Oliver zatrzymał się jak wryty. Wszystkie jego mięśnie nagle zamieniły się w kamień. Z trudem nabrał powietrza i zerknął w tył. Nadal z nogami ciężkimi niczym ołów wpełzł do swojej kryjówki w krzakach. Z niewiarygodną ulgą stwierdził iż to nie do niego były skierowane te dwa powitalne słowa. Rozluźnił się lekko, widząc na podjeździe średniego wzrostu blondynkę. Kobieta uścisnęła dłoń starszemu mężczyźnie.
- Moiro tak się ciesze, że cię widzę- oznajmił gładząc swoje siwe włosy.
Matka Olivera uśmiechnęła się lekko i zaprosiła gościa do środka. Dopiero, gdy drzwi zatrzasnęły się za nimi chłopak wstał z kolan, oddychając głośno. Czuł się dziwnie słysząc swoje imię z jej ust, choć ono i tak nie było skierowane do niego.
Potrząsnął głową chcąc pozbyć się jakichkolwiek myśli, po czym wrócił pod żelazne ogrodzenie. Tak jak wcześniej zwinnie je przeskoczył i udał się w stronę centrum. Lecz nie udał się do kryjówki tylko znów skierował się do Glades, a dokładnie do małego, zaniedbanego domku.
Nie zapukał, ani nie zadzwonił dzwonkiem, który pewnie i tak już nie działał tylko skrył się za pełnymi od śmieci kubłami. Czekał, aż drzwi się otworzą jednak to nie nastąpiło. Usłyszał głośny trzask i w ostatniej chwili uniknął lecącej strzały. Odwrócił się gwałtownie. Tuż przed nim stała postać w czerwonym stroju z zarzuconym na głowę kapturem. W dłoni dzierżył łuk, a na plecach posiadał cały kołczan strzał, lecz mimo tego Oliver uśmiechnął się pod nosem.
Zaatakował przeciwnika odpychając go solidnym kopniakiem wymierzonym w klatkę piersiową. Chłopak poleciał na siatkę i uchylił się przed kolejnym ciosem. Lewy sierpowy porządnie ogłuszył Olivera, ale jeszcze bardziej napędził jego wolę walki powodując iż rzucił się z krzykiem na intruza. Razem uderzyli w kontener robiąc przy tym sporo hałasu. Queen zdziwił się, gdy jego porządna seria ciosów została zablokowana, a zwykła nieuwaga doprowadziła do tego, że arsenał powalił go na ziemie. Ale przez te parę tygodni spędzonych w Nanda Parbat zdążył się czegoś nauczyć. Wymierzył cios w policzek chłopaka i odepchnął go nogami. Przeciwnik upadł wpierw uderzając głową o metalową rurkę.
Zadowolony blondyn wstał i patrząc na nędzną sylwetkę u jego stóp podał poszkodowanemu dłoń. Harper zawahał się, jednak po chwili przyjął pomoc, co było nie małym błędem, bo poczuł kolejne uderzenie w twarz.
- Pierwsza i najważniejsza zasada - zaczął wojownik. - Nie ufaj nikomu.
Roy wstał ocierając krew spod nosa, groźnie mierząc wzrokiem swojego dawnego towarzysza.
- Wróciłeś uczyć mnie regulaminu? - zadrwił.
- Wróciłem w innej sprawie, ale lekcja czasami też ci się przyda.
Westchnął głośno, po czym ściągnął czarny jak smoła kaptur.
- Nie licz na pomoc - warknął Harper.
Oliver cofnął się o krok. Stanowczość w głosie wspólnika sprawiła, że zrozumiał iż nie jest tu mile widziany.
- A gdybym chciał wrócić? - spytał.
Mięśnie chłopaka napięły się pod czerwonym kostiumem. Zawahał się lekko, ale w końcu rzucił oschle.
- Nie wracaj... Tutaj nie ma już dla ciebie miejsca. Już dawno zostałeś zapomniany Queen.
-------------------------------------------------------------------
Spodziewaliście się takiej reakcji ze strony Roy'a? :D Jak myślicie co teraz będzie? Brdzo prosze o komentarze kochani :*
Zapraszam też do czytania moich dwóch pozostałych opowiadań
"Akt wolności" oraz " Diaries written in blood"
Do nastepnego :*
CZYTASZ
A gdy zapadnie zmrok
FanficZwiastun : https://www.youtube.com/watch?v=3J2a_Pim3R0 Allison Conor to przeciętna dziewczynka mieszkająca w dość odludnym miejscu. Zmuszona wysłuchiwać poematów i prac swojego chorego na raka ojca archeologa , codziennie wykonuje zwykłe nudne obow...