VI

537 49 8
                                    

Alec robiąc kanapki nasłuchiwał, jak z salonu dobiega spokojny głos Magnusa. Tłukaczył coś Blueberremu. Chłopiec potakiwał i czasem zadawał pytania.
Gdy Alec skończył, szybko spakował jedzenie i dołączył do swojego syna oraz męża. Izzy stała w kącie, wyglądając, jakby po raz pierwszy w życiu straciła pewność siebie i nie wiedziała, co ze sobą zrobić.
-To... Do zobaczenia- powiedział Alec. Również nie wiedział, jak się zachować.
Dziewczyna kiwnęła głową, ale po chwili jakby nie wytrzymała i rzuciła się na brata, obejmując go mocno.
-Uważajcie na siebie- szepnęła mu do ucha.- Masz tu wrócić cały i zdrowy. Magnus i Max też. I macie być szczęśliwi, rozumiesz?
-Rozumiem.- Pogłaskał siostrę po plecach.- Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
-Musi pójść- Isabelle wypuściła brata z objęć.- I pójdzie. Jesteś Lightwoodem, my się nie poddajemy, pamiętasz? - Sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła mały, błyszczący przedmiot.- To kawałek Bramy, która rozpadła się podczas walki z Valentine'm. Noszę to przy sobie... Teraz ty to weź.
-Nie mogę...
-Weź- ponagliła go Izzy głosem nieznoszącym sprzeciwu. - I przywieź mi go z powrotem, gdy wszystko się zakończy, okej?
Alec kiwnął głową, chowając odłamek do kieszonki koszuli.
-Alexandrze, możemy już?- Magnus nie chciał przerywać im pożegnania, ale czas ich naglił.- Myślę, że powinniśmy  powoli ruszać.
-Tak, idę- rzucił siostrze ostatnie spojrzenie i powiedział: -Do widzenia, Isabelle.
Odwrócił się do Magnusa i Maxa. Pomimo, iż chłopiec znacznie różnił się od Magnusa wyglądem, to stojąc razem, biło od nich pewne podobieństwo. Opanowana, luźna postawa, rozczochrane włosy i niezwykły blask w oczach. Nawet nie znając ich, można by ich wziąć za ojca i syna.
-Czas na nas. Żegnaj, Isabelle. - powiedział Magnus oficjalnym tonem.- Pilnuj Nowego Jorku, póki nas nie ma.
Dziewczyna roześmiała się nerwowo, jednak widać było, że z trudem powstrzymuje łzy.
-Przypilnuję, Magnusie- obiecała.- A ty przypilnuj mojego braciszka.
Alec wziął męża za rękę. Drugą dłonią chwycił Maxa, który wpatrywał się zafascynowany wgłąb Bramy. Wspólnie zrobili krok do przodu.
Uczucie spadania trwało tylko przez chwilkę. Runęli na ziemię w całkiem innym miejscu.
-Gdzie... Gdzie jesteśmy?- zapytał Max. Włosy opadły mu na niebieskie czoło i oczy.
-W Moskwie- oznajmił Magnus.- Całkiem interesujące miasto.
-Zastanawiałeś się, co dalej?- zapytał Alec, wstając. Chyba dość mocno upadł na lewe ramię, bo pulsowało tępym bólem.
-Jest tu Instytut. Ale wolałbym raczej tam nie iść, jeśli nie będzie pilnej potrzeby.- Magnus wskazał na wieże majaczące na horyzoncie.- Widzicie? To tam.
-Dlaczego wolałbyś tam nie iść?- zaciekawił się Alec.
-To długa historia, zaczynająca się w 1853 roku. Ale teraz nie mam na nią ochoty.

Chłopak uśmiechnął się, choć w środku zawsze lekko się bulwersował gdy czarownik wspominał o swojej przeszłości.

W końcu ustalili, że zatrzymają się przez chwilę u starego znajomego Magnusa, który prowadzi hotel. Obiecał, że zatuszuje wszystko w miarę możliwości i zapewni im całkowicie anonimowy pobyt, chociaż to będzie trudne zważając na to, iż ich lokum znajduje się niemal w samym centrum rosyjskiej stolicy.

-Traktujcie to jako wycieczkę, ekskluzywną wycieczkę.- Magnus błysnął zębami. I rzeczywiście miał ku temu powody, w pokoju który dostali sypiały wybitne gwiazdy poczynając od Michaela Jacksona, a kończąc na Madonnie.

Apartament był niemal tak wielki jak ich mieszkanie na Brooklynie. Max dostał osobną sypialnię. Wybrał największy pokój, z łóżkiem z baldachimem i czerwonymi zasłonami w oknach.
-Tu mi się podoba- stwierdził.- Jest tak... Klimatycznie.
Magnus aż chciał się zapytać, jak wyglądały miejsca, w których przebywał przez ostatnich 9 lat. W ostatniej chwili jednak się powstrzymał. Max wyraźnie nie lubił powracać myślami do przeszłości.
-Rozgość się- zaproponował zamiast tego.- Zaraz do ciebie wrócimy.
Poszedł z Alekiem dalej, wgłąb korytarza. Na jego końcu odnaleźli niewielką sypialnię.
Była bardzo w stylu Magnusa: delikatnie fioletowe ściany, błękitny sufit, meble wykonane z niepomalowanego drewna dębowego, małżeńskie łoże z lekko błyszczącą narzutą w kolorze takim, jak ściany.
-Pięknie tu- zachwycił się Alec, a Magnus cicho się zaśmiał.
-Już ja wiem, co ci się spodoba, prawda?
-Rozumiesz mnie bez słów- stwierdził Nocny Łowca.- Szkoda, że ja ciebie nie zawsze.
Alec rozpakowywał ich rzeczy do szafy stojącej w rogu pokoju, podczas gdy Magnus wrócił do Maxa.
-Blueberry?- zawołał cicho, nim otworzył drzwi.
Chłopiec leżał na łóżku z zamkniętymi oczami i cicho coś mówił, sam do siebie.
-Stało się coś?- zapytał Magnus tonem troskliwego rodzica.
Max wyglądał jak wyrwany z transu. Błyskawicznie podniósł się do siadu.
-Nic...- mruknął.- Chyba mi się przysnęło, czy coś...
Dołączył do nich Alec, wyglądający na bardzo zadowolonego.
-Nie wiem, skąd wziąłeś ten apartament, ale jest tu wspaniale- pochwalił męża, który odpowiedział skromnym uśmiechem.- A ty, Max, co sądzisz?
-Tak, nieźle tu jest- potwierdził.-Zjadłbym coś.
-Zaraz przyniosę jedzenie- zadeklarował się Magnus i wyszedł.
Alec został sam na sam z synem. Chyba czas na poważną rozmowę, pomyślał.
-Synu...- zaczął powoli. Nigdy nie był specjalnie dobry w rozmawianiu na dwa tematy: uczuć i przeszłości. Teraz musiał zmierzyć się z oboma naraz.- Pewnie nie chcesz o tym rozmawiać, ale... Chcielibyśmy wiedzieć, co się z tobą działo, gdy zniknąłeś.- Zobaczył, że Max momentalnie sztywnieje, mimo to kontynuował.- To ważne. Może to nam pomóc. Wiesz, w pokonaniu Camille. Pamiętasz coś? Cokolwiek?
Blueberry zazgrzytał zębami, jakby bal się, że słowa same wypłyną z jego ust i nic ich nie powstrzyma.
-Nie pamiętam- wycedził w końcu. Jego niebieska twarz zdawała się nieco zarumienić. Alec był niemal pewien, że syn nie chce powiedzieć mu prawdy.- Nic nie pamiętam. Wiem tylko, że ona was nienawidzi.
-Kto nas nienawidzi?- Magnus wrócił, niosąc torbę z kanapkami.
-Pytałem go, czy pamięta co się z nim działo przez ostatnie lata-wyjaśnił Alec.
-Alexandrze, czy ty masz jakąś obsesję na tym punkcie? Najpierw wypytywałeś mnie o przeszłość, teraz to samo robisz z Maxem.- Ugryzł jedną z kanapek i się skrzywił.- Ser? Wiesz, że nie lubię sera.
-Ale ja lubię.- Alec wziął od niego kanapkę.- Chciałem wiedzieć. Jeżeli Max pamięta coś, co może nam pomóc wytropić i zabić Camille, powinien nam to powiedzieć.
-Już mówiłem, że nic nie pamiętam!- warknął chłopiec takim tonem, że ani Magnus, ani Alec nie ośmielili się mu przerwać.- Nie wiem, co ze mną robiła. Chciała mną zawładnąć. Bawiła się mną. Nie mogłem odejść, chociaż chciałem. To wszystko.- Znów położył się na łóżku.- Zostawicie mnie? Nie wyspałem się wcześniej.
Alec chciał coś powiedzieć, ale Magnus pokręcił tylko głową i wziął go za rękę.
-Nie ma sensu- szepnął mu na ucho.- Chodźmy.
Wyszli z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Alec oparł się o ścianę korytarza.
-Jest nie do poznania- powiedział.- Jak nie nasz Blueberry...
-Przypominam ci, że ostatnio widziałeś go jako czterolatka.- Wtrącił Magnus.- Teraz wchodzi w okres dojrzewania. Trudno wymagać od trzynastolatka, że będzie się zachowywał tak, jak tamten maluch.
-Nie o to chodzi. - Nefilim pokręcił głową.- Jest taki... Wrogi. Catarina miała rację. Nie jestem pewien, co Camille uknuła, ale...
-Ale co? Myślisz, że coś mu zrobiła? W sensie, jego duszy?
-Nie wiem- jęknął Alec.- Ale on nie zachowuje się tak, jak powinien.
-Dużo przeszedł. I nie pamięta, co się działo.-Magnus się zamyślił.
-Uwierzyłeś w to? - Nocny Łowca zmarszczył brwi.- Ja jakoś nie mogę uwierzyć, że nic nie pamięta. Mówił to w taki sposób, z taką złością i agresją, jakby chciał zataić prawdę.
-Myślałem, że ufasz swojemu synowi. Naszemu synowi.
-Nie wiem, czy mogę mu ufać, skoro przez 9 lat był na łasce Camille. To trochę tak, jakbym jej samej zaufał.
-To nasz syn. Nadal. -Magnus zlustrował Aleca spojrzeniem.- Chodź do sypialni, widzę, że jesteś zmęczony.
Nocny Łowca jedynie skinął głową i poszli razem korytarzem.

***
-Słyszę cię- powiedział Max, patrząc w sufit. W jego głowie odezwał się cichy, zjadliwy śmiech.
Mówiłam, że pozostaniemy w kontakcie. Gdzie jesteście?
-Jeśli dobrze zrozumiałem, to w Moskwie. Byłem tu z tobą, prawda?
Owszem, byłeś. Piękne miasto, nieprawdaż?
-Nie zmieniaj tematu. Przybędziesz tu?
Tak.
Na chwilę zapanowała cisza.
-Jesteś tam?
Zawsze jestem.
-Nie powiesz nic więcej?
Jesteś taki sam, jak Magnus. On też oczekiwałby dłuższej, precyzyjnej odpowiedzi.
-Nie porównuj mnie do niego.
Przecież to twój kochany tatuś. Znowu się roześmiała. I powinieneś być do niego podobny.
-Zamknij się!
Cisza.
Nie spodziewałabym się, że tak szybko się rozpuścisz. Głos mówił ciszej. Należy mi się odrobina szacunku.
-To ty powinnaś mieć szacunek do mnie- warknął. -Odpowiedz: kiedy tu będziesz?
Najszybciej, jak się da. Aczkolwiek, mam jeszcze coś do załatwienia w Nowym Jorku- westchnęła- brudna robota. Ten świat to jeden, wielki syf. Ale przybędę. Już niedługo. Wyczekuj mnie pod osłoną nocy. Pamiętasz, co ci mówiłam?
-Że nie mogę dać po sobie nic poznać.
Właśnie. Trzymaj tatusiów w przekonaniu, że bardzo ich kochasz i cieszysz się, że w końcu z nimi jesteś. Uczucia są... -Chciała powiedzieć "gejowskie", ale zorientowała się, jak to będzie brzmiało i ugryzła się w język. -Są dla słabych. A ty jesteś silny.
Nim zdążył odpowiedzieć, poczuł przerwanie połączenia w głowie.

My Evil Blueberry (malec ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz