15

724 46 3
                                    

Gdy się obudziłem Niall spał obok mnie. Pocałowałem go delikatnie w usta. Przez co obudził się. Otworzył swoje piękne oczy, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szczęśliwy.
-Dzień dobry mój kwiatuszku.-powiedział całując moje usta.
-Dzień dobry moja Alfo.-powiedziałem szczerząc się do niego. Po tym jak umyto nas i ubrano poszliśmy do jadalni gdzie czekała na nas moja siostra, Haz, Louis i Liam. Wczoraj moi rodzice i brat wyjechali. Usiadłem przy boku Niall'a a mój mąż ba szczycie stołu. Zaczęliśmy posiłek. Nałożyłem sobie mięso, owoce i warzywa już miałem zjeść kiedy poczułem obrzydliwy zapach wieprzowiny. Od razu upuściłem widelec. Zobaczyłem że moja siostra za chwile zje to mięso.
-Asala nie jedz!-krzyknołem po Arabsku. Upusciła widelec tak samo jak ja. Wszyscy na mnie spojrzeli.
-Skarbie co się stało?-zapytał Niall.
-Wieprzowina. -powiedziałem a mój mąż wziął mój widelec i spróbował mięsa. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Liam mógłbyś przyprowadzić tu wszystkich kucharzy.-poprosił Ni, a Liam poszedł wykonać polecenie. Nikt się nie odzywał. Po chwili Li wrócił do jadalni ze wszystkimi pracownikami kuchni. Patrzyli na nas ze strachem.
-Chciałem się dowiedzieć kto zrobił to mięso.-powiedział wskazując. Po chwili do przodu wyszła młoda dziewczyna.-Wiesz co to za mięso?-zapytał mój mąż.
-Wieprzowina.-powiedziała jakby nie wiedziała o co chodzi.
-No właśnie. Z tego co pamiętam od kąd to ja jestem królem wieprzowina jest zabroniona na wszystkich posiłkach kiedy jest obecny mój mąż i jego rodzina.-powiedział wkurzony Niall. Dziewczyna trzęsła się ze strachu. Podeszłem do męża, nachyliłem się nad jego uchem.
-Spokojnie kochanie bo zaraz wszyscy będą się ciebie bać.-wyszeptałem i pocałowałem go w policzek. Po chwili Niall się uspokoił. Podszedłem do tej dziewczyny. Patrzyła na mnie wystraszonym wzrokiem.
-Nie bój się nic ci nie zrobię.-powiedziałem do dziewczyny.-Od kiedy tu pracujesz?-zapytałem uprzejmie.
-Od dzisiaj.-odpowiedziała.-Przepraszam.-dodała.
-Nic się nie stało, ale już pamiętaj.-powiedziałem. Nagle do jadalni weszła niania z moimi skarbami. Podeszła do mnie i się układała.
-Przepraszam wasza wysokość że przeszkadzam ale dzieci są głodne.-powiedziała do mnie podając mi mojego synka. Niall podszedł bliżej i wziął maszą księżniczkę.
-Nic się nie stało.-powiedziałem całując mojego synka w policzek ma co zchichotał. Poszedłem z Ni do pokoju obok gdzie na karmiłem moje skarby. Po skończeniu wróciliśmy do jadalni i zjedliśmy śniadanie. Po południu pojechałem z Louis'em i Liam'em do szpitala gdzie czekał na nas senator. Weszliśmy do środka, wszyscy na nasz widok kłaniali się. Poszliśmy na odział dziecięcy. Gdy weszliśmy do sali zobaczyliśmy mnóstwo dzieci z chłopskich rodzin i sierot. Najwięcej było noworodków. Jedna z pielęgniarek do nas podeszła. Ukłoniła się przed de mną i Lou.
-Dzień dobry wasze wysokości.-powiedziała.
-Dzień dobry.-powiedziałem. -Jak masz na imię?
-Amelia.-odpowiedziała.
-Miło mi cię poznać.-powiedziałem.-Co dolega tym wszystkim aniołkom?-zapytałem.
-Niektóre z nich są chore a resztę przeprowadzili rodzice bo nie mają ich z czego utrzymać. Lepiej żeby były tutaj niż żeby umarły albo zostali zaprowadzi do uzdrowicieli.-powiedziała ze smutkiem.

Destiny(Ziall,Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz