7. Rebel

60 6 1
                                    

Gdy znalazłam kuchnię, a trochę mi to zajęło... usiadłam na wysokim krześle stojącym przy kuchennej wysepce. Harry stał do mnie tyłem i coś gotował po chwili postawił przede mną talerz z makaronem i warzywami. Następnie sam usiadł ale zamiast jeść, wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi tęczówkami.

-Jedz-Skinął w stronę jedzenia, dlatego powoli chwyciłam w swoją dłoń widelec, który mi podał.

-Gdzie byłaś?-Zapytał wprost. Nie zamierzałam się odzywać. Niech się trochę potrudzi.

-Odpowiesz mi?-Zapytał przez żeby, mocno zaciskając szczękę. Dalej milczałam.

Po chwili odepchnął się z trzaskiem od stołu i podszedł do jednej z półek. Otworzył ją mocno szarpiąc i wyjął z niej papierosy. Odpalił jednego i mocno się zaciągnął przymykając oczy. Musiałam przyznać, że ten gest wyglądał seksownie, pomimo tego, że nie tolerowałam palenia. Musiałam coś wymyślić w tej kwestii. Dokończyłam powoli swój posiłek, a on w tym czasie wypalił całego papierosa i znów usiadł na przeciwko mnie.

-Dlaczego się nie odzywasz? Potrafisz mówić?-zapytał niepewnie.

Zaśmiałam się w środku. Był dziwny. Raz się wścieka, później martwi, co z nim było nie tak?

-Dobrze.-Westchnął zirytowany.- Załatwimy to inaczej.-Wyciągnął z tylnej kieszeni swoich jeansów kartę płatniczą i małą kartkę z niedługim ciągiem liczb.-To jest twoja karta, potrzebujesz pieniędzy jak każdy, tylko bądź rozsądna. Oczywiście kup sobie telefon, laptop, co tylko potrzebujesz, jednak nie szalej. A to-Wskazał na obcy mi numer zapisany na skrawku papieru.-To numer John'a, twojego kierowcy. Gdziekolwiek będziesz chciała jechać masz do niego dzwonić, w tym również do szkoły. A co do niej... Nie będziesz zmieniać placówki, skoro to już ostatni rok, a nie chodzisz do złej szkoły, więc skończysz naukę tam, gdzie zaczęłaś.-Znów nie otrzymał jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.-I jeszcze jedno... Skąd to masz?-Wskazał wymownie na mój policzek.-Kto Ci to zrobił?-Uciekłam od niego wzrokiem, kuląc się. Wiedziałam, że w końcu spyta-Tak myślałem... Możesz iść już do siebie.

Wstałam zostawiając po sobie pusty talerz. Odwróciłam się z zamiarem opuszczenia kuchni.

-Zapomniałaś o karcie i numerze.-Usłyszałam za plecami.

Odwróciłam się na pięcie i zrobiłam kilka kroków na przód. Chwyciłam kartkę z numerem i podniosłam wzrok na Stylesa.

-Mam gdzieś twoje pieniądze.-Rzuciłam od niechcenia i szybko poszłam do siebie.

*HARRY*
Zatkało mnie. Naprawdę mnie zatkało. Dziewczyna jest inna niż myślałem. A jej głos... Delikatny i czysty ale gdy wypowiedziała te słowa można było poczuć w nich urażenie i stanowczość. Oczarowała mnie, a ja zamierzam się postarać by zdobyć jej zaufanie. Do tego muszę się dowiedzieć skąd ma tego siniaka.
Westchnąłem zmęczony i popatrzyłem na zegar. Było już grubo po północy. Moje nogi zaprowadziły mnie do łazienki, w której wziąłem gorący prysznic.

Następnie, już w czystych bokserkach i koszulce bez rękawów poszedłem do swojej sypialni. Położyłem się czystej, pachnącej pościeli... No tak, dziś tu była Camila, gosposia, która sprząta moje mieszkanie kilka razy w tygodniu. Leżałem spokojnie odpoczywając, ale co jakiś czas moje rozmyślenia przerywał jakiś zgrzyt, trzask lub inne walenie. Postanowiłem to zignorować i dalej spokojnie leżałem. Po niecałej godzinie, hałasy ustały i zapadła głucha cisza.

Wstałem ciekawy i wyszedłem na korytarz. Pokonałem schody i po chwili znalazłem się przed białymi drzwiami. Powoli poruszyłem klamką i pchnąłem je wchodząc do środka. W pokoju było ciemno ale zobaczyłem, że to nie był już ten pokój, który przygotowałem dla dziecka. Ściany były już białe, a na nich były czarne rysunki roślin. Wszystkie meble, które chyba wydawały jej się przydatne w przyszłości też były białe. Pomalowane były olejną farbą. Byłem pod wrażeniem. W kącie pokoju stały dwa wielkie worki. Podszedłem do nich i zobaczyłem, że są wypchane wszystkimi dziecięcymi pierdołami, które kupiłem dla dziecka.

Przeniosłem wzrok na dziewczynę leżącą pod oknem. Pokonałem trzy kroki i znalazłem się przed śpiącą Kendall. Miała na sobie czarne ubrania, brudne od białej farby, a na jej policzku i nosie widniały tego samego koloru plamki. Podniosłem ją i wyniosłem z jej pokoju. Pokonałem korytarz aby znaleźć się przed pokojem gościnnym do którego wparowałem z dziewczyną na rękach. Ułożyłem ją delikatnie na łóżku adekwatnym do jej wzrostu, aby mogła się wyspać. Spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Wróciłem do swojego pokoju, w którym od razu się położyłem.

Nie rozumiałem tej dziewczyny. Dlaczego wzięła sprawy w swoje ręce, skoro mówiłem, że zajmę się jej pokojem już niedługo. Chciała mi coś udowodnić? Nie musiała się tak męczyć, pewnie domyślała się, że chcę zatrudnić od tego ludzi. Zawzięcie myślałem o dziewczynie do momentu, w którym zasnąłem...

*KENDALL*
Otworzyłam oczy, które po chwili znów przemknęłam, gdyż zostałam oślepiona promieniami słońca. Gdy przyzwyczaiłam się do tego jasnego światła, rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym spałam. To nie był mój pokój. Wstałam powoli z łóżka i poszłam do łazienki. Wykonałam podstawowe czynności i postanowiłam zejść na dół.
W kuchni zastałam siedzącego przy kuchennej wysepce Harrego piszącego coś na swoim laptopie. Gdy podeszłam bliżej zauważył mnie lecz szybko wrócił do ekranu komputera. Cudownie... Pokonałam kolejne kilka kroków wchodząc w głąb pomieszczenia.

-Tam stoją naleśniki.-Wskazał na jedzenie leżące na blacie koło lodówki.-W górnej szafce są dżemy i Nutella.-dodał nawet na mnie nie spoglądając.

Podeszłam do miejsca koło lodówki według wskazówek Stylesa. Zdecydowałam się na naleśniki z czekoladą, więc otworzyłam górną szafkę. Westchnęłam widząc jak wysoko znajduje się słoik ale nie zamierzałam się poddać. Stanęłam na palcach i wyciągnęłam w górę ręce. Nic z tego... Byłam za niska. Mam całe metr siedemdziesiąt pięć centymetrów, jaki debil powiesił te szafki tak wysoko?

Wciąż walcząc z pieprzoną Nutellą nie usłyszałam zbliżających się do mnie kroków. Po chwili poczułam ciepłą klatkę piersiową przylegającą do moich pleców i ujrzałam nad sobą wielką rękę, która bez problemu zdjęła słoik i tej przeklętej półki. Postawił to tuż przy talerzu i wrócił na swoje miejsce, oczywiście bez słowa. Wzięłam nóż, który znalazłam w szufladzie nieopodal i przyszykowałam siebie śniadanie. Po kilku minutach siedziałam przy wyspie kuchennej powoli jedząc. Po chwili usłyszałam jak chłopak, niewiele starszy ode mnie, wyłączył swoje urządzenie. Uniosłam na niego wzrok spotykając się z jego przeszywającym spojrzeniem.

-Dziś jedziesz do szkoły. John Cię zawiezie i odbierze, więc daj mu swój plan zajęć. Kiedy wrócisz zrobisz lekcje i zjesz obiad przygotowany przez Clarie, gosposie. Potem możesz oczywiście gdzieś wyjść.

Wstał zabierając swój kubek po kawie, który wstawił z trzaskiem do zlewu. Powolnym krokiem kierował się do wyjścia z kuchni jednak jednak progu zawrócił.

-O dziesiątej masz być w domu.

Zachłysnęłam się powietrzem wybuchając śmiechem. Jednak próbowałam stłumić to w sobie.

-Chcesz coś dodać?

Zignorowałam jego pytanie wstając i odkładając puste naczynie do prawie pełnego zlewu.Gdy się odwróciłam on nadal tam stał. Ruszyłam w kierunku mojego pokoju po drodze szturchając to ramieniem.

Nice choice [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz