Rozdział VIII

980 74 20
                                    


  But if you send for me, you know I'll come
And if you call for me, you know I'll run




                   Noce w grudniu są zwykle zimne - osłonięte bielą dachy, skrywają stygnące pokoje i  kominki, w których dogasa ogień. Z ust śpiących wyodbywa się para, a za oknami sypie śnieg. Jednak w Londynie mało kto spałby o tej porze, a śniegu nie zapowiadała żadna pogodynka w kusej garsonce, niemniej jednak, było zimno, a każdy, kto nie wybierał się do klubu nocnego, ani na ostatnie zakupy świąteczne, wolał zostać w ciepłym wnętrzu którejś z kamienic i oglądać kiczowate filmy familijne sprzed dekady.  

    Scarlett wzdrygnęła się lekko, na widok olbrzymiej figury Mikołaja za szybą jednej z wystaw. Co najmniej pięć innych także było wystrojonych w światełka i ruszające się w takt świątecznych piosenek figurki. Ostatnie wyprzedaże! - głosiły ogromne napisy. Shepherd's Bush przypominało jeden wielki neon...

- Zdajecie sobie sprawę z tego, że jutro jest Wigilia? - rzuciła w powietrze. John schował zmarznięte dłonie do kieszeni.

- Jedziesz do rodziny? - spytał, lustrując ją uważnie. Był pewien, że wszyscy troje mają zaróżowione od zimna policzki, ale w porównaniu z lekkim rumieńcem na twarzy Sherlocka, Scarlett była niemal purpurowa.

- A mam inne wyjście? - mruknęła i otuliła się szczelniej płaszczem. - Z drugiej strony, zawszę mogę zatrzymać się w jakimś miłym hoteliku. A ty? Wyjeżdżacie z M... Marie? Millie?

- Mary - uśmiechnął się. - Raczej... Raczej nie. Mieliśmy być w Devon z Sherlockiem, ale... - Detektyw spojrzał na niego z ukosa. - Ale jakoś tak wyszło... To mówiłaś, że ile masz sióstr?

- Trzy. A ty jesteś kiepski w zmienianiu temtu.

Watson zaczerwinił się jeszcze bardziej.

- Mają dzieci?

- Robyn ma troje.

- Robyn?

- Średnia, właściwie przyrodnia. Nie rumień się tak, John, bo na pierwszy rzut oka widać, że jest coś, o czym nie wiem i wiedzieć widocznie nie muszę.  Prawda, Sherlocku?

Detektyw zignorował ją i przyśpieszył - temat był ewidentnie zamknięty, a skoro tak, nie było najmniejszego sensu silić się na ciągnięcie uprzejmej konwersacji. Zapadła cisza. 


*~*~*

   Szli dalej w milczeniu, a Scarlett wydawało się, że trwa to całą wieczność, więc kiedy wreszcie pokonali kilkanaście stopni na schodach i stanęli przed pięknie rzeźbionymi drzwiami, była zadowolona, że wszystko dobiega powoli końca.

     Sherlock nie zapukał do drzwi. O dziwo, ustąpiły zaraz po naciśnięciu klamki. Detektyw po prostu wszedł do środka. Zza drzwi naprzeciwko dobiegały stłumione odgłosy z telewizora - mecz rugby, emisja na żywo, ostatni w sezonie, a właściwie w zeszłorocznym sezonie - został nagrany, a właściciel mieszkania najwyraźniej nie zdążył go wcześniej obejrzeć. Może zapomniał, a może zgubił kasetę - Sherlock nie był do końca pewien. Interesowała go póki co tylko rozwiązywana sprawa, banda osiłków, uganiających się za piłką była najmniej istotna. 

IntuicjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz