o brudno żółtych skórach. Tom, William i Bert. Skąd to wiem? Ściśle tajne.
Jeden z nich trzymał Hobbitach za nogi. Zrobiłam zamach i ciachnęłam jednego (Chyba Berta) W nogę. Zawył z bólu przewracając się na ziemię.
- Puścćie go!- krzyknęłam.
- Że co?- spytał Bill.
- Dobrze słyszałeś, puść go- syknęłam.
Troll warknął i rzucił Hobbitem w moim kierunku. Z impetem upadliśmy na ziemię. Zza drzew do ataku wybiegł krasnoludy. Cięły na prawo i lewo a każde zacięcie powodowało krzyk bólu trolla.
- Żyjesz?- spytałam pomagając mu wstać.
- Chyba tak- jęknął- Chodź trzeba uwolnić kuce.
Przemknęliśmy między walczącymi do więzienia czterech kuców. Szybkimi piłowaniami rozcięłam sznur a spłoszone konie uciekły w Las.
- I co teraz?- spytał niepewnie Bilbo.
- Masz- podałam mu ostrze- Na wrazie czego.
- A ty?
Z kieszeni wyjęłam nożyczki z ostrym końcem.
Hobbit stał plecami do walczących ja na odwrót.
- Uważaj!- krzyknęłam.
Lecz było już zapóźno. Wielkie łapy.. Billa albo Berta nas złapały. Bilbo szamotał się przerażony.
- Bilbo, spokojnie- powiedziałam do niego w myślach- Zachowuj się naturalnie. Jak dam znak to wbijesz sztylet w jego dłoń. Ufasz mi?
- Tak!- odpowiedział uspokajając się.
- Rzucić broń!- krzyknął... któryś z nich- Albo ich uduszę!
Poczułam że dłoń w której byłam mocniej się zaciśnęła. U Bilba było to samo. I nagle zapadła cisza.
- Plan w dechę- powiedział do mnie Hobbit znużoną miną z kciukiem w górze.
- O to chodzi.
- Ale o co ci chodzi?- spytałam oskarżycielsko- Przecież to ty powiedziałeś, że trzeba je uwolnić.
- Ale mogłaś zaprzeczyć.
- Oczywiście wszystko na dziewczynę- skrzyżowałam obrażona ręce.
- Dość tego!- krzyknął Bill- Rzucćie broń!
Krasnoludy chwilę się wahały. Jako pierwszy wbił miecz w ziemię dowódca. Po nim cała reszta.
- Do worków ich!
Tom powoli zbliżał się w ich stronę. Trzy... dwa...
Nałożył jeden worek...
- Teraz!- zawołałam.
Bilbo wyjął spod marynarki sztylet i wbił to mocno w rękę trolla. Po chwili zrobiłam to samo. Troll ryknął wyrzucając nas za siebie w powietrze.
Lecieliśmy a światło ogniska oddalałi się w dole.
- I co teraz?- powtórzył pytanie tym razem przerażony niziołek.
- Teraz... czekamy na spotkanie z gruntem..
Gwałtownie zaczęliśmy spadać. Wydaliśmy z siebie urwany krzyk. Nie czekaliśmy długo. Najpierw wpadliśmy w korony drzew. Połamaliśmy gałęzie wydając jęki bólu. Na koniec wpadliśmy w jakieś krzaki. I zapadła cisza. Jako pierwsza się podniosłam. Szumiało mi w uszach a zadrapania piekły.
- To było w dechę!- zawołałam wesoło.
Bilbo z jękiem podniósł się z ziemi.
- Tak, bardzo.
- Chodźmy.
- Dokąd?
- Trzeba by ich uwolnić. Chodź.
Szliśmy strasznie połamani. Nie chcę wiedzieć jak teraz wyglądam. Zobaczyliśmy światełko. Przyśpieszyliśmy. Mówią, żeby nie iść w stronę światła ale to bez znaczenia. Przykucnęliśmy pod krzakami skąd mieliśmy dobry punkt widokowy. Krasnoludy w workach leżały w jednym miejscu. Część z nich pieczona była na ruszcie. Biedny Bofur.
- Masz jakiś pomysł?- zapytałam.
- Pośpieszmy się- mruknął jeden z trolli- Za chwile ranek a ja nie zamierzam zamienić się w kamień.
-.. Mam- uśmiechnął się tajemniczo.Jego plan jest łatwy i nie skąplikowany. Może się udać.
- Gotowa?
Skinęłam głową.
- To jest chore- powiedziałam normalnie.
- Aj tam!- odpowiedział mi.
Wyszliśmy zza krzaków otrzepując ubrania co... było nawet koniecznie.
- Nie no ale fajnie się leciało - przyznałam.
- Nie przeczę. Trzeba by to powtórzyć..
- Tak!- zawołaliśmy podeksytowani.
- Wy żyjecie?!- zawołał któryś z kompanów.
Odwróciliśmy się do nich.
- O! Cześć- zawołałam- Ja nie mogę, jaki ten świat mały. Chce się iść dalej a jest się w tym samym miejscu.
- A ominęło nas coś?- spytał Baggins.
- To znowu Wy?!- krzyknął Tom.
- Boże, możecie się nie drzeć? Łeb mnie boli.
- A tak w ogóle to czego od nas chcecie?- spytał Bilbo nierozumiejąc.
- Jak to co? Chcemy was zjeść!
- No tak, klasyk.- pokiwał głową uśmiechając się lekko.- Tylko, że popełniacie ogromny błąd.
- Nie dogadasz się z nimi, to pół główki!- krzyknął Dwalin.
- A my jeszcze więksi.
- Nie mogę się niezgodzić.- uśmiechnęłaM się do Bofura - A co zamierzacie konkretnie zrobić?
- A co was to interesuje?
Nie odpowiedzieliśmy.
- Zastanawiamy się czy mamy ich ugotować, czy na nich usiąść i zrobić z nich galaretkę. Tylko potrzebujemy szałwii.- odpowiedział Bert.
- Zamknął byś gębę!- krzyknął Tom- Im mniej wiedzą tym lepiej.
- Stął szałwią się nie zgodzę.
- A co ty chcesz od szałwii?- zdziwiłam się.
- Ja? Niczego. Chodzi mi o to, że trzeba czegoś mocniejszego by ich przełknąć - wzruszył ramionami.
- Zdrajca!!- krzyknęła kompania.
- ZAMKNĄĆ SIĘ!!- wrzasnęłam- Absolutnie się z nim zgodzę... pytanie, z czym je zjecie? Macie jakąś zupę czy co?
- Mamy, zupę ze szczurów, ropuch i żab, odchodów skumksa i...
- DOŚĆ!- krzyknęłam.
- O zgrozo- Hobbit złączył dłonie jak do modlitwy na wysokości nosa a ja zakryłam dłonią usta, bo omało nie zwróciłam obiadu.
- Okej, to chyba lepiej będzie bez tej zupy- powiedziałam a Bilbo pokiwał energicznie głową.
- A co Wy wiecie o gotowaniu krasnoludów- burknął Bill.
- Cicho!- warknął Tom.- Niech Hobbitopodobny gada.
Bilbo uśmiechnął się szeroko.
- W życiu nie ma nic za darmo- powiedział łagodnie.
- O nie! Nie zapłacimy ci! Mowy nie ma!
- Jak se chcecie. Ja nic nie powiem.
Włożył ręce do kieszeni. Trolle burknęły coś do siebie po czym wyjęły małą sakiewkę i rzuciły do niego dwie monety.
- Gadaj!
- No więc żeby przyrządzić krasnoluda najpierw trzeba go... obedrzeć ze skóry.
Krasnoludy zaczęły krzyczeć oburzone.
- Bill podaj Nóż- powiedział Tom.
- Co to za brednie?- spytałam w tym samym momencie co William.
- Normalnie- wzruszyłem ramionami.
- Kłamiesz- mruknęłam.
- Może i tak, ale dwie monety zarobiłem- uśmiechnął się jak głupi do sera.
- O ty...
- Dziewczyna ma rację, jadłem już niejednego krasnoluda ze skórą, i nawet z butami- burknął Bill.
- Racja- syknął powoli Bert- Nie ma to jak krasnolud na surowo!
Złapał Bombura za nogi i uniósł nad swoją paszcze.
- Świerzy i chrupiący.
Bombur krzyczał.- NIE! TEGO NIE JEDZ ON JEST CHORY!!!- krzyknęłam z Bilbem równocześnie.
Bert spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Że co?- spytał Bill.
- Że co?- powtórzyliśmy do siebie.
- Mówiłam wam przecież, że ta woda jest zarobaczona.
Bilbo zasłonił dłonią usta.
- Ma robaki i glizdy- powiedział do Berta Bilbo.
Troll wrzasnął i odrzucił krasnoluda, który upadł na resztę.
- Wszyscy mają- dodałam.
Kompania sprzeciwiała się.
- Nie mamy robaków!- krzyczeli.
Spojrzałam na Hobbita znacząco.
- No więc co mamy zrobić?- spytał Tom.
- A to my mamy myśleć za was?- spytaliśmy.
- O! Ja mam pomysł- zawołał Bert- Mógłbym ich wypatroszyć.
- Dlaczego ty?!
- Bo jestem lepszy i to ja wpadłem na ten pomysł. Dlatego!
- Chyba śnisz! Ja jestem lepszy!
- Dość tego!- krzyknął Tom- Ja jestem najstarszy więc i jestem najmądrzejszy!
- Wiesz co?- spytał Bilbo ze skrzyżowanymi rękoma.
Uniosłam brwi. Miałam taką samą poze jak on. Trolle na nas spojrzały.
- Ja słyszałem, że trolle mają jakieś kompleksy, ale nie wiedziałem, że mają jeszcze takie duże...
Nie dokończył, ponieważ kopnęłam go w piszczel. Skacząc na jednej nodze spojrzał na mnie z wyrzutem.
- No więc co? Mamy was wypuścić?
- No...
- Myślicie, że nie wiem co knujecie?!- krzyknął- Te szczury uważają nas za durniów!
- Szczury?!- warknęliśmy.
Niektóre pasemka moich włosów stały się rudoczerwone. Bilbo spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Świt przyniesie wam zgubę!- zabrzmiał głos.
Na skałę za plecami trolli staną siwy starzec.
- A to kto?- spytał Bill.
- Nie wiem- odpowiedział Tom.
- Ale zjemy go dobrze?- poprosił Bert.
Czarodziej uniósł wysoko laskę i uderzył nią o skałę. Ta pękła na pół. Przez szczelinę wpadły promienie słońca. Trolle zmróżyły oczy, krzyczały, zasłaniali się dłońmi. Ich skóra nabierała szarej barwy aż cali stali się szarzy i znieruchomieli.
CZYTASZ
(Nie)zwykła Podróż
Fanfiction(***)- Kiedy odjechałaś tak strasznie się o Ciebie bałem. (...) Miałem ochotę wskoczyć na konia i jechać za Tobą... ale pomyślałem, że możesz nie chcieć mnie znać. - Nawet nie wiesz co ja przeżywałam.- powiedziała- Płakałam nocami. Chciałam wrócić...