Budzę się i czuję nieznośny ból głowy oraz nogi. Usiłuję się podźwignąć, ale to na nic. Wyjściem ewakuacyjnym staję się dla mnie szaleńcze skakanie wzrokiem po całym pomieszczeniu. Jest no cóż... Raczej stosunkowo niewielkie - parę mebli i sufit. Zauważam tylko, że leżę na materacu, co zupełnie nie pasuje do mojego 'domu'. Normalnie śpię w stercie śmieci. Teoretycznie to takie moje prywatne Feng Szui, a w praktyce to zwykły bałagan monstrualnej wielkości. Kiedy przyrównuję stan mojej jaskini z tym pomieszczeniem, które najpewniej jest własnością "Perfekcyjnej Pani Domu", to najprostszym wyjściem jest stwierdzić, iż znajduję się poza granicami mojego 'królestwa'. Założę się, gdybym przejechał białą rękawiczką po podłodze, która jest zwyczajnie uklepana kupą piachu, to bym nadal mógł ją okazywać modelkom i innym zadufanym w sobie dziuniom, mówiąc przy tym: "To jest pierwszorzędna biel, do którego powinnyście dążyć przy wybielaniu zębów".
Moją uwagę przykuwa dziewczyna siedząca za biurkiem. Dlaczego to ona tam siedzi? Nie powinna raczej latać od mebelka do mebelka i znęcać się nad nimi za pomocą szmatki? Z pewnością ma na stanie jeszcze więcej wymyślnych narzędzi tortur dla mebli, o których nawet nie słyszałem i nie wcale tego żałuję.
Jeszcze raz staram się podnieść swoje zabójczo przystojne, zgrabne ciało i tym razem pomimo mroczków przed oczami udaje mi się usiąść prosto. Czekam, aż dziewczyna podleci z mopem i przetrze mi patrzałki, bo chyba je sobie zakurzyłem. Jednak ciemność rozprasza się i bez jej udziału, co świadczy tylko i wyłącznie o tym, że bez sprzątania da się przeżyć.
Zbieram jeszcze odrobinę siły i wstaję. Tym razem moje oczy pokrywa biel. Nie tak idealna jak ta z rękawiczki, którą tak chętnie i energicznie dociskałby sobie do zębów modelki. Daję jeszcze kilka kroczków - dokładnie tyle ile wystarcza, aby podejść do biurka i przyjrzeć się lokatorce.
Spoglądam na jej stalową czuprynę. Cały czas, gdy na nią patrzę przypomina mi się moment, kiedy po raz pierwszy wszedłem do tego zjedzonego rdzą, blaszanego pudła, który chyba tylko przypadkowo został przeznaczony na bar.
Siedziała tam, przy tym samym stoliku, co zawsze. Notorycznie zapomina imienia kasjerki, choć wcale nie wydawała się w żaden sposób oderwana od rzeczywistości. Jednak nie to najbardziej mnie w niej zadziwiło i nadal zadziwia. Jak pierwszy raz ją spotkałem, stanąłem jak wryty na widok jej włosów. Prawdę mówiąc, to nawet trochę mnie przerażała. Były takie... Szare. Nie siwe, lecz stalowe, wręcz srebrne. Nie... Chyba jednak trochę ciemniejsze... No i się nie mienią. W żadnym wypadku się nie błyszczą. Co to, to nie. Żadna z niej gwiazdka.
W sumie to jest całkiem ładna, ale bardziej przerażająca. Tak... Może napawać nieco strachem. Emanuje rzadką mieszanką grozy i nieprzewidywalności. Aura, którą wokół siebie rozpościera jest porównywalna do tej, kiedy zdechnie ci twój ukochany pies. Tak, przebywanie w jej towarzystwie równa się uśmiercaniu tuzina wesołych szczeniaczków z każdą sekundą.
Pomimo tego jestem prawie pewien, że się jej nie boję. No... Może odczuwam lekki niepokój, ale to wszystko.
Pomimo, że pachnie od niej krwią kochanych szczeniaczków, to trzeba jej przyznać, że jest ładna. A niech to! Wolałabym określić ją, jako brudną, nieuczesaną, nieokrzesaną dzikuskę prosto z dżungli, która lepiej niż Buszmenkę przypomina czarownicę z piekła rodem, a jej twarz wygląda jak Haloweenowa maska. Chciałbym również dodać, że za najprawdopodobniejszych członków jej rodziny uznaję Gargamela (i podejrzewam, że wcale nie została stworzona w ten sam sposób, co Smerfetka). Matką mogłaby być Cruella De Mon - najszpetniejsza z pokrak, a wujkiem Hades z disnejowskiej bajki o Herkulesie. Reszta puli genów pochodzi od Shreka i Jokera, a wredota widoczna nawet w tym momencie z pewnością pochodziła od Małej Mi.
CZYTASZ
Too Cold Outside
Teen FictionNie wszstkie anioły są z natury, nieodwołalnie dobre. Niektóre po prosu nigdy nie miały warunków. Tu tworzy się paradoks, kóry teoretycznie nie powinien mieć miejsca. Ona nie jest przygotowona. Przyszyłość przedstawiająca przegraną staje się coraz...