Prolog

2.3K 154 21
                                    

And that's were the beginning of the end begun

Nudzę się - mruknął w przestrzeń. Ściany nie odpowiedziały mu, podobnie jak podłoga, oparte niedbale o fotel skrzypce, ani nawet ogień, huczący w kominku.

- N u d z ę się - powtórzył. Sherlock Holmes nudził się stosunkowo często, jednak tego wieczoru osiągnął apogeum. Nic się nie działo. NIC. Pani Hudson wciąż przynosiła z rana herbatę, John i Mary wciąż mieszkali w swoim nudnym domu, czekając - co oczywiście również było nudne - na pierworodnego lub pierworodną, a Mycroft zajmował się swoją nudną osobą... Nad Tower nieustannie krążyły kruki, a czas płynął niczym Tamiza - zbyt wolno.

Sherlock spróbował już wszystkiego, co mogłoby mu pomóc odegnać nudę, włącznie z zastosowaniem się do klasycznej "rady" - zdejmij ubranie i go pilnuj. Grał na skrzypcach, strzelał do sufitu, miał nawet zamiar posprzątania wszechobecnego bałaganu, ale ostatecznie zapadł się w fotel z postanowieniem oczekiwania na ratunek ze strony kogokolwiek.

*~*~*

Mariah Carey zawodziła pełnym smutku głosem swoje "All I want for Christmas...", kiedy taksówka nieśpiesznie mijała kolejne rzędy domów i sklepów.
Niezła desperatka - pomyślała i uśmiechnęła się pod nosem - Skoro nawet nie chce śniegu... Tutaj można liczyć tylko na mgłę.

Scarlett przeklinała święta odkąd skończyła szesnaście lat - irytowała ją kotłowanina w sklepach, tłumy ludzi, oblegające wszelkie punkty sprzedaży choinek, a już najbardziej świąteczne jarmarki, których w Nowym Jorku było z roku na rok coraz więcej... Nie mniej jednak, kretyńskie piosenki w radio były jakimś sposobem na zabicie niezręcznej ciszy w samochodzie.

Kto w ogóle to wymyślił? Święta! - myślała czasem - Kolejny sposób na wymiganie się od pracy. W dodatku tak banalny, że aż nudny. Nuda, nuda, nuda.

N U D A...

To właśnie ją przytłaczało - nudne, stateczne życie Brytyjczyków, ich herbatki o każdej porze i z każdym, kto akurat się nadarzył, bo przecież odpuszczenie sobie choć raz small talk i filiżanki lurowatej substancji, byłoby conajmniej ujmą na honorze idealnego, brytyjskiego do entej potęgi obywatela.
To dlatego opuściła Birkenhead, herbatki i rozmowy o pogodzie. Między innymi dlatego...
A teraz wróciła, pod wpływem impulsu. I nudziła się w szarym Londynie...



Dobry Boże, ześlij jakieś morderstwo...

Oto jest ^^ wiem, jest straszny i pewnie zniechcęcił już każdego,kto to przeczytał,ale prologi mi.nie wychodzą... Skoro już zrąbałam swój wielki powrót, to chociaż napiszę sensowne wytłumaczenie: Późno, ciemno, leniwam...

Dedykacja of course...






Tej rudej małpie potocznie zwanej Ryśkiem z dostawą weny na wszystkie moje zlecenia








IntuicjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz