V

23 2 0
                                    

Wpadam do nory. Oglądam się za siebie. Nikogo tam nie widzę. Nagle przewracam się o stół i upadam na dłuta. Czuję ogromny ból po wewnętrznej części prawej dłoni i nad lewą skronią. Szyczę. Zaraz za mną wbiega drągal i on również się przewraca.

Z nim jest gorzej. Rozcina sobie kolano o jedno z dłut i udo, a głową uderza o glebę.

Próbuję się podnieść. Dopadają mnie zawroty głowy i pojawia się przeszywający ból. Liczę do dziesięciu i próbuję po raz wtóry. Podczołguję się pod szafkę i wyjmuję z niej prowizoryczną apteczkę.

Rozwywam bluzkę jeszcze bardziej. Owijam oderwanym skrawkiem materiału krwawiącą dłoń.

W okolicy mojego żołądka pojawia się mi bliżej nieznane uczucie. To chyba poczucie winy. Pierwszy raz je odczuwam. Patrzę na krwawiące, rude ciało, leżące w pokoju. To on obudził we mnie ludzkie odruchy. Mimo to wiem, że aby się go pozbyć muszę mu pomóc.

Ciężko wzdycham i wolno sunę ku niemu.

Zaczynam opatrywać najpierw jego głowę, a później nogi. Układam go w jak najwygodniejszej pozycji. Najtrudniej jest wymyślić w jaki sposób go ocucić.

Siadam koło jego rudego bocianego gniazda i w niemocy przyglądam się mu.

Po raz kolejny stwierdzam, że nie jest ładny, lecz odkrywam, że nie jest również brzydki. Urodą nie nagrzeszy, ale diabła nie przypomina w najmniejszym stopniu, nawet pomimo płomiennych włosów.

Przyjazne rysy twarzy, delikatnie zarysowane usta oraz powieki przystrojone dookoła w rudą szatę. Z urody przypomina celta, może Irlandczyka.

Ludzie jak śpią wydają się tacy piękni, nie z samego widoku, lecz tego co ukryte. Jakby aura, która ich otacza uwydatniała się podczas ich nieobecności. Tak jest lepiej. Paleta barw jest widoczna dopiero wtedy, kiedy nie trzeba ich słuchać. Z doświadczenia mogę poświadczyć gorzką prawdę, że na niektórych ludzi, albo nawet znaczną większość, można od biedy patrzeć, ale słuchać, to nawet i święty nie utrzyma nerwów na wodzy.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, iż drągal przedstawia sobą ten rodzaj człowieka.

Fałszywie też by zabrzmiało, gdybym sklasyfikowała go jako człowieka, którego można słuchać, ale nie patrzeć. W tym jednak przypadku dopuszczalna jest ślepota.

Rudzielec łączy z pewną subtelną i sobie tylko przypisaną gracją oba te gatunki ludzi, pozornie sobie przeciwnych.

Przyglądając się w tak natarczywy sposób czuję się co najmniej niezręcznie. Idąc tym tropem próba oddalenia się od niego widnieje jako opcja niemalże sięgająca perfekcji. Nie byłoby w tym nic trudnego, gdyby nie fakt, że przydomek "drągal" nie ima się go bez powodu. Facet ma pod dwa metry! Nie uśmiecha mi się transportowanie tego słoniska na materac, ale po długim, bezowocnym namyśle jednak decyduję o podjęciu starań w tej sprawie. Nie wychodzi...

Nie wiem jak mi się to udało, ale człowiek potężnych gabarytów spoczywa na moim materacu. Oddałam mu swoje posłanie. Strasznie mnie to irytuje! Jednak przyczyniło się to do zmniejszenia intensywności reakcji. Jest jeszcze druga strona podłego medalu: nie zniknęły i coś czuję, że przyjdzie mi się nim opiekować, aż dupek wyzdrowieje...

Zła na samą siebie podchodzę do lustra i zaczynam dezynfekować swoje obrażenia. Pojawił się jednak problem. Wszystko co miałam, zużyłam na rudzielca, a i jemu na niedługo to starczy. Zapiekły mnie oczy. Chyba będę musiała zajrzeć ponownie do jego jaskini.

Wcale nie czuję się dobrze, kiedy robię dobrze. Gdybym była wykładowcą na uniwersytecie dla dzieci tytuł mojego pierwszego wykładu brzmiał by: Dlaczego kit o dobrym samopoczuciu po dobrym uczynku jest kitem?

Draństwo i pranie mózgu! Tffu... brzydzę się od dziś kitowanymi oknami, a aby zachować konsekwencję, w swoje okiennice powtykam mech.

Amen.



Too Cold OutsideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz