- Wiesz moja babcia umarła na raka, niezbyt fajna sprawa. - poprawił swoją czapkę.
- Uhhh ta .. chcesz coś konkretnego ? - zapytałam zła. Nie będzie mnie pajac pouczał.
- A mama mi mówiła, że jesteś miła. - zaśmiał się i o rajuśku on się tak pięknie śmiał. To było coś jak taki bardzo męski, bardzo seksowny chichot.
Posłałam mu zdziwione spojrzenie.
- O co ci chodzi człowieku ? - rzuciłam papierosa na ziemię i zdeptałam butem.
- Harry Styles. - wyciągnął rękę w moim kierunku.
- No a do czego mi to niby potrzebne? Ja jestem Zoey a tu Harry. - rozejrzałam się. - No popatrz nic się nie zmieniło.
- A więc widzisz Zoey przyszedłem odebrać projekty Ann Styles.Może teraz moje nazwisko ci się do czegoś przyda. - zadrwił ze mnie.
- Nie mogłeś tak od razu? Stoję tu i tracę cenne minuty mojego życia..
- Które za niedługo i tak zakończysz przez nałogowe palenie papierosów.. - smutno się uśmiechnął.
- Dobra chodź na górę, nie chcę przebywać z tobą dłużej niż to konieczne.- warknęłam.
Odwróciłam się na pięcie i szłam w kierunku biura.
- Aż taka jesteś szybka? Mi tam pasuje. - dogonił mnie swoimi długimi nogami i objął w tali.
Zrzuciłam jego ręce.
- Uuu niedostępna, lubię takie trudne. - powiedział w moją szyję. I moje serce biło tak mocno, muszę ograniczyć tą kawę.
- Siadaj. - popchnęłam go w kierunku fotela. Niestety pociągnął także mnie w wyniku czego siedziałam na jego kolanach. - Puść mnie ty idioto.
Zaczęłam się wyrywać, a on wtulił się w moje plecy i mogłam poczuć wibracje spowodowane jego śmiechem.
- Puść, puść, głuchy jesteś czy po prostu głupi. - w moich oczach powoli zbierały się łzy. - Harry ...
Niespodziewanie uwolnił mnie ze swojego uścisku, a ja niezauważalnie wytarłam łzy.
- Coś ty taka drażliwa? - spojrzał na mnie.
- Stul pysk przychlaście. - rzuciłam w niego dokumentami. - Wypad.
Na moje szczęście wyszedł.
Chwilę później do biura weszła Diana.
- O patolo widziałaś, czy ty to widziałaś? On miał loki i był młody! Rezerwujemy salę! - skakała podekscytowana.
- Ale, że Harry? - podniosłam głowę.
- O boże on ma jeszcze takie piękne imię. - rzuciła się na mnie i przytuliła mnie. Była jedną z nielicznych osób, które mogły to robić. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku.
- Nie wiem był w czapce. A nawet jeśli to NIE. Nigdy przenigdy za niego nie wyjdę. - stanowczo powiedziałam.
Popatrzyła na mnie niezrozumiałe.
- Po prostu kurwa niee !!!Znowu ten przeklęty dzwonek.
Otworzyłam drzwi, a w nich zobaczyłam zapłakaną Darcy, a parenaście kroków za nią jakąś pijaną kobietę, która wyzywała dziewczynkę.
- Wpuść mnie. - wychrypiała przerażona.
Mała weszła do środka a ja szybko zamknęłam drzwi. Kobieta pukała, a może bardziej próbowała wyważyć drzwi. Po paru minutach przyszedł ochroniarz i wyprowadził ją na dwór.
- W porządku panienko? - zapytał przez drzwi.
- Tak, tak ..
Odwracając się zobaczyłam Darcy trzęsącą się na podłodze. Była brudna i poobijana.
Kucnęłam obok niej.
- To ona cię tak załatwiła? Musimy zadzwonić na policję, wezmą cię do jakiegoś ośrodka. Tam będzie ci lepiej. - cicho do niej mówiłam.
- Do ośrodka? Lepiej? Byłaś tam chociaż raz, że tak mówisz? - rozpłakała się jeszcze bardziej. Wstała i szła w kierunku drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytałam.
- Nie chcesz mnie, rozumiem, ale ja nie wracam do żadnego ośrodka. - otwierała drzwi.
- Wracaj. - złapałam ją za rękę. - Okej, możesz tu trochę zostać.
Podrapałam się zmieszana po głowie.
Dziewczynka rzuciła się na mnie i przytuliła do mojej szyi.
- Kocham Cię. - złożyła buziaka na moim policzku.
Co dziwne nie przeszkadzało mi to.
- Idź się myć, a ja zamówię pizze ..
CZYTASZ
(Not) For sale.
Fanfiction-Jak to szukasz męża? - zapytała zdziwiona. - No tak o, po prostu. - wzruszyłam ramionami. - Na teraz, zaraz? - dopytywała. - Na pojutrze. - odpowiedziałam prosto. - Muszę mieć tą firmę. - Musi być jakiś szczególny? - uśmiechnęła się delikatnie...