Rozdział 1 ✨

449 41 12
                                    


-Więc jednak nie jest z tobą tak źle, skoro ten dzieciak cie podrywał. -Odezwała się Liv. W drodze do mieszkania Mon, opowiedziałem jej o całej sytuacji, która miała miejsce na cmentarzu. W domu jej tego nie powiedziałem, bo za bardzo zajęta była swoim wyglądem.

-Pewnie się naćpał, czy coś. -Wzruszyłem ramionami, a ona roześmiała się krótko.

-Loueh, czemu nie chcesz dopuścić do siebie tej myśli, że komuś mogłeś wpaść w oko?

-Bo mam lustro? -Prychnąłem.

-Tak, ale rozumu za to, za grosz. -Na to już nie odpowiedziałem. Pomimo tego, że przeżyłem ponad ćwierć wieku, wciąż miałem kompleksy. Moje włosy, nigdy nie chciały się ułożyć, usta były za wąskie, a uda i tyłek kobiece. Do tego, byłem niski i gruby. Nie czułem się pociągający.

-To pa. -Nawet nie zauważyłem, kiedy byliśmy na miejscu, a Olivia dawała mi buziaka w policzek i wychodziła z samochodu. Westchnąłem ciężko i ruszyłem w drogę powrotną.

✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨

Nieważne, jak żałosne mogło się to wydawać, ale przez kolejny tydzień nie mogłem wyrzucić z głowy obrazu tego dzieciaka. Te cudowne, długie nogi opinane przez obcisłe czarne rurki, burza loków na głowie i te dołeczki... Im dłużej o nich myślę, tym większą ochotę mam je polizać. Żałuję, że nie przyjrzałem się dokładniej jego oczom. Jestem takim kretynem, myślę o nim, a jest więcej, niż prawdopodobne, że nie zobaczę się z tym całym Stylesem.

-Boo, jesteś? -Poczułem ucisk na mojej dłoni. Mama, jak zawsze, sprowadziła mnie na Ziemię. Pokiwałem głową i napiłem się soku z mojej szklanki.

-Po prostu martwię się o Olivię, nie wiem, jak się czuje i...

-Zjesz i do niej pojedziesz, spokojnie synku. -Rodzicielka posłała mi uśmiech. Cóż, moja rodzina zna wersję taką, że Liv przeżywa grypę, ale w rzeczywistości, to Liv przeżywa kaca. Muszę jej ograniczyć jakoś te wyjścia. Naprawdę, przesadza już z tymi imprezami, boję się o nią.

-W sobotę wychodzimy z twoją matką na bankiet. Odstawimy do was Charlotte około dziewiętnastej. -Oznajmił ojciec, poczym nabił na widelec kawałek pieczeni i poprowadził do swoich ust. Typowy on. Nie spytał mnie o zgodę, ani o to, co myślę na ten temat, on mi to po prostu zakomunikował.

-Tato, mam prawie siedemnaście lat, nie potrzebuję niańki. -Jęknęła dziewczyna.

-Z tobą nie rozmawiam. -Powiedział chłodno, dalej konsumując obiad. Lottie gwałtownie odsunęła się na krześle od stołu i wstała.

-Ty z nikim nie rozmawiasz! Najważniejsze zawsze musi być twoje zdanie! -Oho, zaczyna się... Lots i ten cały proces dojrzewania. Jednak ją podziwiam. Zdaje sobie sprawę z konsekwencji, a i tak potrafi postawić się temu potworowi.

-Laptop, tablet i telefon chcę widzieć w swoim gabinecie za dziesięć minut. Wieczorem zablokuję ci karty. Zgłoś się po wszystko, jak zmądrzejesz. -Powiedział niewzruszony. Lottie prychnęła i skierowała się do wyjścia z jadalni- Charlotte, -niebieskooka odwróciła się ponownie w naszą stronę. Mój ojciec ani razu na nią spojrzał- jutro nie chcę widzieć farby na twoich włosach. Możesz już iść. -Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że ma włosy o kolorze liliowym. Lottie trzasnęła głośno drzwiami, a ja stwierdziłem, że lepiej zrobię to, co ona. Przeprosiłem rodziców za tak krótką wizytę i pożegnałem się, a następnie udałem się do pokoju szesnastolatki, żeby powtórzyć czyn.

✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨

-Lottie, do piątku. -Uścisnąłem ją i pocałowałem w policzek.
-Lou, mogę zaprosić do was Nialla? -Spytała, a ja uśmiechnąłem się na widok jej zaróżowiałych policzków. To całkiem nie w jej stylu, ta cała wstydliwość. Z tego, co wiem, miała kilku chłopaków, ale przy żadnym z nich tak nie promieniała. Usiadłem obok niej.
-Oczywiście zakochańcu. -Najpierw dostałem od niej kuksańca w bok, a później poczułem, jak układa swoją głowę na moim ramieniu.
-Odezwał się... Przyznaj, kim jest ten szczęściarz, o którym myślałeś przez cały obiad? -Prawie zakrztusiłem się powietrzem. Ja i Lottie zawsze mieliśmy dobre relacje, znała mnie na wylot. Nic dziwnego, że zauważyła "mój stan".
-J-ja... To nikt taki Lots.
-Oj, no weź Boo! -Tylko nie Boo. Nienawidzę, gdy tak na mnie ktokolwiek mówi. Odchrząknąłem.
-Lots, zostało mi kilka papierów do wypełnienia i muszę jeszcze wstąpić do sklepu, bo kończą nam się zapasy wody, a Liv zachowuje się, jakby przez ostatnie miesiące mieszkała na pustyni. -Niebieskooka zaśmiała się krótko, upominając mnie, że i tak się nie wywinę, a ona dowie się wszystkiego, kim jest "mój książę". Ta, też bym chciał się wszystkiego o nim dowiedzieć. Chyba. Mama dała mi resztki z obiadu, z czego bardzo się cieszyłem, bo Liv w takim stanie nie byłaby w stanie zrobić głupiej herbaty, a co dopiero kolacji. Ja też dobrym kucharzem nie jestem, więc to była duża pomoc.

✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨

Po zaparkowaniu na naszym podjeździe, chwyciłem do ręki marynarkę z sąsiedniego fotela i na siebie wciągnąłem. Już chciałem wychodzić, kiedy poczułem wibracje w kieszeni spodni. Wyciągnąłem stamtąd mój telefon, którego wyświetlacz pokazywał nową wiadomość. Nacisnąłem odczytaj i po przeczytaniu treści, moje serce zatrzymało się na chwilę, by zaraz zacząć swój szaleńczy bieg. Przełknąłem głośno ślinę, a kąciki moich ust uniosły się ku górze.

Od: Nieznany

Hej Lou, pamiętasz mnie jeszcze? Ja nie mogę o Tobie zapomnieć, mimo tak krótkiego spotkania. Może je powtórzymy, hm? Harry x

▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣

Hej! Dziś króciutko, bo chciałam szybko dodać. Szybko=krótko ✌


I no to ten... Ten rozdział dedykuję mojej cudownej ibff, z którą wczoraj się pierwszy raz spotkałam i po prostu #najlepszy dzień ❤

Podziękowania należą się oczywiście dla melisahunter i
wszystkich, którzy zostawili pod ostatnim rozdziałem komentarze i gwiazdki.

Kocham najmocniej x ⛄⛄⛄

Above AllOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz