6. Dream room

59 5 0
                                    

Po niedługim czasie byliśmy w najbogatszej części Londynu. Była to spokojna, odludniona okolica, jednak blisko centrum. Wzdłuż ulicy ciągnęły się przepiękne domy, oraz wieżowce.

Styles skręcił w prawo i wjechał na podziemny parking jednego z wysokich budynków. Zatrzymał się i nie czekając na nic wyszłam z auta, otworzyłam bagażnik i stanęłam przed moim opiekunem patrząc na niego z uniesionymi brwiami. Chciał wziąć ode mnie walizkę lecz zrobiłam krok w tył dając mu do zrozumienia, że nie potrzebuje pomocy. Kiwnął głową abym poszła za nim i tak też zrobiłam. Po chwili wsiedliśmy do windy, w której mężczyzna wcisnął guzik z numerem szesnastym, było to najwyższe piętro budynku.
Wpatrywałam się tępo w ścianę i przez cały czas czułam na sobie czujny wzrok bruneta, który wywiercał mi dziurę w głowie. Spojrzałam na niego, ale ten nawet nie drgnął. Dupek. Nie czułam się komfortowo z obcym facetem w tak małym pomieszczeniu. Do tego na moim policzku wciąż widniał piękny fioletowy siniak. Nie minęła minuta kiedy winda się zatrzymała i otworzyły się drzwi. Szybko wyszłam na korytarz ciągnąc za sobą bagaż. Zaraz potem chłopak mnie wyprzedził i otworzył duże czarne drzwi, które były jedynymi na korytarzu. Wszedł pierwszy i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Niepewnym krokiem ruszyłam do przodu.

Znalazłam się w wielkim pomieszczeniu, w którym przeważała biel i czerń. Zdjęłam z siebie kurtkę i wyjęłam telefon. Zobaczyłam, że mam siedem nieodebranych połączeń i czterdzieści wiadomości od Lucky'ego.
Postawiłam się z nim skontaktować gdy zostanę już sama.

-Twój pokój jest na piętrze. Drugie drzwi na prawo.

Po tych słowach skierowałam się na górę według wskazówek. Słyszałam za sobą kroki, Styles szedł za mną. Stanęłam przed białymi drzwiami, i pchnęłam je delikatnie do przodu. Gdy zobaczyłam wnętrze pomieszczenia zabrakło mi tchu.

-Myślałem, że wróci ze mną trochę młodsze dziecko.

Popatrzyłam na niego jak na idiotę i zostawiając walizkę w progu weszłam w głąb pokoju.
Ściany były zielone, a na nich powieszone były obrazki ze zwierzętami. W rogu znajdowało się żółte biurko, a koło niego niewielka szafa, w tym samym kolorze. Po chwili odnalazłam łóżko dla dziecka o niewielkim wzroście. To był chyba jakiś żart. Obok łóżka stała tablica, a obok niej na stoliku kolorowe markery. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Odwróciłam się jednak do mężczyzny, który przyglądał mi się z obojętnością.

-W tym tygodniu pracuję, ale w następnym zrobimy tu remont. Jeżeli oczywiście będziesz chciała.-Dodał z bezczelnym uśmiechem.

Wzruszyłam ramionami, a następnie zabrałam swoją walizkę z przed jego nóg i zastrzanęłam z hukiem drzwi.
Rozejrzałam się ponownie po pokoju i doszłam do wniosku, że nie wytrzymam w tej bajce tygodnia. Wybrałam numer Lucky'ego i umówilam się się nim w naszej ulubionej kawiarni. Przebrałam się w czarne rurki z dziurami i czarny crop bez rękawów. Spakowałam do torby portfel i telefon i zeszłam sie na dół. Nigdzie nie zobaczyłam Stylesa więc po prostu zastrzasnelam za sobą drzwi wejściowe i zjechałam windą na parter.

Po kilkudziesięciu minutach byłam na miejscu. A po następnych pięciu w do lokalu wszedł mój przyjaciel. Pobiegłam do niego i rzuciałam mu się w ramiona. Nie wiedział jeszcze, że nie mieszkam już w przytułku. Zamówiliśmy sobie napoje i zaczęłam opowiadać o tygodniu pełnym wrażeń. Chłopak był w szoku gdy dowiedział się o adopcji, na początku nawet nie chciał mi uwierzyć.

- A co u Ciebie? Znalazłeś jakąś pracę? Jak ci się mieszka z tymi ludźmi?

-Mieszkanie jest świetne, ludzie są kochani i bardzo mi pomagają przystosować się do nowej sytuacji. A co do pracy to jest ciężko. Szukali pracownika do jakiegoś biura i od razu zaproponowali mi dzień próbny. Po godzinie kiedy przejrzeli moje papiery powiedzieli, że nie jestem godny zaufania. W następnej korporacji powiedzieli mi, że nie mam doświadczenia. Oczywiście to gówno prawda. Wszyscy myślą, że jestem jakimś bandziorem, bo wychowałem się się domu dziecka. Mam już dość...-Schował twarz w dłonie i odetchnął głęboko.-Nie chcę wykorzystywać tych ludzi, są dla mnie tacy dobrzy, nie mogą pomyśleć, że jestem jakimś darmozjadem. Muszę coś wymyślić.

Wstałam i usiadłam obok przyjaciela. Objęłam go ramionami i schowałam głowę w zagłębienie jego szyji. Chwilę tak trwaliśmy w uścisku, jednak po chwili oderwaliśmy się od siebie z lekkimi uśmiechami na twarzy.

-Mówiłaś, że potrzebujesz mojej pomocy, mów o co chodzi.

Opowiedziałam chłopakowi o moim nowym pokoju i o tym, że nie wytrzymam w nim ani dnia dłużej. Lucky od razu wstał i pociągnął mnie za rękę w nieznanym mi kierunku.
Kilkunastu minut później, znaleźliśmy się przed wielkim sklepem z wszystkimi niezbędnymi do remontów i majsterkowania rzeczami.
Najpierw poszliśmy do działu z farbami, w którym wybrałam duże wiadro białej i dwie olejne w szarych odcieniach. Następnie kupiłam wielkie worki i skierowaliśmy się do kasy. Byłam osobą oszczędną, dlatego mogłam sobie pozwolić na te niewielkie zakupy, choć nie powiem, że nie odczułam boleśnie różnicy wartości portfela przed i po zakupach. Obładowani ciężkimi puszkami i wiadrem podjęliśmy decyzję, że przyjaciel mnie odwiezie do nowego domu.
Po dwudziestej trzeciej byliśmy już pod wieżowcem. Minęliśmy recepcję i weszliśmy do windy. Wjechaliśmy na górę w ciszy, a kiedy znaleźliśmy się na wyznaczonym piętrze, uzgodniliśmy, ze rozstaniemy się na korytarzu. Nie chciałam prowokować Stylesa.
To znaczy... chciałam ale jeszcze nie w tamtym momencie.
Przytuliłam się do blondyna i podziękowałam, za pomoc. Nacisnęłam klamkę i drzwi ustąpiły. Weszłam po cichu do środka i zdjęłam swoją jeansową katanę. Chwyciłam swoje zakupy w dłonie i poszłam przed siebie z zamiarem szybkiego znalezienia się w przydzielonym mi pokoju.

-Gdzie byłaś tak długo?-Krzyknął zdenerwowany i musiałam przyznać, że nie nieźle się wystraszyłam. Nie znałam tego faceta, mógł mi coś zrobić, a mój ostatni siniak na policzku jeszcze nie zszedł.

-Zatrzymaj się do cholery i odpowiedź na moje pytanie.

Nadal co ignorując szłam po schodach na piętro. Po chwili poczułam dużą dłoń na ramieniu i nie za mocne ale stanowcze szarpnięcie, przez co zostałam zmuszona do wypuszczenia zakupów w rąk i odwrócenia się. Spotkałam się ze zdenerwowanym spojrzeniem mężczyzny, stojącego kilka stopni niżej niż ja, przez co był już niewiele wyższy ode mnie, ale nadal. Wpatrywał się we mnie swoimi głębokimi, szmaragdowymi oczyma. Można było się w nich utopić. Musiał się zorientować, że sie go przestastraszyłam, bo jego uścisk ustąpił, a twarz złagodniała.

-Zejdź za dziesięć minut do kuchni. Musimy porozmawiać i pewnie jesteś głodna.

Bez słowa ruszyłam ze swoimi rzeczami do pokoju.

Nice choice [H.S.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz