*Niall's pov*
Otworzyłem oczy. Wszędzie było jasno, a nade mną usłyszałem ciche pikanie sprzętu, jakby ze szpitala. Tylko gdzie ja tak naprawdę byłem?
Po dłuższych staraniach obraz w końcu zaczął stawać się coraz wyrażniejszy.
Nie myliłem się wylądowałem w szpitalu.
Podniosłem się do pozycji siedzącej, co też nie było najprostrzą czynnością, ponieważ z moich rąk odstawało pełno kabelków i rurek.
Właśnie wtedy odkryłem ogromny bandaż na ręce z kilkoma czerwonymi plamkami.
-Witam panie Horan, nazywam się doktor Daniels. Jak się pan czuje? - do pokoju wszedł czarnoskóry, szczupły mężczyzna w białym fartuchu.
-Raczej dobrze. Ale co się właściwie stało? Co ja tu robię?- zapytałem. Zdawałem sobie sprawę, że to pytanie naprawdę mogło zabrzmieć bardzo głupio, ale ja poważnie nic nie pamiętałem.
-Do pana ran na nadgarstku wdało się bardzo mocne zakażenie. Przywiózł tu pana pan Styles. Podawał się za pańskiego przyjaciela, więc mogę go zawołać, bo pewnie się martwi.
Czy Harry właśnie nazwał mnie swoim przyjacielem? Pewnie tylko tak powiedział przy lekarzach. Miałby się martwić? O mnie? O zwykłego żebraka z ulicy, który pociął się szkłem? Boże jaki ze mnie idiota.
-Em... - zamknąłem oczy. - Może niech pan go..- niestety gdy ponownie je otworzyłem lekarza już nie było. Chyba pomyślał, że moja odpowiedź jest oczywista i wcale na nią nie czekał. W sumie nie wiem co mam myśleć. Z jednej strony chcę tu Harrego. Chcę go mieć przy sobie. Sama świadomość tego, że zaraz tu przyjdzie i uśmiechnie się tym wspaniałym uśmiechem, sprawia, że mi lepiej. Z drugiej strony co ja mam mu powiedzieć? "Cześć Harry. Pociąłem się szkłem z ulicy, bo nie umiem poradzić sobie z problemami"? Nie znam go dobrze i nie wiem co o mnie pomyśli. Albo zacznie mi współczuć, albo weźmie mnie za idiote. Obie z tych wersji są złe. Nagły trzask drzwiami wyrawał mnie z rozmyśleń:
-Niall! - krzyknął Harry, podbiegając do mojego łóżka. - Już wszystko dobrze? Boli cię jeszcze? - zielonooki zadawał wiele pytań na raz. Widziałem, że był bardzo... podekscytowany? Zdenerwowany? Sam nie wiem.
-Um chyba już tak. - odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
-Twoja mama już tu jedzie. - powiedział i położył rękę na moim ramieniu.
Jego dotyk był taki uspokajający. Tak bardzo chciałbym chwycić jego dłoń, spleść nasze palce i pozostać w takiej pozycji na zawsze, ale wtedy przypomniałem sobie o jego dziewczynie.
-Skąd wie? - znów zadałem pytanie. "Tylko nie wyjdź na idiotę" powtarzałem sobie w myślach.
-Po tym jak zadzwoniłem na karetkę, od razu pobiegłem do twojego domu. Kiedyś widziałem jak z niego wychodzisz, więc mogłem mniejwięcej stwierdzić gdzie mieszkasz.- zaczął zdejmować rękę z mojego ramienia. Całe moje serce krzyczało "Zatrzymaj go. Zatrzymaj go na zawsze." Za to mózg podpowiadał w kółko to samo zdnie. "Nie wyjdź na idiotę."
-Dzi-dziękuje. Naprawdę.
-Nie masz za co. W końcu od czego są przyjaciele? - powiedział z ogromnym uśmiechem. - Może ja już wyjdę. Do zobaczenia. - Czyli jednak. Przyjaciel. Tak więc właśnie dziś, w szpitalu, zdobyłem mojego pierwszego w życiu przyjaciela.
~
-1200 funtów? - usłyszałem zza drzwi głos matki. - Nie ma innego sposobu na usunięcie wirusa?
-Niestety. Lekarstwa, które pomogą Niallowi w leczeniach, są bardzo drogie. Zakażenie we krwi. Jeśli dostanie się do serca, niestety... - tutaj doktor przerwał, lecz nie musiałem długo zastanawiać się o co chodzi. No tak. Z moich zarobków na ulicy, ledwie stać nas na chleb, a co dopiero na lekarstwa. Czyli to już jasne. Koniec mojego marnego życia.
-Ja zapłacę. - niski, donośny głos rozbrzmiał na całym korytarzu.
Dalej nie słyszałem już nic. Wszytscy zaczeli szeptać, a uwieżcie mi zza dwóch drzwi słychać bardzo kiepsko.Wiedziałem jedno.
Harry chce zapłacić za moje leczenie.
Tak wiem. Ten rozdział na prawdę mi nie wyszedł, ale obiecuje, że w kolejnym zrobi się ciekawiej :)
Spodobało się? Zostaw ☆ i komentarz.

CZYTASZ
My poor boy |n.s| (WOLNO PISANE)
Fiksi PenggemarChłopak spojrzał w dół i ujrzał monetę wpadającą do jego czapki. Następnie spojrzał w górę i ujrzał piękne zielone oczy. Zapraszam.