10. *Jedno się zaczyna, drugie kończy...*

24 3 0
                                    


   Brązowe oczy chłopaka powędrowały w stronę moich ust. Nie wiem, czy byłam gotowa. Czy ktokolwiek umie podjąć decyzje w takim momencie? Andy oderwał swoje plecy od pnia drzewa i ujął ręką mój policzek. Delikatnie musnął moje usta. Już zapomniałam jak cudownie jest kogoś mieć. Nie przerywając pocałunku usiadłam na wyciągniętych nogach chłopaka. Pogłębił pocałunek, nasze języki co chwilę spotykały się. Kiedy odsunęłam się od niego z wielkim uśmiechem na ustach chłopak objął mnie. Opadłam na jego tors i wtuliłam się w niego. Nie wiedziałam czy go kocham. Wiedziałam, że chcę z nim być. Nagle jednak dopadły mnie myśli, że on tego nie chce. Bałam się go puścić. Miałam to koszmarne uczucie, że kiedy się od niego odsunę, wszystko się zmieni. Ale przecież nie można stać w miejscu. Odsunęłam się lekko od chłopaka nadal siedząc na jego kolanach.

- Co teraz? - Wyglądał, jakby zmartwiło go moje pytanie.

- Nie wiesz? - uśmiechnął się nieśmiało. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czułam się niezręcznie. Nie byłam niczego pewna w przeciwieństwie do niego.

- Chciałabyś ze mną chodzić?

-Po bułki? - zaśmiałam się. To było żałosne, przyznaje. Ale nie moja wina, że nie jestem pewna. Czemu zmusza mnie do podjęcia tej decyzji tak szybko. Chłopak tylko pokręcił głową.

  Ciemny blondyn siedział przede mną, wyczekując mojej odpowiedzi. Zielona koszulka opinała jego tors, a równo postawione i ułożone włosy kontrastowały z brązowymi oczami, odbijającymi światło dochodzące z akademiku. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Tak. No jak mogłabym go nie chcieć? Schyliłam się i wpiłam w jego usta. Czułam jak się uśmiecha.

- To znaczy, że się zgadzasz, prawda? - PRAWDA! Mam chłopaka!

- W stu procentach. - odpowiedziałam opanowana. Wielki uśmiech wdarł się na jego twarz.

                  * * *

Wróciłam do mieszkania po czterech godzinach spacerowania, rozmawiania i... Całowania. Byłam cała w skowronkach.

- Co taka szczęśliwa? - zapytała Sam odrywając wzrok od telewizora.

   Nastała chwila ciszy. Napięcie rosło.

  - Jestem oficjalnie z Andym! - wykrzyknęłam. Sam jak na zawołanie zerwała się z kanapy i rzuciła w moje ramiona.

   Przepełniała mnie radość. Dziewczyna włączyła muzykę. Tańczyłyśmy robiąc naleśniki na kolacje.

- Val! Pilnuj patelni!- wykrzyknęła dziewczyna. W tym samym momencie do moich nozdrzy doszedł zapach spalenizny.

- Nie wygląda to ładnie. - odwróciłam się do Sam ukazując patelnie w wyciągniętej ręce.

- Nakarmimy tym kota. - powiedziała. Chwila... Nakarmimy kota?

... kota?

- Mamy kota?- zapytałam zdezorientowana.

- A właśnie. Miałam Ci powiedzieć, ale przez tą sprawę z Andym kompletnie zapomniałam. Michael powiedział, że dzisiaj po pracy przywiezie nam kota pod opiekę. - stałam jak wmurowana.

- Przypałętał się do baru, a ja powiedziałam, że nie będziesz miała nic przeciwko. Prawda? - Niby lubię koty, ale czy dwadzieścia cztery godziny na dobę to nie za dużo? Teraz już i tak nie mam wyjścia.

- Może to i dobry pomysł. - przez naszą rozmowę naleśnik na patelni Sam rownież się przypalił. - To może pojedziemy teraz do Mike'a, zjemy coś w barze i od razu zabierzemy... Nasze zwierzątko? - zaproponowałam. Po chwili siedziałyśmy w fordzie Sam i zmierzałyśmy do głównej bramy. Przejechałyśmy pod złotym łukiem wyznaczającym teren szkoły i po chwili byłyśmy na miejscu.

  Otworzyłam drzwi, a Sam weszła zaraz za mną. W pomieszczeniu nie było żywej duszy.

- Halo? Jest tu kto?- zawołałam. Ponury nastrój tego miejsca o jedenastej w nocy działał na mnie podwójnie. W oczach Sam malował się niepokój.

- Kochanie, jesteś tutaj?! - zero odpowiedzi. Usłyszałyśmy tylko szelest zza zamkniętych drzwi zaplecza baru. Obejrzałam się na dziewczynę stojącą krok za moimi plecami. Chwyciłam wysoki taboret i ruszyłam do drzwi zza których słychać było hałas. Nakazałam koleżance ruchem ręki, aby pozostała na miejscu. Po cichu doszłam pod drzwi i chwile nasłuchiwałam. Następnie szybkim ruchem ręki uchyliłam drzwi. To był największy błąd mojego życia. Stanęłam jak wmurowana, a w żyłach zawrzała wściekłość. Takiego widoku sobie nie wyobrażałam. Po mojej prawej stanęła Sam, a z jej rąk natychmiast wyleciał trzymany przez dziewczynę długi kij.

Tak trudno być ze mną?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz