Rozdział 17

1.3K 80 3
                                    

*Selly*

Wściekłam się na niego. No dobra, przyznaję, może nie powinnam tak na niego naskakiwać, ale znów zrobił to samo. Znowu ocenił drugą osobę z pozorów.
W szczelinie, do której weszłam, była komora w sam raz dla naszej kompani.
Delikatnie ułożyłam Bilbo pod ścianą w głębi. Mnie się nic nie stało, ale Hobbit oberwał dość mocno w głowę.
Założyłam mu bandaż na nią i dałam do wypicia zioła.
- Prześpijcie się, o świcie ruszamy dalej- wydał rozkaz Thorin- Bofur, pierwszy trzymasz wartę..
- Mieliśmy czekać aż dołączy do nasz Gandalf. Taki był plan- zauważył białowłosy.
- Plan się zmienił- mruknął.
Był zły. Oczywiście na mnie i na Bilba. Jednak w tej chwili miałam to w głębokim poważaniu.
- Dzięki już mi lepiej- oddał mi kubek.
- Boli Cię coś?
- Głowa, ale już zdecydowanie mniej.
- Świat wciąż wiruje ci przez oczami?
Pokręcił głową.
- Ile pokazuję palców?
- Cztery- odpowiedział bez wahania.
- Okej, wszytko jest dobrze- odetchnęłam z ulgą.
- Nie martw się, nie raz jeszcze rozwalę sobie łepetynę- zaśmiał się przez co oberwał w ramię.
Ja też postanowiłam się położyć.
Ułożyłam się pod ścianą niedaleko przyjaciela. Zastanawiając się co teraz robi Aza odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Minęła może z godzina. Nie wiem dlaczego, ale miałam dziwne uczucie, że zsuwam się do tyłu. Sądząc, że to sen nie otwierałam oczu. I wtedy to uczucie znacznie się nasiliło a ja gruchnęłam o ziemię co zmusiło mnie do otworzenia gałek ocznych.
Zjeżdżałam w dół jak po jakiejś podziemnej zjeżdżalni. Szybkim ruchem zmniejszyłam moją torebkę i schowałam ją do buta. Nie krzyczałam, wciąż miałam uczucie, że to sen.
Jednak, gdy trasa się skończyła a ja boleśnie poturlałam się po drewnianej podłodze odkryłam że to jawa.
W mgnieniu oka zostałam porwana przez niskie, bladożółte stworzenia.
Nie no teraz to już naprawdę zajebiscie! Trafiłam do królestwa goblinów. Shit!
Założyli mi (zdecydowanie za duże, choć tego nie wiedzą) metalowe kajdany i brutalnie zmusili mnie do marszu. Pewnie prowadzą mnie do władcy. Ciekawe, skoro ja tu trafiłam.. To reszta pewnie też. Chyba...
Podróż ciągnęła mi się w nieskończoność. Wreszcie znaleźliśmy się na drewnianym pomoście prowadzącym do tronu. Nagle się zatrzymaliśmy.
- Czemu stoimy?- spytałam jak gdyby nigdy nic.
- Bo nie idziemy.
Brawo! Super odpowiedź.
Zauważyłam krasnoludy również pojmane i prowadzone pod oblicze Goblina. Czyli się nie rozdzielimy.
Idą prostopadle do przedniej części tego czegoś, co nazywają tronem. Ja jak przejdę tym pomostem na którym jestem wyszłabym od tyłu dokładnie po lewej stronie. Rozbrzmiała okropnie straszna muzyka jeżeli to jedyne określenie a Wielki Goblin zaczął.. coś śpiewać. To ja już na bank wolę nudną melodyjkę elfów z Rivendell.
- Idziemy- warknął jeden z goblinów popychając mnie do przodu, kiedy muzyka się skończyła.
- Co tak nerwowo- przewróciłam oczami.
Akurat zdążyłam kiedy broń krasnoludów została odebrana i rzucona na podłogę.
- Kto śmie wchodzić uzbrojony po zęby do mojego królestwa?- spluną Wielki Goblin.- Szpiedzy? Złodzieje? Mordercy?!
Widząc poważną minę Bofura chciało mi się śmiać.
- Krasnoludy, wasza wysokość- powiedział złośliwie jeden z poddanych.
- Krasnoludy- powtórzył z uniesionymi brwiami.
- Byli we wschodnim zaułku.
- Nie stójcie tak! Przeszukać ich! Każdą dziurę! Każdą...
Przerwał, kiedy mnie spostrzegł.
- Ty tutaj?- zdziwił się.
- Też się cieszę, że cię widzę, wasza wysokość- dodałam z przekąsem.
- Co ty tu robisz?- zawołał jeden z krasnoludów.
- W zasadzie to samo co wy. Ale za to tak się cieszę, że ktoś mnie raczył zauważyć.- klasnęłam w dłonie.
Wielki Goblin coś do mnie mówił, ale ja nie słuchałam, ponieważ zobaczyłam osobę, której spodziewałam się tu najmniej.
- Max?
Wymieniona osoba przerwała zajęcie i odwróciła się.
- Selly?
- Maxio!
Podeszłam do niego, przez co wyprostowałam ręce w dół i spadły mi kajdanki. Machnęłam na to ręką.
- Rany, przyjacielu, kope lat!- powiedziałam wpadając mi w objęcia.
- Kope lat, nawet miesiąc nie miną- zaśmiał się.
Max jest takim pół elfem pół Hobbitem: jest niski jak Hobbit, lecz z wyglądu wygląda jak elf, ma ciemną karnację i białe, nie równo obcięte włosy, które opadały mu na prawą część twarzy.
- Co ty tu robisz?- spytałam puszczając go.
Rozrjrzał się samą głową.
- Ja tu mieszkam- powiedział zmieszany.
Zrobiłam zdziwioną minę.
- Tutaj?- spytałam wskazując palcem ziemię.
Wzruszył ramionami kiwając głową.
- Jakim cudem pozwoliłeś mu tu mieszkać?- spytałam Wielkiego Goblina że zmarszczonymi brwiami.
Spojrzał na mnie okiem ryby.
- Nie musisz wiedzieć- burknął.
Przewróciłam oczami z lekkim uśmiechem. Cieszy się, że mnie widzi.
- Moim zdaniem wasza guzowatość, to sprzymierzeńcy elfów- powiedział jeden z goblinów podając mu złoty świecznik, z worka Noriego.
- Zrobiono w Rivendell- odczytał na spodzie z kpiną- Pff.. Druga Era. Bez wartości.
Wyrzucił go za siebie. Ja i Dori spojrzeliśmy na Noriego że zdziwieniem.
- To tylko pamiątki- szepnął obronnie rudowłosy.
- Po jakiego grzyba tu przychodziłeś- szepnęłam Maxowi na ucho.
- To tu mi było najbliżej.- odszepnął.
- Co tu robicie?- kontynuował swoje przesłuchanie.
Thorin chciał wysunąć się na przód, lecz powstrzymał go Oin.
- Spokojnie, ja to załatwie- powiedział i sam wysunął się naprzód.
- Żadnych ściem! Mówcie całą prawdę!- zarządził Goblin siadając na swoim tronie.
- Głośniej! Twoi chłopcy zdeptali mi trąbkę!- zawołał przygłuchy krasnolud unosząc spłaszczony przedmiot.
Ja i Max nabraliśmy głośno powietrza by się nie roześmiać.
- Zaraz zgniotę coś więcej!- krzyknął wściekły idąc w ich stronę.
Sobie posiedział.
- To ze mną powinieneś rozmawiać!- wyskoczył nagle Bofur.
Goblin opuścił ręce patrząc na niego ze zniecierpliwieniem.
- Szliśmy sobie drogą.. A w zasadzie ścieżką- zaczął krasnolud po chwili namysłu- a nawet nie ścieżką tylko szlakiem.. W każdym bądź razie szliśmy ni to drogą ni ścieżką ni szlakiem.. A potem przestaliśmy...
Podczas tego jakże mądrego monologu Wielki Goblin patrzył na niego ze znużeniem.
- Zrobił się problem, bo następnego dnia mieliśmy być w Dunlandzie...
- U dalekich krewnych!- dodał Gloin.
- Ze strony mojej matki...
- CISZA!- krzyknął Goblin.
Jego poddani skulili się że strachu. Bofur zamknął otwarte usta.
- Skoro nie chcą mówić, będą cienko śpiewać. Dajcie miażdżarkę! I łamacz kości! Najpierw.. ty!
Wskazał na mnie. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
- Zaczekaj!- zawołał Thorin wychodząc przed kpmpanie.
- Proszę, proszę, proszę- zaśmiał się Goblin- Którz to? Thorin, syn Tharina, syna Throra. Król pod Górą.
Ukłonił się. Gobliny zaśmiały się, a Thorin dalej zachował swą dumę.
- Och, byłbym zapomniał! Góry już nie masz! I nie jesteś królem. Czyli jesteś nikim- powiedział Goblin złośliwym tonem.
Zacisnęłam pięści. Z tyłu głowy moje włosy zrobiły się rude.
- Znam kogoś, kto dobrze zapłaci za twoją głowę. Wiesz o kim mówię.. O twoim dawnym wrogu... o bladym orku na grzbiecie białego warga.
- Azog Plugawy został pokonany- warknął Thorin- Zginą na polu bitwy dawno temu!
- Sądzisz, że dni jego plugastwa minęły?- spytał i się zaśmiał.
Teraz moje włosy były paletą kolorów: koloru złotego, rudego i siwego.
Więc żyje...

*

- Więc Selly- z zamyślenia wyrwał mnie głos Goblina.- Podobała ci się moja kompozycja?
Spojrzałam na niego zdezoriętowana. Przez chwilę przebierałam z nogi na nogę.
- Poradzisz coś?- spytałam Maxa.
Pokręcił głową. Westchnęłam ciężko.
- No więc.. kapelę bym wyrzuciła. Muzyka- beznadziejna. Słowa.. mogą być, choć bym je jeszcze zmieniła. Weźcie sobie kupcie normalne instrumenty, oszaleć można! Co za badziew w ogóle!
- Coś.. jeszcze?
- Bardzo dużo!
- Jak jesteś taka mądra, to przedstaw jakąś normalną piosenkę- fuknął.
- Jasne! Spoko! Zaraz ci napiszę.
- Pomogę ci- oświadczył Max.
- No ba! Napiszemy mu taką piosenkę, że spadnie z tego tronu- burknęłam wyciągając notatnik.
Podczas, gdy bazgrałam coś w nim a Max pochylił się nademną, krasnoludy patrzyły na nas z zaciekawieniem i z irytowaniem a do nas jechały powoli gobliny z machnami tortur.
Kiedy skończyliśmy z trudem kryliśmy śmiech. Patrzyliśmy z rozbawieniem na króla tej szarady.
- Napisaliście ją?- zdenerwował się.
- Tak, niby tak- powiedziałam drapiąc się po głowie.
- To na co czekacie?!
Ale po co te nerwy insekcie?
Dostawiając nogi do nogi, pstrykając palcami w rytm ja zaczęłam gwizdać a Max mruczeć. Po wstępie zaczęłam śpiewać:

Goblin jesteś chłop jak dąb
Może dąb, niestety głąb
Don't worry, be happy
Swoich ludzi masz już dość
Więc im dajesz mocno w kość
Don't worry, be happy
Don't worry, be happy now

U-u-U-u
Don't worry
U-u-U-u
Be happy
U-u-U-u
Don't worry, be happy
U-u-U-u
Don't worry
U-u-U-u
Be happy
U-u-U-u
Don't worry, be happy

- Drugiej zwrotki nie zdążyliśmy napisać- wyjaśniłam.
Wielki Goblin patrzył na nas z przymróżonymi oczami a krasnoludy nawet nie chciały ukryć swojego rozbawienia.
- Zabić ich- mruknął.
- Oj nie martw się, bądź szczęśliwy- powiedziałam i wybuchłam śmiechem z Maxem.
- Zabić ich!!- ryknął władca.
- Wiesz mi, jak wyjdziemy z tego cało, to przeniosę cię do Rivendell- szepnęłam Maxowi na ucho- Tam będziesz miał prawdziwy dom..
Pokiwał głową.
Nie wiem dlaczego, ale w jednej chwili wybuchło straszne zamieszanie: gobliny rzuciły się i na nas i na krasnoludy chcąc nas zaprowadzić do machin. Stawialiśmy opur, ale na marne. Myślałam, że to koniec, kiedy stał się cud.

(Nie)zwykła PodróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz