Rozdział 2. W blasku dnia

1K 74 2
                                    

Na zegarku mniej więcej dochodziła 7.10, gdy Azza w końcu przedarła się nie zauważona przez patrol ligi i skierowała się do pobliskiej doliny. Tam, ukryła swój strój składający się z pancerza, który miał ją chronić przed nagłym atakiem, po czym wymieniła go na zwykłą, lekko ukurzoną koszulkę, wytarte jeansy oraz skórzaną kurtkę. Nie wolno jej było pokazywać się w całym rynsztunku, więc miecz przykryła niedbale kamieniami i mchem. Jedyne co, to zabrała mały srebrny nożyk, który schowała w czarnym bucie.

Uradowana odetchnęła z ulgą błądząc wzrokiem po cudownym krajobrazie. Zawsze przychodziła tu, aby odnaleźć czarnego rumaka, który biegał na wolności, lecz był na tyle oswojony by go dosiąść.

Na szczęście nie zajęło jej to dużo czasu bo już po chwili była w drodze do pobliskiego miasteczka.

Poczuła ogromną fale ciepła, gdy w końcu zatrzymała się i zsiadła z konia. Pewnym krokiem weszła w tłum przy bazarze. Uwielbiała to miejsce pełne ludzi oraz tego dziwnego ścisku. Przysiadła na ogrzanych przez promienie schodkach, po czym zamknęła zaspane oczy.

- Czy ona żyje? - usłyszała cichy, dziecięcy szept.

Uśmiechnęła się lekko, po czym krzyknęła by wystraszyć małe urwisy, które po chwili odbiegły śmiejąc się głośno. Wstała rozglądając się i szukając czegoś co mogłoby ją zainteresować.

Gdy miała już zmienić miejsce swoich obserwacji, do jej uszu dobiegł głośny dźwięk upadających skrzynek oraz przestraszone głosy. Azza zrobiła kilka kroków w głąb tłumu, lecz ktoś potrącił ją z impetem sprawiając, że o mały włos nie straciła równowagi.

Zdenerwowana spojrzała za sprawcą znikającym w tumanach kurzu i przeklęła pod nosem. Odwróciła się na pięcie, wpadając na kolejnego mężczyznę o blond włosach, który rzucił coś bardziej do siebie niż do brunetki.

- Tego już za wiele - mruknęła, zrywając się do biegu.

W lidze była postrzegana za osobę nerwową, z którą nie warto zadzierać, więc lepiej było jej nie wkurzać.

Zwinnie przeskoczyła wózek pełen jabłek, lądując miękko na stopach. Szczerze to nie wiedziała po co wdaje się w jakieś uliczne sprawy, lecz instynkt nie dawał jej spokoju i nakazywał mknąć przed siebie.

Wbiegli do dużego hangaru, gdzie wszyscy zatrzymali się wyczerpani. Wysoki mężczyzna o ciemnych włosach zamachnął się nożem w stronę Azzy, która w ostatniej chwili odchyliła się do tyłu. Z całej siły wymierzyła porządny lewy sierpowy. Głowa przestępcy odskoczyła, a krew trysnęła z rozbitego nosa. Lecz nie poddał się tak szybko i zaraz znów był gotowy do ciosu. Brunetka kucnęła, gdy ten natarł do przodu, po czym jednym ruchem nogi podcięła go i powaliła na ziemie.

Zadowolona z siebie poczuła czyjeś ręce na szyi. Sprawca podniósł ją ograniczając inne ruchy. Zdesperowana wbiła paznokcie w jego dłonie, wierzgając nogami na lewo i prawo. Krzyknęła, gdy w końcu udało jej się złapać powietrze, jednocześnie dosięgając stopą brzucha mężczyzny. Odwróciła się wymierzając podbródkowy, po czym pchnięta przez przeciwnika wpadła na wieżę drewnianych skrzynek. Pudła posypały się przygniatając dziewczynę i dając złodziejowi czas na ucieczkę.

- Cholera - syknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej.

Oparła się o chłodną ścianę widząc nieprzytomnego blondyna, po czym zaniosła się histerycznym śmiechem.

- Będziesz udawał trupa? - spytała, obserwując jego unoszącą się miarowo klatkę piersiową.

Chłopak momentalnie otworzył oczy i spojrzał na nią złowrogo.

- Tak czy siak zyskałem trochę cennych sekund - odparł, oglądając ranę na nodze.

- Kim są tamci goście?

- Nie twój interes -warknął, wstając powoli.

Azza również poszła w jego ślady i już po chwili otrzepywała się z piachu. Stanowczo skierowała się do wyjścia, lecz przystanęła na moment w drzwiach hangaru.

- Radziłabym ci znaleźć schronienie przed zachodem, bo okolica nie jest za przyjemna.

- Szybko zmieniasz maski - mruknął wychodząc tuż za dziewczyną.

- "Czasami zło przychodzi pod maską dobra, lecz jego prawdziwym celem jest szerzenie zła" - zacytowała, nadal brnąc do przodu.

   - Nie wyglądasz na kogoś kto czyta poezję.

   Faris zauważyła jego amerykański akcent i odwróciła się mimowolnie. Tak dawno nie słyszała prawdziwego rodaka.

   - Uwierz... W blasku dnia nic nie jest takie samo.

----------------------------------

Powoli wchodzę juz w wątek arrowa wiec juz pewnie wiecie kogo spotkała Azza ;) Rozdział dość późno bo niestety wiatr zerwał linie i nie miałam internetu. Mam nadzieje ze się podoba ;)



A gdy zapadnie zmrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz