Rozdział XI

815 130 24
                                    


Rozdział XI

Sylwestrowe LOVE

Lubicie imprezy? Jasne, kto ich nie lubi!? Zwłaszcza takie w gronie przyjaciół, pełne dobrego jedzenia i szalonej muzyki. Czas wtedy spowalnia, słyszysz jedynie jakieś monotonne dźwięki, a w powietrzu unosi się zapach różnego rodzaju trunków. To właśnie sylwester! Jedna, magiczna noc, kiedy robimy skok w przyszłość. To co było już nie wróci, a to co się wydarzy jest tuż przed nami. Wszyscy krzyczą, składają sobie noworoczne życzenia i oblewają się szampanem. Jednak jeśli jest się w zupełnie obcym gronie, nie przyciągniesz swojej uwagi ładnym strojem lub interesującą rozmową. Wszyscy zerkną na ciebie dopiero, gdy weźmiesz do ręki kieliszek z szampanem i dasz się porwać tej dzikiej zabawie. Lepiej więc uważaj, bo nie wiadomo, co potem może z tego wyniknąć. Happy New Year! Pora zapisać pierwszą kartkę, która rozpocznie twoją własną opowieść. Do końca misji masz jeszcze kolejne czyste 365 stron, więc lepiej ostrożnie dobieraj słowa.

~*~

2024

Iwo spojrzał na kolejne zdjęcia, które wysypały się z pudełka Sylwii prosto na jego kolana. Tym razem były to fotki z imprezy sylwestrowej 2011/2012. Mężczyzna podrapał się po głowie, zmierzwił płową czuprynę i wziął do ręki plik zdjęć. W głębokiej zadumie próbował przypomnieć sobie imiona osób widniejących na zakurzonych fotografiach.

- Sylwia – szepnął cicho, najechawszy palcem na jej wizerunek.

Uśmiechnięta, wystrojona w czarną, obcisłą sukienkę i pozłacaną biżuterię. Rude loki idealnie opadały na jej chude ramiona, a oczy patrzyły zalotnie w stronę obiektywu. To właśnie na tej imprezie się z nią zapoznał, a miesiąc później zostali parą. To dzięki Wiktorowi Iwo znalazł się na tej imprezie. Został zaproszony jako jego najlepszy przyjaciel. W końcu od czasów podstawówki byli nierozłączni i dopiero w liceum okazało się, że mają mało okazji, aby się spotkać. Na szkolnym korytarzu tylko przelotnie się mijali. Inne klasy, fakultety, jednak czasem wracali razem do domów lub szli do liceum. Ciągle mieszkali na tym samym osiedlu C.K Norwida. Czy on i Wiktor jeszcze kiedykolwiek się tam spotkają? Kto wie? Mężczyzna odruchowo odchylił głowę w stronę balkonu, na który wychodziło się z pokoju Sylwii. Po drugiej stronie ulicy, w oddali wyłaniał się blok jego przyjaciela. Mały balkonik od mieszkania Wiktora był w dalszym ciągu opustoszały, a okna zasłonięte szczelnie blaszanymi żaluzjami. Iwo westchnął cicho i znów spojrzał na zdjęcia z dnia pamiętnej imprezy u Magdy.

~ *~

2011 – cztery godziny przed północą

- To tutaj? - spytał Iwo, zerkając na duży dom z czerwonej cegły. Wyglądał jak niedokończona stodoła, a nie rezydencja najbardziej poważanego mecenasa z jego rodzinnego miasta.

- Ten dom wybudował jeszcze pradziadek Magdy przed drugą wojną światową – odparł Wiktor. - To jeden ze starszych budynków w Narewnie więc, z uwagi na jego historyczną wartość, mecenas Słowicki postanowił zachować go w takim stanie.

- Mam nadzieję, że w środku nie będzie pachniało skansenem – zaśmiał się cherlawy blondyn, odgarniając z czoła płatki śniegu.

Tego dnia sypało tak mocno, że oboje przyszli pod dom koleżanki wyglądając jak dwa bałwanki. Biały puch był wszędzie! Gdyby nie to, że byli już na progu mieszkania zaraz zaczęliby bitwę na śnieżki, gdyż cały zaśnieżony ogród państwa Słowickich idealnie nadawał się na pole do stoczenia zaciętej walki.

- Może natrzemy Magdę śniegiem? - podsunął Wiktor, lecz oto w drzwiach ujrzeli poważną, ostro zarysowaną sylwetkę mecenasa Słowickiego.

- Dobry wieczór, panu – wyjąkali, nieco zaskoczeni.

Przypadek panny πOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz