Rozdział 2

2.2K 184 18
                                    

Kolejny, piękny dzień... ale miałam dziwny sen. Był tam Charlie i Leo... chyba na deskorolce. No i to zdjęcie... Co ja brałam na tym koncercie?!
Ale później znalazłam owe zdjęcie w kieszeni jeansów. Przypomniałam sobie, że to wcale nie był sen. Szkoda, że już ich nie spotkam. Ale spełniło się moje marzenie, pora znaleźć nowe!

...tak po dłuższej chwili stwierdziłam, że poszłabym na łyżwy - wykorzystam te parę dni w Londynie.

Jak chciałam, tak też zrobiłam.
Gdy wychodziłam z hotelu, ''nadziałam'' się na klamkę, strasznie zabolało.

- Auuu! Co za debil daje klamki w takim miejscu! - zabrzmiało to co najmniej dziwnie i niestosownie.
Na szczęście krzyknęłam to w języku polskim, a Anglicy tylko dziwnie na mnie spojrzeli. Ręka musi mnie boleć po spotkaniu z Charliem... znaczy asfaltem. Takie spotkania zazwyczaj nie są przyjemne, więc nic dziwnego, że to również do przyjemnych nie należało.

***

- O tak - mruknęłam do siebie uśmiechając się pod nosem.
Z wypożyczalni wzięłam dobrze zaostrzone hokejowki.
Nigdy nie próbowałam jazdy figurowej, ale kiedyś napewno spróbuję.
Ubrałam łyżwy i weszłam na lodowisko - było ogromne!
Na pierwszy rzut oka zdziwiłam się, że nie rozdają tu map, ale mniejsza o większość.
Wzięłam telefon, włożyłam słuchawki do uszu i wybrałam opcję "Odtwarzaj Losowo". Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam Hopeful - Bars and Melody czyli piosenkę, od której wszystko się zaczęło. Jeździłam w jej rytm, słowa rapu dopasowywałam do wydarzeń na lodowisku. I moja ulubiona część:

"'Couse I'm Hopeful,
Yes, I am.
Hopeful for today.
Take this musik and use it
Let it take you away [...]"

Muzyka przeszyła całe moje ciało. Miałam ochotę zacząć tańczyć, czułam jak muzyka mnie niesie...
I wtedy potknęłam się o czyjąś łyżwę i tradycjnie spotkałam się z powierzchnią pode mną.
,,A miało być tak pięknie..." przeleciało mi przez myśl.

- Sorki, księżniczko. Kolega się dopiero uczy, nic Ci nie jest? - wstałam przy pomocy bruneta
- Jest ok, dzięki... chwila - dodałam nie dowierzając - To wy?! Leo i Charlie?
- Ciii! - uciszyli mnie obaj. Byli w ciemnych okularach i czapkach, ale od razu wiedziałam, że to oni.
- Tak normalnie to ja bym ci pomógł wstać, ale obawiam się, że leżelibyśmy oboje - odezwał się Charlie z uśmiechem.

- Co wy tu tak w ogóle robicie? - zapytałam nie wierząc w moje szczęście
- Chciałem się wyrwać z domu i coś porobić, trudno go było wyciągnąć z przed ekranu, ale jak widzisz udało się - uśmiechał się Leo.
- Charlie pierwszy raz na łyżwach? Nie wierzę!
- Ja nie wiem, jak wy możecie na tym jeździć!
- To nie jest takie trudne, po prostu musisz chwilę poćwiczyć - uśmiechnęłam się. - Przede wszystkim ugnij trochę te kolana, bo teraz wyglądasz jak pingwin... i jedź, a nie idź, zobacz.

I wtedy złapałam go za rękę, miałam wrażenie, że lekko się uśmiechnął.
Ja jechałam tyłem do kierunku jazdy, a twarzą do niego, on próbował poruszać nogami tak jak ja i nawet nieźle mu szło jak na pierwszy raz. Leo patrzył, czy przypadkiem w nikogo nie wiedziemy, a przyokazji śmiesznie komentował, np:

- Charlie, puść tę barierkę. Skoro ona ci się tak podoba, to ja ci na urodziny kupię.

Albo, jak blondyn się wywalił:

- Coo? Już 12:00 że ty klęczysz i modlitwy odmawiasz??

Oczywiście to były zwykłe żarty, Charlie nie czuł się urażony, wręcz przeciwnie - śmiał się razem ze mną i jeszcze się mu odgryzał głupszym tekstem, jak na przyjaciela przystało. Mieliśmy przy tym masę śmiechu.

- Nieźle ci idzie jak na początkującego - uśmiechnęłam się, gdy zeszliśmy z lodu.
- Bo mam taką nauczycielkę - puścił mi oczko - i kumpla, który mnie wspiera - powiedział z sarkazmem.
- Przynajmniej się ze mną nie nudzisz - uśmiechnął się zawadiacko Leo.

Spojrzałam ukradkiem na jego oczy, były takie piękne, błękitne... I wtedy dostałam piłką w rękę. Tak - TĘ RĘKĘ.

- Auu, kto przynosi piłkę na lodowisko?! - na szczęście znowu po polsku

- Co...? - Chłopaki patrzyli na mnie ze zdziwieniem, nie zrozumieli ani słowa - Wiesz, ze to była piłka ze styropianu...? - dodał Leo
- Tak, ale ręka mnie boli...
- Pewnie po wczorajszym wypadku - Charlie trochę posmutniał.
- Tak, ale to nic, było minęło.
- A to co wykrzyczałaś było w jakim języku? - zapytał Leo
- To był polski, mieszkam w Polsce.

- I masz na imię Jennifer? A po za tym bardzo dobrze znasz angielski! - Charlie był rozpromieniony

'Zapamiętał moje imię' uśmiechnęłam się w duchu.

- Dzięki - spojrzałam na niego i tak jakoś nasze spojrzenia się spotkały... chyba zawsze będę się zachwycać jego pieknymi oczami.

- Hej, patrzcie, to przeciez chlopaki z 'Bars and Melody'!! - krzyknął ktoś z tłumu
No tak, przed chwilą patrzylam w jego oczy, czyli już nie miał okularów.

- Pa księżniczko! - rzucil Leo, złapał Charliego za rękę i zniknęli za zakrętem. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć. Postanowiłam wrócić narazie do hotelu, muszę zadzwonić do rodziców, bo pewnie mam już tryliard nieodebranych połączeń...

*Charlie*

Leo ma talent - zawsze udaje mu się umknąć. Na szczęście tym razem mi też się udało.

- Cholera!
- Co jest? Zapomniałeś telefonu? - spytał Leo
- W pewnym sensie. Nie wziąłem od niej numeru telefonu...
- Jeżeli los będzie chciał, to jeszcze go zdobędziesz - odparł mój przyjaciel - Fajna z niej dziewczyna, co?
- Fajna...
- Ona ci się podoba.
- Co?? Pogięło cię!
- Przecież widzę! Widzę jak się uśmiechasz! Mnie nie oszukasz, Charlie - dodał z uśmiechem triumfu. No i miał rację. Co jak co, ale akurat jego nie oszukam...

I Just Want = BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz