Rozdział 2

34 2 0
                                    

"To dzięki książką nie czułem się opuszczony przez cały świat."


Od zdarzenia z objawieniem się jednej z mojej umiejętności minął tydzień. Zmiana moich normalnych oczu na oczy demona (tak demona, Nattan wyjaśnił mi, że każdy demon tak potrafi, nie to, że jestem demonem nic z tych rzeczy.) powtórzyła się jeszcze dwa razy. Natt próbuje mi z opanowaniem emocji, które zresztą od czasu przebudzenia mocy zaczęły być 3 kronie odczuwalne. Co dziwne Louis nie niepokoił mnie od tego tygodnia, może i nawet lepiej. Tak czy siak staram się unikać kontaktów międzyludzkich, lepiej żeby nikt nie dowiedział się o moich umiejętnościach. Dalej zastanawiam się kim, a raczej czym jestem, Nattan za wszelką cenę nie chce i powiedzieć upiera się, że dowiem się z swoim czasie. Czyli kiedy? Wiem jak się wydostanę. Ale kiedy to się stanie, za dwa miesiące, rok, może dwa? A ja chce wiedzieć, ta niewiedza mnie rozwala od środka. Do wydarzeń sprzed tygodnia myślałam, że znam siebie i wiem kim jestem jednak od tamtej pory wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam! Stałam się marną cząstką dawnej siebie. owszem nadal wzbudzam strach u innych, lecz ten strach daje mi satysfakcję z tego, że ludzie się mnie boją. Stałam się bardziej agresywna, coraz częściej kończy się na tym, że wstrzykują mi środki uspakajające i budzę się w swojej celi. Wszystko przez to, że mój dar postanowił się przebudzić i zacząć rozwijać. Natt ma już plan jak mnie stąd wydostać, lecz nadal nie wiem na czym polega.. Blondyn za żadne skarby nie che nic wyjawić, mówi, że mam mu zaufać, że on się tym zajmie, a ja się dowiem w swoim czasie. I znów te pieprzone tajemnice - nienawidzę tego. Wole najgorszą prawdę, niż skrywane tajemnice.. A najgorsze co może być - to kłamstwo.

~~

Kolejny dzień zaczyna się tak samo - po usłyszeniu gwizdka wstałam i ruszyłam w stronę stołówki, zjadłam śniadanie, które było o dziwo w miarę jadalne.Potem strażnik zaprowadził mnie do świetlicy, ponieważ nie miałam dzisiaj sesji z psychiatrą. Weszłam przez drzwi prowadzące do pomieszczenia, gdzie od razu zapanowała cisza. Usiadłam na moim swoim stałym miejscu, po czy rozejrzałam się po sali, wszyscy pacjenci momentalnie spuścili wzrok. Hmm.. aż taki strach u nich powoduję? Zauważyłam jedną osoba, która nadal się we mnie wpatrywała. Jak myślicie, kto nią był?

Tak, właśnie tak, był nią Louis. Zauważywszy, że patrzę w Jego stronę uśmiechnął się do mnie, po czym wstał i ruszył do mnie. No do cholery co jest, pierw się do mnie nie odzywa, a tu nagle podchodzi do mnie?

  -Cześć widzę, że ty też dzisiaj nie masz sesji. Hmm.. ciekawe co się takiego stało, że pani Williams nie może nas przyjąć.-usiadł obok mnie na kanapie.  
'Tylko spokojnie, Kate, tylko spokojnie, nie możesz się denerwować.'
-Cześć widzę, że ty też dzisiaj nie masz sesji. Hmm.. ciekawe co się takiego stało, że pani Williams nie może nas przyjąć.-usiadł obok mnie na kanapie.

Próbowałam udawać, że go nie słyszę.

'Postępuj tak, jak cię uczył Natt. Wdech i wydech.' -powtarzałam w myślach.

-Coś nie tak? Dlaczego się do mnie nie odzywasz?-nie wytrzymałam i zerknęłam na Niego

-Bo nie mam na to ochoty. Odczep się popaprańcu.-warknęłam.

'Oddychaj, Kate, nie możesz ujawnić co się dzieje z twoimi oczami.'

-Kate, co się dzieje, przecież widzę, że coś się stało!?-powiedział.

W jego oczach można było zauważyć troskę!? Że co!? On się o mnie martwi?

Haha, niezły z Niego aktor.

-Odczep się, jasne! Daj mi spokój, Louis. Nie chcę z Tobą rozmawiać.-wstałam z zamiarem skierowania się w stronę wyjścia ze świetlicy.

Jednak nie było mi to dane, ponieważ ktoś złapał mnie za rękę.

If I Could FlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz