-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-
Po tym jak z Samanthą przekroczyłyśmy próg naszego mieszkania (tak, mieszkamy razem w akademiku) rzuciłam się na jedyną rzecz w pokoju, którą darzyłam jakimkolwiek uczuciem (może pomijając lodówkę), czyli moje łóżko. Reszta była raczej obskurna. Nie dziwi mnie to skoro uniwersytet zapewnia te miejsca tysiącom śmierdzących studentów. Nie przywiązałabym się do tego gdyby nie to, że jesteśmy na ostatnim roku, co znaczy, że spędziłam tu już trzy długie lata swojego życia i to, że wprowadziłyśmy tu parę zmian i dodatków, dzięki czemu było nawet przytulnie.
-Okej. To ty tu zostań, odpoczywaj. Naprawdę nie przejmuj się, że ja pojadę po jedzenie dla Ciebie. Na drugi koniec miasta...-Jej komentarz oczywiście był przepełniony ironią. Ja postanowiłam jednak udać, że nie rozumiem przesłania i leżałam dalej sięgając po pilot. Po długiej chwili stania i gapienia się na mnie postanowiła coś dodać.-Dobra. Koniec żartów, Val. Ruszysz wreszcie swoje dupsko i pojedziesz ze mną po coś do żarcia.-z tymi słowami ściągnęła mnie na ziemie razem z kocem, który przykrywał moje kochane łożę.
- Dobra! Już wstaje!-niechętnie podniosłam się na łokciach i chcąc odwdzięczyć się za mój wcześniejszy upadek pociągnęłam za koc, na którym tym razem stała moja przyjaciółka. Runęła na ziemie obok i posłała mi spojrzenie jakie rzuca Ci kochanek w nocy, gdy zabierasz mu kołdrę. Na widok jej miny nie mogłam jednak zachować powagi, więc zaczęłam się głośno śmiać.
-Oj rzeczywiście. Już zapomniałam jak wkurzające jest twoje poczucie humoru. A teraz podnieś łaskawie swoje cielsko z ziemi i nie denerwuj mnie więcej.-Nawet nie zauważyłam kiedy brunetka wstała z ziemi i wyciągała rękę w moim kierunku. Chwyciłam ją nie próbując już żadnych sztuczek. Wolałam pojechać po to jedzenie jej samochodem niż iść na piechotę.
Po chwili siedziałyśmy już w jej fordzie i przemierzałyśmy główną ulicę w drodze do naszej ulubionej knajpki. Tak naprawdę nie było w niej nic wyjątkowego, oprócz tego, że obecny chłopak Sam właśnie tam spędzał swoje dni na obsługiwaniu małej garstki klientów. Tak właściwie to było to wyjątkowe miejsce, bo średnia wieku osób, które tam zachodziły była dużo ponad pięćdziesiątkę. Nie wiem jak Michael mógł wytrzymywać w takim miejscu. Chociaż on był tak irytujący, że wcale mu nie współczułam, wkurzało mnie, że tu pracuje. Oczywiście tylko dlatego, że musiałam pojawiać się tutaj przynajmniej dwa razy w tygodniu. Chyba, że akurat ta idealna para miała ciche dni.
-Cześć kocie!-głos Sam przedarł się przez puste o tak wczesnej porze pomieszczenie.-Jak Cię dawno nie widziałam! Boże jak ja Cię kocham!-Już ani trochę nie dziwiła mnie wylewność z jaką dziewczyna odnosiła się do swojego chłopaka. Nie mogłam jednak powstrzymać ruchów wymiotnych gdy witała się z nim takimi słowami: „Mam dzisiaj takie seksowne majtki"albo „Naprawdę trudno mi utrzymać język w swojej buzi". No dobra, może trochę przesadzam, ale potrafiła palnąć czymś takim nie raz w jego obecności.
-Witaj kochanie.-Przywitał się jak zwykle tonem sugerującym o jego dojrzałości. Wydawało mi się to sztuczne i bardzo mnie irytowało. Jednak najwyraźniej tylko mnie, bo z tego co widziałam klienci jak i jego znajomi, których miałam już okazje spotkać lubili go i zdecydowanie uważali za dojrzałego. Natomiast jego wygląd pasował raczej do szalonego dzieciaka. Na głowie miał burzę stojących na wszystkie strony, niebieskich włosów, a w uszach i prawej brwi kolczyki.
Spędziłyśmy tam dobrą godzinę, w trakcie której pięćset razy zapragnęłam urodzić się z wadą uszu, aby tylko nie musieć słuchać wiadra miłości i radości jaką ta dwójka wlewała do rozmowy. Klienci dziwnie się na mnie patrzyli kiedy po raz dwudziesty siódmy (tak, policzyłam, aby potem móc wypomnieć to mojej przyjaciółce) udawałam się do toalety. Trudno nie mogłam siedzieć tam cały czas i patrzeć jak się do siebie tulą. Może i byłam egoistką, ale niechęć do Michaela i mój obecny brak chłopaka nie pozwalała mi cieszyć się tym związkiem.
W toalecie jak zawsze przejrzałam się w lustrze wpinając kolejny kosmyk włosów, który wysunął się z niezbyt starannej kulki na mojej głowie. Gotowa udałam się do sali. Kiedy wyłoniłam się z korytarza, w którym znajdowała się toaleta zobaczyłam, że ktoś mnie podsiadł. Zbliżając się obserwowałam jak nowo przybyły chłopak z czarnymi włosami rozmawiał z Samanthą i Michaelem. Podejrzewałam, że to jeden ze znajomych chłopaka, bo nie mógł to być klient (był za młody na to miejsce). Bardzo mi kogoś przypominał. Może nawet go już spotkałam, ale nie widząc jego twarzy nie mogłam tego stwierdzić. Byłam już bardzo niedaleko kiedy moja przyjaciółka zaczęła do mnie machać. Szatyn obejrzał się, wstał i wyszedł z baru zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Nie widziałam nawet jego twarzy przez zawrotne tempo jego ruchów, ale jakoś specjalnie mnie to nie zmartwiło. Zazwyczaj nie interesowali mnie znajomi chłopaka mojej przyjaciółki i czułam się z nimi niekomfortowo. Podeszłam więc i zajęłam swoje wcześniejsze miejsce skoro już było puste. Widząc zdziwione twarze dwójki postanowiłam zapytać kto to był.
-Nick.-usłyszałam w odpowiedzi. Mike jak zwykle ograniczał wypowiedzi skierowane do mnie do jednego lub dwóch słów. No chyba, że akurat mi dokuczał. Zdążył już zauważyć, że nie darzę go zbyt pozytywnym uczuciem.
-Okej. - odparłam tak naprawdę niezbyt zainteresowana tym tematem. Jednak chłopak postanowił kontynuować.
-Tylko nie wiem czemu tak szybko wyszedł. Nic nie powiedział. Chyba odstraszasz chłopaków nawet bez słów, Val. - O tak. Kolejny powód dla którego go nie lubiłam. Czyste chamstwo. Przez te dwa tygodnie w szpitalu zdążyłam już zapomnieć, że Mike lubił podokuczać mi na temat spraw miłosnych. No cóż, nie miałam chłopaka od tamtego wypadku... Nie moge o tym myśleć.
-Może i dobrze, bo jeśli był podobny do Ciebie to dawka głupoty wysadziłaby ten bar. -prychnęłam zbierając się do wyjścia. Na szczęście Sam zdążyła już zauważyć napiętą atmosferę i pociągnęła mnie do wyjścia rzucając Walls'owi (nazwisko Michaela) krótkie „Kocham Cię"(no nie mogło obyć się bez niepotrzebnych wyznań) i wysyłając całusa.
Droga do domu przebiegała tak jak zawsze, gdy wracałyśmy z tego miejsca. Dokładniej wyglądało to tak, że ja tłumaczyłam się z kłótni a Nicole śmiała się ze mnie, że przejmuję się gadaniem jej chłopaka i wmawiała mi, że Mike robi to, żeby się ze mną podroczyć.
-Wiem, że bardzo się ucieszysz z informacji, którą Ci zaraz przekażę, ale postaraj się zachować spokój.- W jej glosie usłyszałam wyraźną ironię i nutkę niepewności. Brzmiała jakby miała przekazać mi wiadomość, że jest w ciąży. Gdy już zaczęłam jak zwykle wymyślać swoje scenariusze a mój oddech przyspieszył dokończyła.- Jutro idziemy na imprezę do Nicka!
-Jakiego znowu Nicka?-wypaliłam dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że mówiła o Zajmowaczu miejsc przy barze.-Dobra, wiem. Naprawdę musimy? Przecież wiesz, że muszę odpoczywać. Nie mam sił na imprezy...
-Valerie Peggy Walker!- przerwała używając mojego drugiego imienia (nienawidziłam go, bo przez to nazywała mnie świnką) i nazwiska. -Nick mieszka z Michaelem w naszym akademiku, więc to także po części jego impreza. Ja jestem jego dziewczyną, więc nawet pomijając fakt jak bardzo chce tam iść, jestem zobowiązana. Natomiast ty jesteś moją przyjaciółką, więc nawet pomijając fakt jak bardzo nie chcesz tam iść... jesteś zobowiązana. Koniec dyskusji. Szykuj się psychicznie, bo z tego co wiem potrzebujesz na to co najmniej doby.
Taka była prawda. Nie lubiłam imprez. W sumie wiele osób nazwałoby mnie sztywniarą. Nie chodziłam na imprezy, trzymałam się z dala od prochów, alkoholu i innych złych rzeczy. Byłam zrażona do takiego życia, bo na własnej skórze odczułam już jego skutki. Sam jednak o niczym nie wiedziała, więc ciągała mnie za sobą w różne miejsca. Jutrzejszym było mieszkanie jej chłopaka i jego przyjaciół. Z tego co wiem była ich tam czwórka i mięli z cztery razy większe mieszkanie od nas. Sam jęczy mi o tym od początku swojego związku z Mikiem. No cóż, jutro się przekonam. Przypomniałam sobie sylwetkę chłopaka zastanawiając się gdzie go wcześniej spotkałam.
-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-
Wow:) mamy drugi rozdział
W mediach zdjęcie Michaela ;)
Dziękuje wszystkim, którzy czytają <3 i jeśli wam się podobało proszę o gwiazdeczki koty :*
P:3
CZYTASZ
Tak trudno być ze mną?
Teen FictionJeżeli ktoś nie kocha Cię tak bardzo, jak tego chcesz, nie znaczy, że nie kocha Cię z całego serca. Podstawą jest zaufanie... Ale jak ufać komukolwiek, kiedy anioł Cię okłamał?