Wschodzące, ciepłe słońce lata padło przez okno wprost na moją twarz. Otworzyłam oczy. Jestem bardzo połączona z naturą, więc.. jak słońce wstaje to ja też. Nie zbyt to fajne, ale przyzwyczaiłam się. Wstałam i dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo jestem obolała. Cóż, spanie w fotelu nie należało do najprzyjemniejszych. Nagle usłyszałam jakiś hałas. Zatrzymałam się w połowie rozciągania. Ów dźwięki dochodziły z zewnątrz. Otworzyłam szerzej oczy. Jak opatrzona dopadłam drzwi wejściowych. Biegłam, rzecz jasna, na palcach by nie obudzić reszty.
- Odbiło ci?!- syknęłam przekraczając próg.
Moja biała klacz o czarnej grzywie wyraźnie się oburzyła. Zarżała.
Westchnęłam ciężko.
- Dziesiaj nie odpuścisz?
Jej postawa mówiła samą za siebie.
- Dobra, dobra. Daj mi sekundę- i wróciłam do środka.
No nic, poświencę się. Jej zdaniem, jak od wschodu słońca nie wyruszy to stanie się powolna i słaba. Co za bzdety! Ale to koń i nic się na to nie poradzi.
Po rozczesaniu włosów splotłam je w warkocza podobnego do warkocza Fiony ze Shreka. Żeby krasnoludy się nie martwiły (zwłaszcza mój troskliwy braciszek) zostawiłam im kartkę. Położyłam ją obok Thorina. Przejrzałam mu się. Wyglądał tak uroczo kiedy spał. Tak bardzo bym chciała, żeby wszystko między nami było okej. A nie jest? No chyba nie, skoro sobie wszystkiego nie wyjaśniliśmy.
Pochyliłam się nad nim i złożyłam na jego policzku delikatny, prawie niewyczuwalny pocałunek.
Ponieważ Elen znów dawała o sobie znać, chwyciłam torebkę i wyszłam.
- Jaka ty jesteś niecierpliwa.- westchnęłam nim pogalopowałam przez siebie.*Thorin*
Kiedy się obudziłem się z jakieś pół godziny po szóstej. Rozejrzałem się po pokoju wciąż nieprzytomnym wzrokiem. Kogoś mi brakowało. Wstałem i zauważyłem złożoną karteczkę obok mojego legowiska.
Rozłożyłem ją. Zawsze rozpoznam to pismo.Ruszajcie bezemnie. Dogonię Was. PS. Nie martw się.
Wpatrywałem się jeszcze chwilę w napis i poszedłem obudzić resztę kompanii.
*Selly*
Zgrabnie przeskoczyłam kolejny przewrócony pień drzewa. Najwyraźniej moją Elen nie miała dość.
- Już wystarczy!- oznajmiłam zatrzymując się.
Klacz zbuntowała się.
- Zobacz jak już późno! Jak ich zgubimy to będzie lipa!- Nie dawałam za wygraną.
W końcu koń dał się przekonać w wróciliśmy do Hobbitonu.
Lecz dom był pusty. Spod norki zniknęły też kuce. Szlag! Spozniłam się!
Zawróciłam z powrotem. Niestety po drodze przestraszyłam jakąś Hobbitkę, która upuściła kosz i słoiki jej się zbiły.
- Przepraszam!- zawołałam.
Miałam jechać dalej, kiedy usłyszałam coś interesującego.
- Czy wyście wszyscy powariowali?!- krzyczała Hobbitka wymachując rękoma- Najpierw jeden gnał nie wiadomo gdzie, a teraz to! Co za dzień jak Boga kocham.
- A kim był ten KTOŚ?- spytałam.
- Nie jaki Pan Baggins - burknęła.
- Aha, a kiedy dokładnie?
- A licho wie! Może z jakieś piętnaście minut temu..
- Rany.. dziękuję pani!
Miałam ruszyć kiedy przypomniałam sobie o bardzo istotnej rzeczy.
Wyjęłam różdżkę i delikatnie nią machnęłam. Wtedy wszystkie szklane kawałki złączyły się z powrotem w słoiki, jakby ktoś puścił film od tyłu. Napełnione tym czym były wskoczyły do wiklinowego koszyka.
- Proszę, naprawiłam szkody- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Sąsiadka Bilba patrzyła na mnie jak na kosmitę.
- No to... Do widzenia. Miłego dnia życzę!- rzuciłam pośpiesznie i poznałam do przodu jak błyskawica.
Po drodze nie mogłam się powstrzymać od chichotu. Jej mina, bezcenna.
Po kilku minutach jazdy w jakimś lesie zobaczyłam daleko przed sobą biegnącą postać. Miała czerwoną marynarkę, skórzany plecak a w dłoni trzymał jakiś papier.
- BILBO!- krzyknełam hamując konia.
Niziołek odwrócił się zdziwiony.
- Selly? A co ty tu robisz?- spytał zwalniając kroku.
- Mogę Cię zapytać o to samo.- zauważyłam jadąc powoli obok niego- Powiedzmy, że trochę się spóźniłam. A ty co? Zmieniłeś jednak zdanie?- uśmiechnęłam się cwaniacko.
- To była nagła myśl i tyle- mruknął.
- To może Cię podwiozę?
Spojrzał na mnie z przestrachem a potem niepewnie na moją klacz.
- Wiesz.. chyba jednak dojadę na piechotę.
- Jak chcesz. Choć pewnie krasnoludy są już daleko i nie dogonisz. No nic, miłej drogi życzę.
Odjechałam kawałek, kiedy usłyszałam ciche "zaczekaj". Ha ha, ja i mój dar przekonywania.
Zatrzymałam się i zaczekałam aż do mnie dojdzie.
- Niech ci będzie- wywrócił oczami.
Po nie udanych próbach wejścia na konia pomogła mu.
- Złap się mocno.
Nie pewnie położył mi dłonie na talii.
Ruszyłam cwałem, poczułam, jak zachwiał się na siodle i ścisną mnie tak mocno aż zabrakło mi tchu.
- Mówiąc złap mnie mocno, nie znaczy że masz mnie udusić, Bilbo.
- Przepraszam. Ale następnym razem ostrzegaj jak masz zamiar od razu wystartować z ogromną prędkością.
- Niedługo sam będziesz tak jechać- zaśmiałam się.
- Po moim trupie- mruknął.
Przemierzaliśmy trasę z tą samą prędkością. Elen co jakiś przeskakiwała sobie przez przeszkody po bokach drogi. Jest żywiołowa i lubi adrenalinę. Jak ja.
Wreszcie w oddali zobaczyliśmy kolumnę ciągnących się kucyków. Stanęłam by wysadzić Hobbita. Biedak ledwo trzymał się na nogach.
- A na nas zaczekać to niełaska- zawołałam oskarżycielksko. Krasnoludy jak na komendę stanęły i odwróciły do nas głowy.
- Podpisałem- powiedział Bilbo podając kontrakt Balinowi.
Ja podjechałam na początek kolumny, gdzie stał czarny kucyk z Thorinem na grzbiecie.
- Myślałem, że nas opusciłaś- zaczął rozmowę nie patrząc na mnie.
- Ja? W życiu!
Nie mieliśmy odwagi spojrzeć sobie w oczy.
- No i co ja teraz z Tobą zrobię, Elen- westchnęłam.
- A co się stało?
- Ty nawet nie wiesz ile ona ma energii w sobie. Ja idzie stępem to się nudzi i zaczyna gwiazdorzyć. A wasze kuce się szybko zmęczał w galopie.
- To co zamierzasz?
- Nie wiem. Pogalopuję z nią trochę może się zmęczy.
- Wszystko się zgadza- oznajmił Balin po sprawdzeniu kontrakt- Witamy w kompanii Thorina Dębowej Tarczy.
Mrugnął do niego i się uśmiechnął. Krasnoludy zawiwotały. Bilbo odwzajemnił uśmiech. Thorin przewrócił oczami odwracając głowę.
- Dajcie mu konia- zarządził niechętnie.
Hobbit jęknął cicho. Dostał śliczną, brązową klacz z blond grzywą. Po tym jak się na nią wdrapał ruszyliśmy dalej. Krasnoludy zaczęły rzucać do siebie woreczki z pieniędzmi.
- O co chodzi?- spytał Baggins Gandalfa.
- Zakładali się czy jednak zmienisz zdanie.
- Skąd ja to znam- zaśmiałam się- Znając życie większość uważała, że nie.
Czarodziej pokiwał głową.
- A ty?- spytaliśmy równocześnie.
- Ehh...- westchnął. W tym momencie złapał lecącą do niego sakiewkę- Ja, mój drogi, nigdy w Ciebie nie wątpiłem.
Nie usłyszałam ich dalszej rozmowy. Całą moją uwagę skupiłam na drzewie koło naszej ścieżki.
Czy to możliwe?
Podjechałam pod niego zadzierając wysoko głowę. Tak! Widzę ją! Tylko, jak ją zdjąć?
Stanęłam na siodle, co nie było dla mnie olbrzymim problemem, już nie raz tak robiłam. Podskoczyłam próbując jej dosięgnąć. No nie, dalej jestem za niska.
Zeklnęłam pod nosem. Wzrokiem wyszukałam jakiś kamieni. Przyleciały do mnie za pomocą magii. Rzuciłam jeden- Nie trafiłam. Rzuciłam drugi- pudło.
- Selly, co ty robisz?- spytał Nori, kiedy kompania na chwilę stanęła, bo Bilbo zorientował się, że nie wziął chusteczki.
- Coś co nie powinno Was interesować- burknęłam.
Miałam pod nosem swój najcenniejszy skarb i nie mogłam go zdobyć. Fuck!
Nagle wpadłam ma pomysł. Pomysł genialny i szalony.
- Elen- szepnęłam.
Klacz zaczęła się cofać, jakby czytała mi w myślach. Wciąż stałam w siodle. Zatrzymała się w odpowiedniej odległości od drzewa. Kuce kompanii powoli ruszyły do przodu.
- To zaczynaj.
Elen rozpędziła się. Kiedy była przy drzewie wykonała skok. A ja wyskoczyła w powietrze i... TAK!! MAM JĄ!
Zgrabnie wylądowała na siodło oglądając to cudo w dłoni.
A był to dziwny rodzaj broni: drewniany miecz na krawędziach miał małe, ostre kamyki. Jego rączka była z długiego i mocnego kija zakończonego czymś ostrym. Z kija niczym kolce wystawały odłamki szkła.
- Selly! Oszalałaś?!
I zacznie się ochrzan od kuzyna.
- Niby w czym?- spytałam niewzruszona.
- Już ty dobrze wiesz! Chciałaś sobie kręgosłup złamać.
- Przepraszam tato.- rzuciłam siadając po turecku.
- A co to w ogóle jest?- spytał Ori.
- Wyobrażacie sobie?- spytałam kompletnie co ignorując- Małe, przerażone dziecko w wielkim świecie, stworzyło coś, co pomogło mu się bronić przed wrogami...
- O czym ty mówisz?- przerwał mi Gandalf.
Zamrugałam oczami, by pozbyć się łez wzruszenia.
- O sobie.Urodziłeś się i wychowałeś wśród wzgórz i rzek Shire. Wśród wszelkich wygód i beztrosk. Ale dom zostawiłeś za sobą. Przed Tobą świat.
****
To niesamowite, że każdy mój rozdział ma ponad 1000 słów *.* Miłego czytania.
CZYTASZ
(Nie)zwykła Podróż
Fanfic(***)- Kiedy odjechałaś tak strasznie się o Ciebie bałem. (...) Miałem ochotę wskoczyć na konia i jechać za Tobą... ale pomyślałem, że możesz nie chcieć mnie znać. - Nawet nie wiesz co ja przeżywałam.- powiedziała- Płakałam nocami. Chciałam wrócić...