2. Idea

72 4 0
                                    

Obudziłem się przy blondynce o imieniu Ellie, z którą spędziłem bardzo intensywnie wczorajszą noc. Pamiętałem wszystkie szczegóły, więc mogę powiedzieć, że dziewczyna zna się na rzeczy. Podniosłem się po cichu, aby jej nie obudzić i ubrałem dresy, leżące na fotelu w kącie mojej sypialni.

Spojrzałem na młodą kobietę jeszcze raz i z przykrością musiałem stwierdzić, że wczoraj w lubię wydawała się ładniejsza. Farbowane blond włosy i duża ilość, już dziś rozmazanego, makijażu, którego poprzedniej nocy nie dostrzegłem. Nie mógłbym mieć takiej dziewczyny. Łatwej, która sama pcha się facetowi do łóżka, ale jestem tylko prostą istotą, która potrzebuje w swoim życiu przyjemności i rozrywki, więc teraz mi to nie przeszkadza. Przecież nie zamierzam się z nią żenić.

Podreptałem do kuchni w celu zrobienia jakiegoś śniadania dla siebie i dziewczyny. Zacząłem robić jajecznicę, gdy poczułem dwie dłonie obejmujące mnie w pasie. Tego właśnie się bałem. Że dziewczyna może sobie za dużo wyobrazić. Obróciłem się i uśmiechnąłem się do niej promiennie. Odwzajemniła go i po chwili usiadła przy stole. Po śniadaniu zjedzonym w całkowitej ciszy. Ellie poszła pod prysznic, a następnie ubrała wczorajszą, mocno wyzywającą sukienkę.
-Będę leciała. Było naprawdę miło. Jak chcesz powtórkę to daj znać.-skończyła wciskając z moją dłoń mały skrawek papieru, całując mnie krótko w usta i znikając za drzwiami. Odwróciłem się wrzucając kartkę do kuchennego śmietnika.

I znowu zostałem sam. Sam jak palec w tym wielkim mieszkaniu. Chciałem przygarnąć jakiegoś zwierzaka, ale z reguły byłem człowiekiem niekonsekwentnym, dlatego to nie wchodziło w grę.
Usiadłem w salonie z laptopem na kolanach i piwem w dłoni, przeglądając wiadomości. Dostrzegłem link strony Londyńskiego domu dziecka. Otworzyłem go i zaciekawiony zacząłem czytać. Serce mnie bolało gdy czytałem o tych biednych dzieciakach. Wpadłem na szalony pomysł, z którym postanowiłem się przespać.

Cały dzień spędziłem w domu, odcięty od całego świata zastanawiając się nad tym, co wymyśliłem podczas czytania o domu dziecka. Nie mogłem myśleć o niczym innym. Wyliczyłem wszystkie ZA i PRZECIW, ale dalej nie byłem niczego pewny. Krzątałem się bezczynnie po mieszkaniu zamyślony.
Wieczorem postanowiłem pojechać do biura, skontrolować mój biznes. Spędziłem tam trzy godziny i znów wróciłem do domu, nie mając najmniejszej ochoty na jakiekolwiek towarzystwo. Położyłem się na sofie w salonie chcąc zrelaksować się oglądając jakiś film lecz skończylo się jak zawsze... Odpisywałem na maile, czytałem umowy i umawiałem się na spotkania biznesowe.

Obudziłem się kiedy było jeszcze całkowicie ciemno. Domyśliłem się, że musiałem zasnąć w trakcie przeglądania akt kiedy zauważyłem mojego laptopa na białym dywanie pod meblem, na którym leżałem. Odblokowałem swojego iPhone'a i dowiedziałem się, że była już druga w nocy. Westchnąłem i udałem się do łazienki pod prysznic, a następnie do sypialni.

Następnego dnia z samego rana pojechałem do banku, a potem do biura. Nie mogłem skupić się na robocie, dlatego dziękowalem Bogu kiedy wybiła pora lunchu, na który byłem umówiony z moim prawnikiem, i jednocześnie dobrym znajomym. Spotkaliśmy się w naszym stałym miejscu, barze sushi. Najpierw omówiliśmy najważniejsze sprawy, a dopiero potem zeszliśmy na luźniejsze tematy.
-Znalazłem ostatnio stronę z londyńskim domem dziecka.

-w Londyniejest ich mnóstwo geniuszu, jakieś szczegóły?

-Brixton.

-Ooo stary... tam to się dzieje...

-Co masz na myśli?

-Przemoc, przemoc i jeszcze raz przemoc. Częste interwencje policji i kontrole. Dzieci są zastraszane i bite. Ciągłe sprawy w sądzie. Ucieczki, samookaleczanie, próby samobójcze. Ale nic nie można z tym zrobić. Mało kto wie o ich sytuacji.

-Dlatego myślę, że to dobry pomysł. Myślisz, że mógłbym...

-Wątpię.-Przerwał mi szybko.

-Co? Czemu?

-Procedury.Dzieci potrzebują obojga rodziców, dlatego ciężko tam starać się o adopcję. Dostają niezłe pieniądze na dzieciaki i odmawiają wszelkich prób adopcji.

-Pieniądze to przecież nie problem. Zawsze lepszy jeden rodzic niż siniaki. Jestem w stanie zaproponować pokaźną sumę, aby uniknąć procedur.

-Może być ciężko...

-Zajmiesz się tym, czy sam mam to zrobić?

-Jasne, że ci pomogę, najlepiej zróbmy to jak najszybciej, żeby uniknąć sądów.

-Czytasz mi w myślach.-Zaśmialiśmy się i dokończyliśmy swoje posiłki.

Po lunchu nie jechałem już do pracy ale do Liama, chciałem podzielić się z nim swoim pomysłem. Do jego mieszkania dotarłem po godzinie. Wzięliśmy piwo z lodówki i zamówiliśmy pizzę. Nie wiedziałem jak zacząć ten temat pomimo tego, że byłem pewny iż Liam nie będzie mnie krytykować.

-Myślałem o adopcji.-Zacząłem ostrożnie.

-Nie wolisz sobie znaleźć najpierw kobiety?

-Oczywiście, że tak ale... Sam wiesz jak jest. Dziś laska jest, jutro jej nie ma. Gadałem już z Tomem, pomoże mi.

-Nie wiem czy to dobry pomysł ale rób jak uważasz. Przecież ty nie lubisz dzieci idioto.-Zaśmiał się Payne.

-Wolę dzieciaka niż psa...-Oburknąłem.

-Rób co uważasz za słuszne, mogę pojechać z tobą do tego sierocińca.

-W końcu zaproponowałeś... Bądź u mnie jutro w południe.-Poinformowałem szybko przyjaciela zostawiając co samego w mieszkaniu zszokowanego.


Nice choice [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz