11. *Cześć po raz pierwszy, do widzenia po raz ostatni*

30 5 0
                                    


   Natychmiast odłożyłam krzesło, służące mi wcześniej za broń, na podłogę i zakryłam ręką oczy przyjaciółki wyprowadzając ją na korytarz.

- Czekaj. Sam! Ja to wytłumaczę. Naprawdę. Daj mi chwilę. - przerwał niezręczną ciszę półnagi Michael. Musimy jak najszybciej opuścić ten bar, albo coś mu zrobię.

- Teraz ma Cię wysłuchać? A może jeszcze chcesz przepraszać? Michael, nie masz prawa nic teraz powiedzieć! - wykrzyczałam wściekła. Jak mógł zdradzić Samanthe? Właśnie nakryłyśmy go z jakąś dziewczyną, a on ma czelność zabierać jej jeszcze czas. Otwierałam ponownie usta, kiedy usłyszałam cichy głos Sam.

-Okej. Słucham.- wypowiedziała chłodnym tonem. Nie mogę uwierzyć, że ona nadal go kocha.

- Samantha, kochanie. To jest nieporozumienie. Ja kocham Ciebie. Naprawdę Ciebie. Daj mi szansę.

- Jeśli naprawdę kogoś kochasz nie szukasz przygód, jeśli robisz przeciwnie pokazujesz, że nie zależy Ci na mnie, a kocham z twoich ust to tylko puste słowo, Michael. - odpowiedziała dziewczyna ze łzami w oczach. - Pięć minut twojej przyjemności sprawiło, że rok mojego życia okazał się zmarnowany. Nie naprawi tego chwila rozmowy. - chłopak wpatrywał się w swoją byłą już dziewczynę. W jego oku zakręciła się łza. I wtedy zaczęłam się zastanawiać dlaczego. Wiem, że nie zrobił tego specjalnie. Nie mógł jej zranić umyślnie. Znam Michaela i w tym momencie mogę powiedzieć, że to pierwszy raz kiedy coś sprawia, że chłopak płacze. W pewnym sensie właśnie przegrał walkę z samym sobą. Sam ruszyła do drzwi, a ja ostatni raz podeszłam do Mike'a.

- Są dwie rzeczy, które naprawdę ciężko zrobić. - oznajmiłam. - Powiedzieć cześć po raz pierwszy.- przerwałam. - I do widzenia po raz ostatni.

   Widziałam jak emocje wstrząsają chłopakiem. Nie umiałam mu pomóc. Nie wiem, co bym zrobiła na jego miejscu. Teraz byłam na swoim i po prostu wyszłam z baru. Skierowałam się w stronę samochodu, do którego chwilę wcześniej wsiadła Sam. Otworzyłam drzwi od strony kierowcy. Dziewczyna podała mi kluczyki patrząc przed siebie i nie mówiąc słowa. Zachowała ta wszystko dla siebie.

- Nie duś w sobie emocji. - powiedziałam również patrząc na drogę przed nami.- One z czasem uduszą Ciebie. - i włączyłam głośno muzykę. Jakiś smutny, ostry kawałek. Leciał jak najgłośniej się dało a my obie, sunąc po ulicach Sydney, krzyczałyśmy w rytm jak opętane. Z czerwonych oczu Sam płynęły łzy, a dziewczyna waliła pięścią w szybę okna samochodowego. Prowadziłam i krzyczałam uwalniając gniew. Jeździłyśmy nocą naprawdę długo. Brama akademiku pewnie została już zamknięta. Nie wolno było pozostawać poza terenem szkoły po dwudziestej czwartej.

  Zaparkowałam w lesie, kilometr od głównej bramy. I tak nie dostaniemy się do środka. Zgasiłam światła i ruszyłam na tylne siedzenie. Sam zrobiła tak samo. Chwilę później leżałyśmy przytulone z tylu samochodu, krople deszczu dudniły o blaszany dach forda.

- Zjebało się, no popatrz... - powiedziała Sam i cicho zachichotała. - Dlaczego ludzie chcą brać wszystko oprócz prawdziwej miłości? - zapytała.

-Bo prawdziwa miłość wymaga zapłaty. Jest jak komornik. Za mieszkanie płacisz cały czas, jeśli raz nie dasz rady zabiera Ci wszystko.

- I co wtedy? - kolejna łza pociekła po jej policzku.

- Wtedy idziesz mieszkać do przyjaciółki. - kącik jej ust powędrował do góry. Ułożyła się na moich kolanach, a ja powoli masowałam jej głowę.

Tak trudno być ze mną?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz