-Wiesz muszę iść do pracy. - podniosłam głowę i popatrzyłam na Darcy. - Poradzisz sobie sama ?
- Idę do szkoły. - odpowiedziała mi.
- Ile ty w ogóle masz lat? - zapytałam pakując dokumenty do teczki.
- Sześć. - dalej jadła płatki.
- A mama cię stamtąd nie zabierze ? - nie, że się przejmuję czy coś takiego.
- Raczej nie, pewnie jest na komisariacie. - odłożyła miskę do zlewu.
- No dobra, ubieraj się to cię podwiozę. O której kończysz?
-O 15, ale poradzę sobie sama. Mogę tu jeszcze przyjść? - zapytała.
- Yhmmm. Chodź. - złapała mnie za rękę i zeszłyśmy na dół.
Droga przebiegała wesoło. Mała jakby zapomniała o matce alkoholiczce i zachowywała się jak radosna sześciolatka.
Podwiozłam ją pod szkołę.
- Uważaj na siebie młoda. - krzyknęłam.
- Pa Zoey. - usłyszałam jeszcze zanim odjechałam.Już prawie skończyłam całą papierkową robotę a było tego masakrycznie dużo. Sprawdzałam wszystkie rozliczenia i terminy. Wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Właśnie miałam iść na małą przerwę i zrobić sobie kawę, jednak mój jakże zajebisty plan legł w gruzach, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi a chwilę później brązową głowę pełną loków, która weszła do pomieszczenia.
- Cześć kochanie. - rozsiadł się wygodnie w fotelu i poczochrał swoje włosy ręką.
- Nie mów tak do mnie baranie. - spojrzałam na niego groźnie.
- Oczywiście kochanie. - puścił mi oczko.
- Chcesz coś ważnego czy już mogę dzwonić po ochronę? - uśmiechnęłam się słodko i sięgałam już po telefon, który niespodziewanie został mi zabrany.
- Oddaj to ... - staczam się już. Ja nawet nie mam siły się kłócić.
On jednak nie miał zamiaru realizować moich próśb i tylko uniósł rękę do góry. Nieudolnie próbowałam mu ją odebrać.
- Za jednego, małego buziaka cała będzie twoja. - odpowiedział i nachylił się, a to był idealny moment dla mnie, aby mu ją odebrać.
- Łapy precz zboczeńcu.- fuknęłam.
Opadł zrezygnowany na krzesło.
- Nie rozumiem Cię, dlaczego mnie nie chcesz, przecież jestem zajebisty. Ja sam bym się prosił, żeby ktoś taki jak ja mnie podrywał. - mówił dalej. - Dobra dalej udawaj trudną jeszcze będziesz moja.
- Niedoczekanie twoje Haroldzie.- podał mi teczkę.
- Mama chce żebyś jej tak zamieniła rozmieszczenie. Kuchnia ma być obok ogrodu czy coś takiego. - zadzwonił jego telefon.
Odebrał.
- Muszę uciekać kochanie. - szybko pocałował mnie w policzek i uciekł jakby bał się, że coś mu zrobię. I dobrze. Idiota.
Postanowiłam zostawić wszystko w cholerę. Idę na kawę. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zrobiła po drodze. Wpadłam na kogoś i ucierpiał na tym mój tyłek.
Czyjaś ręka pomogła mi wstać.
- O to znowu ty. - powiedział zadowolony Louis. - Mam szefową niezdarę.
Zaśmiał się dźwięcznie.
- Uważaj bo ta szefowa może cię zwolnić. - zaśmiałam się cicho. - Poza tym za pierwszym razem ty na mnie wpadłeś.
- No widzisz to przeznaczenie. Możemy się żenić. - powiedział wesoło.
- W sumie to nie jest takie najgłupsze, ale po dwóch miesiącach się rozwodzimy. Kupię ci ferrari czy coś. Tylko dlaczego ty nie masz tych ślicznych loczków. - plotłam trzy po trzy.
- Słońce przykro mi ale się z tobą nie ożenię, nawet jeśli miałbym loki. - oznajmił.
- To dziwne. Ale szanuję to. Jesteś gejem? - popatrzyłam na niego.
- Yope. - jego policzki zaróżowiły się delikatnie.
- Idziemy na kawę? - zaproponowałam.
- Muszę to dokończyć. - wskazał na papiery w swojej ręce.
- Ughhrr no nie bądź taki. Ja ci pozwalam. - od kiedy ja potrzebuje towarzystwa? Louis jest takim człowiekiem, z nim się po prostu chce przebywać.
- To idziemy. - i ruszyliśmy w kierunku Starbucksa.A więc mam nową okładkę, która jak dla mnie jest przepiękna. Dokładnie to co chciałam♥ mega polecam tą istotę @Hejkaxx
Jej okładki są przecuuudowne ♡
CZYTASZ
(Not) For sale.
Fanfic-Jak to szukasz męża? - zapytała zdziwiona. - No tak o, po prostu. - wzruszyłam ramionami. - Na teraz, zaraz? - dopytywała. - Na pojutrze. - odpowiedziałam prosto. - Muszę mieć tą firmę. - Musi być jakiś szczególny? - uśmiechnęła się delikatnie...