Grubo po północy postanowiłam wrócić do "domu" będąc gotowa na ostrą konfrontację z Harrym, ale wiedziałam co robię. Lucky odprowadził mnie na autobus, lecz ze względu na późną porę, pojazdy przyjeżdżały bardzo rzadko. Kiedy wreszcie wsiadłam do odpowiedniego bylam już niesamowicie śpiąca jednak nie pozwoliłam sobie na na krótką drzemkę na autobusowym, niewygodnym fotelu. Z dwóch powodów. Pewnie wyladowałabym na końcowym przystanku, czego wolałabym uniknąć, a drugim byli dwaj mężczyźni siedzący za mną. Widziałam ich wchodząc do autobusu i nie zwróciłam na nich szczególnej uwagi jednak nie chciałabym znaleźć się w ich towarzystwie.
Po kilkunastominutowej przejażdżce znalazłam się na odpowiednim przystanku dlatego wyszłam z autobusu i ruszyłam w kierunku mieszkania mojego tatuśka. Kiedy minęłam kolejną ulicę usłyszałam kroki tuż za mną. Odwróciłam się przestarszona chcąc dowiedzieć się kto podąża tymi samymi śladami co ja. Widząc dwóch mężczyzn, którzy towarzyszyli mi podczas jazdy od Lucky'ego.
Przyspieszyłam kroku lecz po chwili poczułam uścisk na ramieniu, przez co musiałam się zatrzymać, a już chwilę później zostałam popchnięta na ścianę jednej z kamienic ulicznych. Ból i przede wszystkim stach, który przeszedł moje ciało byl paraliżujacy. Skuliłam się gdy znów poczułam ból jednak tym razem na twarzy. Uniosłam głowę chcąc ujrzeć swoich napastników. Byli bardzo blisko. Za blisko. Nie chciałam płakać, wręcz przeciwnie. Chciałam walczyć. Bić się i szarpać. Choć wiedziałam, że mam marne szansę z dwoma potężnymi mężczyznami, którzy właśnie zaczęli się do mnie dobierać. Jeden z nich, ten wyższy i szczuplejszy złapał mnie za nadgarstki i uniósł je nad moją głowę, by po chwili przesunąć się lekko w bok, aby dać dostęp do mnie swemu kompanowi. Ten podszedł do nas powolnym krokiem z obrzydliwym uśmiechem wymalowanym na swojej całkiem dojrzałej twarzy. Musiał mieć około trzydziestu lat. Zaczynałam się ich bać ale za wszelką cenę nie chciałam im tego okazać.-To co kruszyno, trochę się pobawimy.
Chwycił prawą dłonią moje biodro i podwinął moją koszulkę do góry. Drugą dotknął mojego policzka spoglądając w moje oczy.
-Nie traćmy czasu...
Wzmocnił uścisk prawej dłoni, a te drugą sprawnie rozpiał rozporek moich spodni. Wzdrygnęłam się. Przyparł mnie mocniej do ściany za pomocą swojego ciała. Zaczął mi szeptać do ucha obrzydliwe i nieprzyzwoite słowa, a w momencie kiedy już miałam dość płunęłam mu w twarz. Odsunął się lekko i przymknął oczy. Już sekundę później jego wspólnik puścił moje nadgarstki i myślałam, że jestem wolna. Jednak nie zdążyłam się ruszyć, a już zostałam uderzona z siłą, która powaliła mnie na nierówny chodnik. To nie był koniec. Jego noga wylądowała na moim brzuchu dzięki czemu przeturlałam się zwinięta w kulkę. Napastnik, który chwilę temu próbował zdjąć ze mnie spodnie klęknął przy moim ciele, a swoimi wielkimi łapami chwycił moją koszulkę i szarpnął ją rozrywajac na pół. Skuliłam się szczelniej i znów poczułam kopnięcie. Szarpali mnie za włosy i mówili coś między sobą jednak nie byłam w stanie ich zrozumieć. Próbowałam się podnosić, sprzeciwiać i szarpać ale to na nic. Będąc blisko utraty przytomności zdałam sobie sprawe iż moi oprawcy przestali się nade mną znęcać.
Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam trzech mężczyzn. Mój bohater był szczuplejszy i wyższy. Szarpali się jakiś czas, aż w końcu mężczyźni, którzy usiłowali mnie zgwałcić uciekli w kierunku budynku na końcu ulicy. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko z ulgą. Poczułam zbliżającą sie do mnie postać, która klęknęła przy moim sponiewieranym ciele.-Jak długo jeszcze zamierzałaś udawać bohaterkę?
Chwycił ostrożnie moją głowę i tył mojego ciała chcą mnie odrobinę podnieść. Odgarnął wlosy z mojej twarzy i otworzył szerzej oczy.
-Kendall? Co ty tu robisz dzieciaku?
Krzyknął przerażony i zwinnym ruchem podniósł mnie z ziemii. Zaniósł mnie do samochodu gdzie ułożył na tylnych siedzeniach. Zajął miejsce kierowcy i odjechał z tego nieszczęśliwego miejsca.
Po kilku minutach byliśmy na parkingu. Harry z pomocą Johna zanieśli mnie do apartamentu i położyli na kanapie.-W coś ty sie wpakowała dziewczyno...
Usłyszałam oddalające się kroki, czyli zostałam sama. Byłam coraz słabsza i zmęczona. Po chwili Harry wrócił do salonu, w którym leżałam i ostrożnie uniósł mnie niosąc do łazienki. Posadził mnie na toalecie opierając o ścianę. Z najwyższej szafki wyjął sporych rozmiarow apteczkę i położył ją na krawędzi wanny. Sięgnął po coś niewielkiego do szuflady przy umywalce, a następnie chwycił delikatnie moje włosy związując je w coś luźnego. Zmoczył granatowy ręcznik ciepłą wodą i zbliżył go do mojej twarzy.
-Nie zamykaj oczu.-poinstruował mnie szepcząc.
Gdy tylko zetknął materiał z moją skórą poczułam ostry ból w skutek czego mocno zacisnęłam powieki.
-Mówiłem coś. Otwórz oczy.
Po chwili uchyliłam je delikatnie i niedbale spojrzałam na mojego opiekuna. Ze skupieniem wycierał krew zaschniętą na mojej twarzy. Po chwili spojrzał w moje oczy jednak od razu odwróciłam wzrok. Po skończeniu obmywania twarzy Harry wyciągnął z czerwonej torby jakąś maść. Nałożył trochę tej dziwnie pachnącej substancji na palec a następnie przyłożył do mojego łuku brwiowego, a nastepnie dolnej wargi. Skrzywiłam się po raz kolejny czując niemiłosierny ból.
Kilka minut później Harry pomógł mi wstać jednak nie byłam w stanie samodzielnie ustać w pozycji, w której mnie przytrzymywał.-Trzeba Cię umyć... Gdybym wiedział jakie będą z tego problemy wziąłbym kota.
Puścił mnie na chwilę, by odłożyć moją bluzę, którą przed chwilą ze mnie zdjął. Wiedziałam, że to był zły pomysł, bo od razu poczułam jak tracę grunt pod nogami i lecę na zimne kafelki. W ostatniej chwili Styles chwycił moje ramiona, aby uratować głowę przed silnym upadkiem. Zaczęłam kaszleć i nie mogłam złapać tchu. Poczułam łzy w kącikach oczu i dalej kaszlałam.
-Kendall...
Zmarszczyłam brwi i spod przymrużonych oczu spojrzałam na chłopaka. Na jego koszulce była krew. Szybkim, delikatnym lecz stanowczym ruchem podniósł mnie i wyniósł z mieszkania.
CZYTASZ
Nice choice [H.S.]
FanfictionZajrzyj, a poznasz historię dwóch młodych i zagubionych ludzi. Bohaterami tej powieści jest skrzywdzona zołza Kendall i samotny buntownik Harry.