,.,.,.,,.,.,.,.,.,.,,.,,.,.,.,.,.,,.,,.,,.,.,.,,
Spędziłam noc w szpitalu gadając z chłopakami na wszystkie możliwe tematy. Mogłam ich lepiej poznać.
Siedzieliśmy na korytarzu, a ja co chwilę wędrowałam do pokoju, w którym leżał mój brat. Nadal się nie obudził. Nie chciałam opuszczać szpitala, ale musieliśmy odpocząć i się odświeżyć. Poza tym Michael i Sam mogli się marwić.
-Dobra chłopcy. Jedziemy do domów. Nie możecie tutaj siedzieć ze mną cały czas. Każdy potrzebuje odpoczynku, więc zabierajcie swoje seksowne dupki i wracamy. - oznajmiłam podchodząc do siedzących na ziemi chłopaków. Zaczęli się niemrawo zbierać. Każdy był półprzytomny i na pewno marzył o swoim łóżku. Wyszliśmy przed szpital i czekaliśmy na Andy'ego, który poszedł po samochód.
Chwilę później zobaczyłam chłopaka wracającego z parkingu. Był bez samochodu. Co on znowu spierdolił? Teraz żadne z nas nie jest gotowe na kolejny problem.
-Słuchajcie – zaczął nieśmiało – nie mamy benzyny...
-Nie mów, że kurwa zapomniałeś napełnić!-uniósł się Chase. Wyglądał śmiesznie, kiedy był wkurzony. Wszystko przez to, że był mojego wzrostu, a na głowie miał burze blond loków.
Nick stał i patrzył się z rozbawieniem na całą sytuacje. Nie wiem dlaczego, ale to wkurzyło mnie jeszcze bardziej. Najwyraźniej wczorajsza troska zniknęła na dobre.
-A Ciebie co bawi?-wysyczałam. Chyba musiałam się na kimś wyżyć. Nick się podstawił... Przykro. Nie odpowiedział, tylko wybuchł jeszcze większym śmiechem i ruszył w stronę parkingu pokazując ręką, że mamy iść za nim. Nikt nie miał już ochoty się odzywać. Po niecałej minucie staliśmy przed wypożyczalnią rowerów.
-Nie no ty to jednak jesteś pomysłowy. Teraz mamy jechać dwadzieścia kilometrów na rowerze? Boże... moje marzenia się spełniają. Naprawdę nie ma ciekawszych atrakcji po nieprzespanej nocy w szpitalu...
-Zamknij się i wybieraj.-przerwał mi sarkastyczną mowę.- Zawsze możesz iść na piechotę. - No kurwa. Dzisiaj naprawdę dzieją się cudy. Mamy rowery! Możemy sobie zrobić przejażdżkę o szóstej rano do innego miasta! No nic lepszego nie wpada mi do głowy.
Weszłam pod długi namiot z przeźroczystymi ścianami przez które powoli wdzierało się poranne światło. Tak! Wypatrzyłam to, co jest mi potrzebne. Różowo-fioletowy, dwuosobowy rower.
-Nicolas! Chodź misiu, nie musisz już szukać swojego ogiera. Pojedziemy razem. - Powiedziałam przesłodzonym głosem i uśmiechnęłam się niewinnie. On jednak wyminął mnie i chwycił dwa stojące obok rowery.
-Na tych się będziemy mogli nawet pościgać. -Dodał jakby przedstawiał całemu światu, że Ziemia jest płaska. - A tamten zostawimy sobie na ślub, co ty na to kotku? - Cieszyła go możliwość wkurzania mnie. O nie. Tak się nie będziemy bawić. Uśmiechnęłam się szeroko i pociągnęłam za sobą jeden z dwukołowców.
- Sprawdź na jaką masę jest przeznaczony twój rowerek. Nie wiem, czy utrzyma całe ego i żel do włosów.- Rzuciłam zerkając przez ramię na to, co prowadził. - Chociaż... spodnie masz puste to może jest szansa.- Parsknął śmiechem, a ja wyszłam prędko z namiotu. No wkurzył mnie no.
Podeszłam do Chase'a i Andy'ego, którzy już stali po drugiej stronie namiotu przy kasie. Oczywiście nikogo, oprócz nas i karteczki z napisem: „ZARAZ WRACAM", tu nie było. Jak mieć pecha to już po całości. W oczekiwaniu usiadłam na krawężniku.
- Jak się czujesz? - zapytał Luke dosiadając się. Ciągle patrzył na mnie z tym cholernym rozbawieniem. Czemu dzisiaj wszyscy mnie tak okropnie denerwowali?
CZYTASZ
Tak trudno być ze mną?
Teen FictionJeżeli ktoś nie kocha Cię tak bardzo, jak tego chcesz, nie znaczy, że nie kocha Cię z całego serca. Podstawą jest zaufanie... Ale jak ufać komukolwiek, kiedy anioł Cię okłamał?