- Świetnie ci idzie- pochwaliłam to w drodze powrotnej- Jestem pod wrażeniem. Tylko teraz mi nie mów, że nic nie umiesz.
- Nic nie umiem. Wciąż plączą mi się nogi- jęknął.
- Bez przesady. Nie jest tak źle. Będzie dobrze!
Patrzył na mnie cały czas.
- O co chodzi?
- Chciałem cię o coś zapytać, ale zapomniałem o co.
- Uuu skleroza!- zaśmiałam się i rozczochrałam mu włosy.
- Taa, chciałabyś.
Byliśmy już blisko wyjścia, kiedy stało się nieszczęście.
Potknęłam się o kamień i wszystkie metalowe rzeczy które trzymałam na przedramionach, upadły na ziemię z ogromnym hukiem. Nie myślicie sobie, że byliśmy jedynymi, żywymi istotami w tym tunelu. Małe stworzonka z czarnymi skrzydłami, porośniętym futerkiem brzuchem, wielkimi uszami i czarnymi, małymi oczkami oderwało się od swoich legowisk i spłoszone rzuciły się w naszą stronę. Zaczęłam krzyczeć i piszczeć machając rękoma i nogami jak jakaś wariatka. Bilbo też.
Zostawiliśmy miecze leżące na ziemi i zaczęliśmy uciekać. Mimo iż wybiegliśmy na powierzchnię zatrzymaliśmy się dopiero przy pierwszej latarni.
Serca biły nam jak oszalałe i byliśmy w niemałym szoku.
Słońce zaszło, ale było jeszcze widno.
- Dlatego nie lubię chodzić tam wieczorami i nocą- powiedziałam próbując się trochę rozluźnić.
Hobbit spojrzał na mnie i pobladł lekko.
- Co się stało?
- Twoje włosy...- uniósł powoli palec- Ty siwiejesz!
Spojrzałam na nie. Faktycznie, miałam pojedyńcze siwe kosmyki. Wiedziałam że się pojawią.
- To nic- zarzuciłam włosy za ramię.
Baggins uderzył się z otwartej dłoni w czoło.
- Już wiem o co cię chciałem zapytać- zawołał- Selly! Pamiętasz trolle? Kiedy cię obrazili twoje włosy zrobiły się rude. Jak to zrobiłaś?!
To będzie długi wieczór...
- Niewiem jak ci to wyjaśnić...
- Mową lakoniczną.
Spojrzałam na niego dziwnie.
- Krótko i na temat- wywrócił oczami.
- No to chodź. Powiem ci po drodze.
Ruszyliśmy spacerkiem. Patrzył na mnie że zniecierpliwieniem. Jak dziecko.
- Jak już wiesz, jestem czarodziejką...
- Naprawdę? Nie bo nie wiedziałem.
Spojrzałam na niego groźnie i kontynuowałam.
- Jeszcze w czasie mojej wędrówki (misja: odnaleźć Bofura) odkryłam w sobie coś nowego. Im bardziej się wściekałam, tym bardziej moje włosy stawały się rude, im bardziej się bałam, bardziej siwiałam, im bardziej mi było zimno, moje włosy robiły się białe jak śnieg...
- Naprawdę?- zdziwił się.
Pokiwałam głową. Nagle się zatrzymał. Zmarszczył brwi w skupieniu.
- Co znowu?- spytałam.
Kiwał się z przodu na przód.
- A co by się stało... gdyby twoje włosy.. zrobiły się całe rude, siwe lub białe?- bał się o to zapytać.
Zapadła cisza. I co ja mam mu teraz odpowiedzieć.
- Jeszcze tego nie doświadczyłam. Ale jakby tak się stało... to by była ostatnia chwila mojego życia.
- To znaczy?!
Westchnęłam ciężko.
- Jakbym zafarbowała na płomienie rudo, to pewnie bym eksplodowała. Bez powrotnie- mówiłam nie patrząc na niego-.. Istnieje coś takiego, jak "umrzeć że strachu", i tak by się też stało, gdybym osiwiała. Natomiast, gdybym zmarzła a włosy by mi zbielały.. zamieniłabym się w sopel lodu.
Uff.. skończyłam. Powoli podniosłam głowę by na niego spojrzeć. Stał nieruchomo, wyglądał jakby miał za chwilę zemdleć. I po jakiego mu to mówiłam?!
- To idziemy?- najgłupsze wyjście z sytuacji.
Nie czekając na odpowiedzieć ruszyłam pierwsza. Po chwili do mnie dobiegł. Ku mojemu zdziwieniu był rozpromieniony.
- Nieźle. Mogę cię teraz pilnować, żeby nic ci się nie stało.
- No super! Jeszcze niańki mi brakuje!
- Od tego masz mnie- uśmiechnął się.
- I co ja bym bez ciebie zrobiła- westchnęłam pobłażliwie kręcą głową.
- Oj nie wiem, nie wiem.
Wróciliśmy na miejsce. I zobaczyłam go.
Stał oparty o kolumnę rozmawiając z Dwalinem. Osiłek stał tyłem Do mnie więc mnie nie zobaczył.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie wiem dlaczego, ale poczułam ciepło w środku. A jak uśmiechnął się do mnie lekko myślałam że padnę. Zarumieniłam się odwzajemniając gest. Kurczę, jak Baggins to zobaczy to będzie się nabijał. Szybko ruszyłam dalej.
Usłyszałam jego chichot.
- Selly!- przyciągnął samogłoski.
Odwróciłam się gwałtownie. Stał z chytrym uśmiechem i dłońmi w kieszeni marynarki.
- Czy ty przypadkiem nie zakochałaś się w naszym Thorinie?
No i wywołałam wilka z lasu.
- Nie wiem o czym mówisz- odparłam obojętnie.
- No jasne.- wyminął mnie- Widzę że coś się kroi.
- A co ty o mnie wiesz?- droczyłam się z nim.
- Jesteś moją najlepszą psiapsiułą.
- Chyba nie mówisz poważnie- udałam, że się przejęłam.
- Więc?- patrzył na mnie wyczekująco.
- No ale nawet jeśli.. ale nie mówię, że na pewno tak jest.. to on jest księciem, przyszłym królem, a ja...
- Zwykłą dziewczyną z wioski?- dokończył.
Kopnęłam kamyczek na drodze.
- Tak, jestem zwykłą dziewczyną- burknęłam.
Stałam parę kroków przed nim. Czułam jego wzrok na plecach.
- Wiesz co? Rozmowę z Elorndem odłużmy na jutro. Jestem już zmęczona. A teraz chodź do Luny i Sandi.
- Do kogo?
- Sandi to nowa siostra Luny- wyjaśniłam- Idziemy?
- Jak chcesz- wzruszył ramionami.
- Ale ja tego tak łatwo nie zostawię- odczytałam jego myśli (mogę czytać i rozmawiać z kimś w myślach. Jednak staram się rzadko to robić, ponieważ szybko tracę energię)
Czarnowłosa, zaprosiła nas do domu.
Sandi ma za to rude włosy po ich ojcu. Spała słodko w swoim łóżeczku.
Luna jak to Luna, z entuzjazmem opowiadała co dziś robiła z Hubertem.
- Mają się mu sobie- powiedział do mnie Bilbo.
Kiwnęłam głową.
- Nie od dziś.
Ja oczywiście nie słuchałam paplaniny elfki. Siedziałam z ramiononami i głową położoną na oparciu kojca patrząc w spokojnie śpiącą dziewczynkę. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek zagrzeję gdzieś miejsce, czy znajdę tą jedyną i najwspanialszą miłość, czy będę miała rodzinę, czy moje życie się ułoży i czy w końcu będzie miało sens.
CZYTASZ
(Nie)zwykła Podróż
Fanfiction(***)- Kiedy odjechałaś tak strasznie się o Ciebie bałem. (...) Miałem ochotę wskoczyć na konia i jechać za Tobą... ale pomyślałem, że możesz nie chcieć mnie znać. - Nawet nie wiesz co ja przeżywałam.- powiedziała- Płakałam nocami. Chciałam wrócić...