XI

655 83 24
                                    

(Grudzień 2 lata póżniej)

Słyszałem śmiejących się ludzi, śpiewających koledy, ubierających choinki. Dziś na ulicach było bardzo mało osób. Wszyscy spędziali święta w gronie rodziny, albo przyjaciół. Siedzieli w cieplutkich domach przy wigilijnym stole i dzielili się opłatkiami. A ja co? Od kiedy moja mama zmarła, a Harry przeprowadził się do innego miasta. Jestem sam. Nie wiem czy mogę tak mówić, ponieważ mam jeszcze ojca, ale co on robi. Ja zarabiam (siedząc ba ulicy) na chociażby bochenek chleba, który i tak bo kilku godzinach cały znika, a dla mnie nie zostaje nic.

Było już tak dobrze. Moja mama dostała prace, biegła do domu, żeby mi się pochwalić. Była taka szczęśliwa. Ten idiota który ją potrącił do tego wygrał rozprawę w sądzie, więc nagle wszytko znikło. Wszystki oszczędności, niektore droższe meble.

A harry? Harry wyjechał. Po tym jak zapłacił za leki, odjechał. Jedyny przyjaciel, powód do życia. Już go nie ma. Znaczy teoretycznie jest, ale jak mam go odwiedzić skoro nie mam pieniędzy.

Byłem taki zmęczony. Oparłem głowę o zimną ściane i zacząłem odpływać. Do krainy w której wszytko jest idealne. Mam matkę, pieniądze, a Harry jest ze mną. W takim świecie mógłnym żyć.

~

Miękki materiał okrył moje ciało. Wtuliłem się w niego. Nie pamiętam czy to była jawa czy sen, ale wiem że było miło i ciepło. To wystarczyło.

-Cześć Niall. - Usłyszałem głos. Dobrze znany głos.

Uśmiechnąłem się. Bardzo szeroko. Już zapomniałem jak to się robi. Otworzyłem oczy i zobaczyłem postać idącą w stonę przejacia dla pieszych. To był Harry. Przyjechał. Pewnie pomyślał, że śpię i odszedł.

Wstałem. Moje nogi były jak z waty. Przez zimni całe mi zdrętwiały, ale wstałem. Wstałem do niego. Radość dała moim nogą siłe, siłę do biegu.

-Harry poczekaj! - krzyczałem i biegłem.

-Niall tak bardzo tęskniłem. Chodź tu do mnie. - powiedział spokojnym głosem.

Podszedłem do niego i wtuliłem się w jego ciepłe ciało. Poczułem jak jego dłonie gładzą moje plecy.

-Ja też Harry. Zostań ze mną na zawsze. Już sobie nie radzę. Nie wytrzymam dłużej sam. Mam dość. - łaskotało mnie w gardle, a mój głos się łamał, ale musiałem być silny.

-Zostane z toba. Nigdy więcej cię nie zostawie. - Odsunął się i pogłaskał mój policzek.

Nagle o mój policzek odbiło się coś zimnego. Usłyszałem śmiech Harrego i jego przyjaciół, którzy wyszli zza jego pleców. Rzucali we mnie śniegiem i wyzywali mnie.

-Harry nie! - krzyczałem, lecz on mnie nie słyszał. Jego przyjaciel podszedł do mnie i mocno mnie popchnął, co sprawiło, że poczułem pod zobą zamrożoną glebę.

Cały roztrzęsiony i ze łzami w oczach, obudziłem się.

Na tej samej zimnej ulicy bez nikogo bliskiego. Sam. Jak zawsze.

Wpadłam na pomysł na rozdział dlatego wam go daje. Mam tez czas bo sa swięta.

Jak wam sie podoba taki odwrot akcji? Gwiazdkujcie i komentujcie.

Kocham xx



My poor boy |n.s| (WOLNO PISANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz