5 lat później...
Poranne słońce powoli wynurzało się zza gór barwiąc niebo na różowawy kolor. Dochodziła mniej więcej godzina 4.30, gdy w jednej z sypialni rozległ się dźwięk upadającej broni.
- Azza! - dwuskrzydłowe drzwi momentalnie otworzyły się ukazując szczupłą sylwetkę.
Brunetka wyprostowała się, odkładając strzały i rzuciła kobiecie przeciągłe spojrzenie.
- Faris - poprawiła ją, wywracając teatralnie oczami.
- Nie ważne ile razy mnie poprawisz i tak nie zmienię tego w jaki sposób zwracam się do ciebie.
-Nysso...- urwała, wiedząc że nie wygra tej wojny na słowa.
Jest tutaj już piąty rok i zdążyła nabyć sporo doświadczenia oraz wiedzy na temat swojej przyjaciółki, a ściślej mówiąc przybranej siostry. "Nyssa al Ghul- córka przywódcy, uparta i całkiem ciepła osoba." Zapisała niegdyś na kartkach starego dziennika.
Teraz gdy przeszło jej to przez myśl, uśmiechnęła się lekko i wyminęła zadowoloną z siebie Nysse.
- Coś się działo? - spytała zaciekawiona, lecz nie pozwoliła dojść swojej rozmówczyni do głosu. - A no tak! Nic. Bo przecież co może się dziać w samym sercu gór.
- Myślałam, że się przyzwyczaiłaś - mruknęła kobieta, doganiając ją.
Szły wąskim, kamiennym korytarzem, który co chwile rozświetlały niewielkie pochodnie. Chociaż mury trzymały ciepło wczorajszego dnia to i tak Azza poczuła nieprzyjemny chłód, gdy skręciły do jadalni.
Na środku pomieszczenia stał długi stół zastawiony różnymi rarytasami. Ogień stojących świec zamigotał, gdy mężczyzna siedzący na zdobionym krześle odstawił kielich.- Siadajcie -odezwał się i poprawił pierścień na palcu.
Nyssa usiadła posłusznie, po czym kiwnęła głową w stronę siostry. Dziewczyna jednak nie wykonała polecania. Szczupłą dłoń położyła na rękojeści miecza, nadal nie spuszczając wzroku z przywódcy.
- Jestem twoją przybraną córką i sądzę, że jako Ra's al Ghul powinieneś dbać o swoich wojowników - odparła stanowczym tonem.
Zaciekawiony wziął porządny łyk wina i gestem ręki pozwolił by kontynuowała.
- Myślę, że zdobyłam wystarczającą wiedzę by wreszcie dostać zlecenie.
- Azzo nie warto - mruknęła brunetka.
Nie chciała, aby wpakowała się w kłopoty. Od dawna powtarzała w kółko te same słowa. " Jesteś z ligi zabójców, która morduje ludzi, lecz nie oznacza to, że ty też musisz stać się mordercą."
- Wybierając twoje imię... - zaczął Ra's, podnosząc się.- Kierowałem się twoim wewnętrznym pięknem. Tym w jaki sposób przeżyłaś dwa dni na pustkowiu z ciężką raną na brzuchu. Zwróciłem uwagę na to jak zabiłaś sokoła i jaka była twoja wola przetrwania - powoli okrążył stół, delikatnie przejeżdżając dłonią po jego powierzchni.
- Chyba wszyscy wiemy, że zgodnie z kodeksem nie powinnam żyć - rzuciła zgryźliwie.
Kątem oka obserwowała kobietę, dzięki której stoi tutaj cała i zdrowa. To ona uratowała ją przed ostrzem ojca podczas dnia wyboru.
- Od tamtej chwili minęło 5 lat i nie sądzę, żebyś teraz chciała się... - nie dokończył, ponieważ w mgnieniu oka przy jego szyi pojawiło się ostrze Azzy.
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, gdy oślepił ją blask miecza, które łaskotało płaski brzuch. Stali w niepełnym trójkącie. Ona, Głowa Demona oraz Nyssa z wycelowaną bronią we własnego ojca.
- Opuśćcie broń - zza pleców brunetki rozległ się męski głos. Faris westchnęła zrezygnowana.
- No tak...- płynnym ruchem schowała klingę. - Na każdym kroku stoją twoje pachołki. Jesteś Głową Demona przecież nie potrzebujesz straży - rzuciła kpiąco, po czym odwracając się na pięcie wyszła z jadalni.
Szybkim krokiem wróciła do swojego pokoju specjalnie nie zamykając drzwi, przez które po chwili wkroczyła zdenerwowana Nysaa.
- Co to było? - spytała, odprawiając strażnika skinieniem głowy, lecz nie usłyszała odpowiedzi. - To zabrzmiało jak wyzwanie.
- Jakoś mnie to nie obchodzi - mruknęła i zarzucając na ramię skórzaną torbę wyszła na balkon.
- Mam cię kryć, prawda?
- Jadę do miasta - oznajmiła beznamiętnie. - Czas wyrwać się z Nanda Parbat.
CZYTASZ
A gdy zapadnie zmrok
FanfictionZwiastun : https://www.youtube.com/watch?v=3J2a_Pim3R0 Allison Conor to przeciętna dziewczynka mieszkająca w dość odludnym miejscu. Zmuszona wysłuchiwać poematów i prac swojego chorego na raka ojca archeologa , codziennie wykonuje zwykłe nudne obow...