Rozdział 3. Oliver Queen

919 62 8
                                    

Jak długo zdołalibyście wytrzymać z przeszywającym bólem, który zwykłemu człowiekowi nie pozwoliłby jasno myśleć?
Azza ciągle zadawała sobie to pytanie, gdy po dwóch godzinach chodzenia nie pozbyła się tajemniczego chłopaka. Chociaż nie jedno w swoim życiu przeżyła to i tak nie mogła uwierzyć jak normalny, nie wyszkolony osobnik potrafi zawzięcie dążyć do przodu. Kiedy znalazła się w wąskiej uliczce pomiędzy dwoma budynkami, przystanęła na chwile i zdjęła ze sznurka na bieliznę kawałek mokrej szmatki.

- Masz, bo stracisz całą krew - odparła wyciągając rękę, lecz nie ujrzała nikogo.

Westchnęła głośno, wywracając oczami, po czym obserwowała jak zza rogu wynurza się szczupła postać.

- Długo jeszcze będziesz za mną chodził?

- Myślałem...

- Że co? Że cie nie zauważę? - przerwała mu gwałtownie, ciskając w jego stronę ukurzonym materiałem. - Chodzisz jak otyła żyrafa, która uczy się stawiać pierwsze kroki. - dodała.

- Jeżeli sprawiam tyle kłopotu to dlaczego mi pomagasz? - spytał marszcząc brwi.

- Nie pomagam - ucięła, przysiadając na pustej, drewnianej beczce.

Zapadła cisza, którą co jakiś czas przerywał wiatr poruszając małym dzwoneczkiem.

- Wiem kim jesteś - zaczął, zaciskając opatrunek na łydce.

Dziewczyna podniosła wzrok słysząc te słowa i prychnęła cicho.

- Jesteś z ligi zabójców.

Zaśmiała się, chcąc pokazać iż gada od rzeczy. Jednak wyraz twarzy blondyna był poważny, a głos spokojny i stanowczy.

- Tylko nasuwa mi się pytanie, dlaczego nie jesteś w swojej siedzibie... Uciekłaś?

- Nie wiem o czym mówisz - potrząsnęła głową, wpatrując się w czubki ukurzonych butów.

Wiedziała, że powinna wstać i odejść. Ale coś niewidzialnego trzymało ją przy tym rannym chłopaku. Przeklęła w myślach, wyobrażając sobie minę niezadowolonej Nyssy.

- Nie musisz się mnie bać - oznajmił.

Wyprostował się i podciągnął lekko koszulkę. Brzuch miał pokryty licznymi bliznami oraz siniakami. Wyglądał jakby całe życie spędził na ringu z dzikimi zwierzętami. Azza odwróciła pospiesznie wzrok.

- Większość pochodzi z Lian Yu.

- Wiem... gdzie to jest - wyjąkała, przypominając sobie dawne życie.

- Musisz mi pomóc - odparł na jednym wdechu.

Wzrok chłopaka uciążliwie wwiercał się w zaskoczoną Faris. Minęła chwila zanim otrząsnęła się i odpowiedziała.

- Ja? Tobie?

- Tak... Potrzebuje kogoś kto mógłby znaleźć pewną osobę - ostatnie słowa wypowiadał niechętnie, drapiąc się po głowie.

Brunetka uniosła prawą dłoń, aby go uciszyć. Jednak on nie odpuścił.

- Nie będę też się przed tobą płaszczył - dodał, nieprzyjemnie.

- Cicho bądź - ozwała się nadal nasłuchując.

Otworzył usta, aby jeszcze coś mruknąć, lecz dziewczyna syknęła głosem pełnym jadu.

- Zamknij się!

W tej samej chwili zza rogu wychylił się mężczyzna z wycelowaną w ich stronę strzałą. Miał na sobie czarną jak heban zbroję oraz naciągnięty kaptur.

Azza zerwała się na równe nogi wyjmując w miedzy czasie nóż i skoczyła na przeciwnika. Jednak łucznik odparł atak, wytrącając jej ostrze z ręki. Zanim złapała napastnika za nadgarstki, przyjęła dwa solidne uderzenia, od których o mały włos nie straciła równowagi. Wysłannik ligi nagle zatrzymał się w pół kroku, po czym opadł ciężko na ziemię.

- Chodźmy stąd - odezwała się, widząc sterczącą z jego pleców rękojeść broni.

- Poczekaj... Pomożesz mi?

- Kim ty w ogóle jesteś? - prychnęła, zatrzymując się nie chętnie.

- Nazywam się Oliver Queen i myślę, że zainteresuje Cię to co wiem o twojej prawdziwej rodzinie...

-----------------------------------

Du dum :)
I jak.się podoba? Mam nadzieję, że was nie zanudzilam ;) zachęcam do komentowania i do następnego :*


A gdy zapadnie zmrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz