:3:3:4:3:3:5:3:3:6:3:3:7:3:3:8:3:3
Podniosłam głowę, żeby sprawdzić kto postanowił oficjalnie zakończyć moją 'noc'. W drzwiach stanęła rozczochrana, nieświeża i prawdopodobnie jeszcze nieprzytomna Sam. Zaspana podeszła do mojego łóżka, a materac ugiął się pod nią, gdy wreszcie powiedziała zachrypniętym głosem jaki ma interes.
-Zrobisz mi śniadanie? Bardzo Cię proszę, Val. Naprawdę proszę. Patrz jak ładnie.-słowa wypłynęły z niej leniwie, kiedy ona uwieszała się na moim ramieniu z przymkniętymi oczami.
-Albo Cię tu zostawię na 15 minut, a ty zaśniesz i zapomnisz o jedzeniu. Co ty na to? - Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, bo odpłynęła przykrywając szczelnie swoją głowę poduszką. Pewnie miała dużego kaca. Ja trzymałam się dobrze, bo wczoraj nie wypiłam prawie nic. Chciałam zachować na wszelki wypadek trzeźwy umysł.
Po chwili podniosłam się z łóżka nakrywając Sam kołdrą. Zamknęłam drzwi od mojej sypialni i weszłam do salonu, gdzie za małym barkiem znajdowała się lodówka. Mimo, że mojej przyjaciółce śniadanie już nie było tak potrzebne, mi myśli nadal odbijały się od pustych ścian żołądka. Pociągnęłam za drzwiczki i zlustrowałam wzrokiem puste pułki. No jeszcze tego brakowało. Strudzona życiem w sobotni poranek będę jeszcze biec do sklepu po bułki. Wymarzony scenariusz.
Zmierzałam już w stronę przedpokoju, kiedy zatrzymał mnie dźwięk przychodzącego sms-a. Podeszłam do telefonu, ale okazało się, że to mój operator znowu postanowił dać o sobie znać. Trzymając w ręku telefon wpadłam na genialny pomysł. Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam? Szybko wybrałam numer do Michaela. Po trzech sygnałach w słuchawce rozbrzmiał szum. Zorientowałam się, że chłopak odebrał i zanim zdążył się odezwać zadałam swoje pytanie.
-Słuchaj. To poważna sprawa. Musisz natychmiast do nas przyjść. Przy okazji weź dużo jedzenia.-nie zabrzmiało to zbyt przekonywująco, ale musiałam spróbować. Może przyjedzie na białym rumaku ratować swoją dziewczynę przy okazji pod pachą trzymając kosz z żywnością. Zdziwiłam się jednak, gdy po drugiej stronie rozbrzmiał głos udręczonego (pewnie kacem) chłopaka. Jedno było pewne. Albo Mike się wczoraj porządnie upił, przez co głos mu ochrypł i zjechał o kilka tonów, albo ktoś miał jego telefon.
-Co?-Zapytał ktoś już lekko rozbudzony, próbując zarejestrować i ogarnąć to, co przed chwilą usłyszał. Był to pewnie jeden ze współlokatorów Mike'a. Nie robiło mi to żadnej różnicy, a nawet było na rękę. Michael na pewno by nie przyjechał, a u jego kumpla, którego nie znałam, miałam chociaż cień szansy, by osiągnąć swój cel.
-Proszę Cię o jedzenie. Przyniósłbyś nam jedzenie? - Mój rozmówca wybuchnął śmiechem, aby po chwili umilknąć. Pewnie zdał sobie sprawę, że głośne dźwięki po imprezie są bolesne.
-Kim ty w ogóle jesteś? Podaj adres.-zdziwiona, że tak łatwo poszło przez chwilę nie odpowiadałam na pytanie.-Halo? Radzę powiedzieć, dopóki jeszcze chce mi się robić tak bezsensowne rzeczy. -powiedział, a jego ton sugerował, że żartuje.
-Mieszkamy w tym samym akademiku co Michael... i zapewne ty. Numer pokoju weź od Michaela.- Zawsze miałam problem, żeby go zapamiętać. Od razu się rozłączyłam i już chciałam biec do Samanthy, żeby pochwalić się jej jaka jestem genialna, kiedy przypomniałam sobie, że jej mózg ma dzisiaj wolne i dziewczyna śpi. Zostałam więc na swoim miejscu wygodniej sadowiąc się na kanapie. Ściągnęłam buty i rzuciłam je do przedpokoju starając się, aby wyglądały przynajmniej tak, jakby ktoś je niechlujnie zdjął, a nie rzucał przez pół salonu.
Po dwudziestu minutach usłyszałam dźwięk dzwonka. Mój wygłodniały brzuch przyśpieszał moje ruchy. Dzięki temu już po chwili w uchylonych drzwiach dostrzegłam wysokiego blondyna z roztrzepanymi włosami. Czy na tej Ziemi nie ma brzydkich chłopców?
CZYTASZ
Tak trudno być ze mną?
Teen FictionJeżeli ktoś nie kocha Cię tak bardzo, jak tego chcesz, nie znaczy, że nie kocha Cię z całego serca. Podstawą jest zaufanie... Ale jak ufać komukolwiek, kiedy anioł Cię okłamał?