- Czego ty ode mnie chcesz kobieto o 7 rano w sobotę?! - zapytałam zaspana otwierając drzwi Dianie. - Daj trochę pospać.
- Sorka. Leon strasznie chrapał,a dawno cię nie widziałam. - weszła do domu i od razu pobiegła do kuchni. - Mmm, masz te pyszne płatki.
- Taa częstuj się. - odpowiedziałam z przekąsem i delikatnie przesunęłam Darcy z kanapy, aby zrobić nam miejsce.
Okryłam się kocem i czekałam na Dianę.
- Skąd masz dziecko? - krzyknęła, a jej mina była komiczna.
- Chociaż jej daj się wyspać.- nakazałam jej, a potem opowiedziałam w skrócie historię dziewczynki.
- Wiesz ona jest trochę jak ty z dzieciństwa. - powiedziała mi to nad czym już dawno rozmyślałam.
- Wiem i chyba dlatego tak ciężko mi ją po prostu wyrzucić. - rzekłam zrezygnowana.
- Nikt nie każe Ci jej wyrzucać. Skoro tu jej dobrze to niech zostanie, tylko potem możesz mieć problemy bo jakby nie było przetrzymujesz nie swoje dziecko. - mówiła jedząc płatki.
- Wiem. Tata ma dobrych prawników. Poza tym niby kto doniesie? Jej matka nawet jej nie szukała. Po prostu tak jej na rękę. Nie ma dziecka, nie ma problemu... - trudno było mi o tym mówić.
- Za bardzo się angażujesz. - szepnęła.
- To co mam niby zrobić? Nie mam zamiaru jej zostawić. - powiedziałam twardo.
- Kochanie jednak masz uczucia. - Diana zaśmiała się ciepło. - Jak tam poszukiwania męża idealnego?
- Chujowo. - powiedziałam. - Ughhrr ja muszę mieć tą firmę. Nie po to tyle pracowałam, żeby się nią z kimś dzielić. Zostało mi nieco ponad dwa tygodnie.
- No a ten Harry ?- zasugerowała.- Ma loczki, jest przystojny i coś w życiu osiągnął. - No ale jest totalnym baranem. - walnęłam się poduszką w głowę. - Ja nie chcę męża. Nie chcę nikogo. Jestem zajebiście samowystarczalna.
- Nie było nic o tym, że ma być mądry. Ma mieć loki. Trzy miesiące, podpiszesz papiery, wszystko przejdzie na ciebie i się po cichutku rozwiedziecie. A firma twoja. Tylko trzeba Harrego przekonać. - zasugerowała całkiem dobry plan.
Nagle koc podniósł się, a zaspana Darcy przetarła swoje oczy.
- Zastanowię się. - powiedziałam do Diany.
Darcy wygrzebała się z koca i wygramoliła na moje kolana.
- Kto to jest?- szepnęła mi na ucho.
- To jest Diana, moja przyjaciółka. - powiedziałam.
Diana podeszła do małej.
- Cześć Aniołku. - podała jej rękę.
- Lubię cię. -powiedziała mała. - Zoey jestem głodna.
Moja przyjaciółka zaproponowała, że zrobi jej śniadanie i dzięki Bogu.
- Ale pychotka. - Darcy pomasowała się po brzuszku. - Robisz pyszne jedzonko. A ty Zoey najlepszą pizzę.
- Bo tylko to umie. - zaśmiała się Diana.
Pokazałam jej język.
Kolejne parę godzin spędziłyśmy na oglądaniu bajek i jedzeniu czekolady, którą poczęstowała nas Darcy. Leżałam przykryta kocem po sam czubek nosa, w środku była Darcy, a z prawej Diana.
Przerwał mi dzwonek telefonu. Wyszłam do holu i odebrałam go. Dzwonił Styles z wielkimi pretensjami odnośnie projektu, nie rozumiałam go. Kompletnie nie wiedziałam co jest źle.
- Jadę do firmy. - krzyknęłam wściekła. - Diana zostaniesz z młodą ?
- Oczywiście.
Ubrałam i uczesałam się w ekspresowym tempie.
W holu czekał na mnie mały aniołek z gołymi stopami.
Przytuliła się do moich nóg.
- Ale wrócisz? - zapytała przestraszona.
- Jasneee, że tak. - pocałowałam ją w czoło i wyszłam.Byłam w gabinecie razem z Harrym. Chłopak ubrany był na czarno i miał kapelusz na głowie. - Więc co jest kurwa nie tak? - pytam go już po raz czwarty, a on nie jest w stanie mi odpowiedzieć.
- O jeju no dobra zadzwoniłem, bo chciałem się z tobą zobaczyć, a normalnie byś się nie zgodziła. - zarumienił się delikatnie.
- Ty jesteś głupi czy głupi. Mam wolne a ty zwołujesz mnie tutaj bo chciałeś mnie zobaczyć. Te kudły do reszty ci mózg wyżarły. - A to matoł.
- No uspokój się już. Pójdziesz ze mną na kawę? - zapytał nieśmiało.
- Nie. - pokręciłam głową.
- No ale dlaczego? Jestem fajny i miły. - argumentował.
- Wczorajszy seks się nie udał, że szukasz odskoczni? Po prostu nie. - powiedziałam.
- Zoey jestem tylko facetem, czemu wymagasz ode mnie abstynencji? - był zdziwiony.
- Po prostu uważam, że jeśli by ci serio zależało na mnie to potrafiłbyś utrzymać to coś w spodniach i nie pieprzyć na prawo i na lewo. A skoro ty nie szanujesz mnie to czemu ja mam poświęcać ci czas.
- Najlepiej jest mnie ocenić po paru wydarzeniach. Nic nie wiesz. - rzucił oskarżycielsko.
- Taki dajesz mi się poznać. - powiedziałam zrezygnowana.
- To daj mi to zmienić.- znalazł się zbyt blisko mnie.
Próbował mnie pocałować. Lecz w odpowiedniej chwili odepchnęłam go.
- Widzisz? Grasz dupka. - założyłam ręce na piersi.
- Co jest złego w całowaniu?
- Dużo.
CZYTASZ
(Not) For sale.
Fanfiction-Jak to szukasz męża? - zapytała zdziwiona. - No tak o, po prostu. - wzruszyłam ramionami. - Na teraz, zaraz? - dopytywała. - Na pojutrze. - odpowiedziałam prosto. - Muszę mieć tą firmę. - Musi być jakiś szczególny? - uśmiechnęła się delikatnie...