Rodział 1 - wspomnienia śmierci

304 18 2
                                    

Często przesiadywałam na dachu naszego bloku. Patrzyłam na ulicę pode mną. Uspokajł mnie jej szum. Siadałam na skraju i myślałam.
Tego strasznego dnia myślałam o ojcu. Kim on jest? - to pytanie dręczyło mnie od urodzenia. Matka nigdy nie dała mi zadowalającej odpowiedzi. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie krzyk matki.
-Samantha Red!
-Co...? - powiedziałam znużona i odwróciłam się do rodzicielki.
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie chodziła na dach?! - była wkurzona. - Jeszcze spadniesz!
-Bo mam ci uwierzyć, że się o mnie martwisz.
Uznałam rozmowę za zakończoną, ale ona szła w moją stronę. Byłam ciekawa co zrobi. Nie pomyliłam się. Podeszła do mnie i szarpnęła mnie za ramię.
-Co ty sobie wyobrażasz?! - znowu krzyczała. - Jak ty się do matki odzywasz?!
Nagle wpadłam na pomysł, żeby znowu zacząć temat ojca.
-Kim był mój ojciec?! - warknęłam.
-Był okropną istotą! Zostawił mnie gdy zaszłam w ciążę! Był zły! Okropny! Nigdy nie dowiesz się kim był!
-Czemu?! - spytałam. Nagle poczułam wielką ochotę, żeby ją uderzyć. Ewentualnie zrzucić z dachu.
-Bo nie!!! Nie będziesz mi smarkulo rozkazywac! To nie twoja sprawa! - mówiąc to wbiła mi paznokcie w bark. - Zrozumiano?!
Wyrwałam się.
-Co on takiego zrobił, że nie mogę nic o nim wiedzieć?! Tyle lat mnie okłamywałaś, że niby siedzi w więzieniu! Ale to nie prawda!
Matka uderzyła mnie w twarz. Wściekła popatrzyłam jej w oczy.
Nagle stało się coś dziwnego. Zobaczyłam coś w okół niej. Zobaczyłam jej aurę. Była przestraszona. Bała się mnie.
-Ty idiotko! - zaczęła krzyczeć i szarpać mnie. - Twoje zdolności nic tutaj nie dadzą! Nie możesz ich na mnie używać! Urodziłam cię!
Zatkało mnie. Jakie zdolności?! Faktycznie ludzie zawsze robili co im kazałam, ale myślałam, że to mój urok. Czasami widziałam ich aury. Zwykle przerażone, gdy się zbliżałam.
-Jakie zdolności?! Gadaj! - powiedziałam patrząc jej w oczy. O dziwo zadziałało. Opowiedziała jak zahipnotyzowana.
-Twój ojciec przekazał ci zdolności, moce. Możesz manipulować ludźmi, rozkazywać im. Widzisz ich aury. Cieszysz się ich strachem, przerażeniem. Kiedy tylko zechcesz, mogą się zabić. Panujesz nad śmiercią. Jesteś Panią Śmierci. Następczynią. Nie przez przypadek twoje oczy są czerwone. To źródło twojej mocy. Znak twojego ojca. Znak ciebie.
Na wzmiankę o moim ojcu i o jego znaku, straciłam czujność, więc matka wykorzystała okazję i wydostała się z mojego wpływu i uderzyła mnie.
-Jak mogłaś!!! Jestem twoją matką!!!
-Nigdy mnie nie chciałaś. Nigdy nie kochałaś. Więc nie masz prawa mówić, że jestem twoją córką. - popatrzyłam jej w oczy. Zobaczyłam jej duszę. Była czerwona. Nie interesowało mnie to. Nienawidziłam jej. Postanowiłam z nią skończyć. - Skocz z dachu. Nasze cierpienia się skończą. Nienawidzę cię. A teraz żegnaj.
Podeszła do skraju dachu.
Powiedziała tylko: 'Jesteś taka jak ojciec'. Skończyła. A mi w głowie rozbrzmiewały jej ostatnie słowa. Popatrzyłam w dół.
Leżała na środku chodnika w kałuży krwi. Ludzie krzyczeli i patrzyli na ciało mojej matki.
Nie czułam już zupełnie nic. Całkowita pustka. Nie poleciała mi nawet jedna łza. Nie rozpaczałam za matką. Przecież nie biła. Przez nią stałam się anorektyczka, cięłam się. Nagle usłyszałam w myślach głos.

...Gratulacje. To twoja pierwsza ofiara...

Przeraziłam się. Czyj to był głos? Na pewno nie mój. Należał raczej do jakiegoś mężczyzny. O jakiej ofierze on mówił? Będzie ich więcej?
To był pierwszy raz, gdy usłyszałam ten głos w mojej głowie.
Stałam się istotą bez uczuć. Ludzie umierali w moim towarzystwie. A ja nie mogłam nic z tym zrobić. Takim sposobem straciłam jedynych przyjaciół - Mary i Rona.
Ron umarł, gdy oglądaliśmy horror. Na ekranie telewizora mężczyzna wbił sobie nóż w serce. Wtedy znowu pojawił się ten głos

...Fajna śmierć. Może chciałabyś taką zobaczyć na żywo...?

No... Całkiem fajna... - pomyślałam i odrazu tego pożałowałam. W jednej chwili Ron wbił sobie nóż w serce. Zdołałam tylko krzyknąć i mój przyjaciel leżał w kałuży krwi, a z jego serca sterczał nóż i lało się więcej krwi. Rozpłakałam się. Ron był moim najlepszym przyjacielem. Wolałabym dla niego każdą śmierć, ale nie taką z mojej winy.
Z Mary było inaczej. Byłyśmy na zakupach. W jednym sklepie zobaczyłyśmy cudowną bluzkę. Mary powiedziała, że dałaby się zabić za tę bluzkę. I nagle głos w mojej głowie.

...Sama to zaproponowała. Może jej pomożesz? Dzięki temu zdobędzie tą bluzkę...

Nigdy! - wykrzyczałam w głowie. I w jednej chwili do sklepu wbiegł chłopak z pistoletem. Dokładnie w chwili, gdy Mary przymierzała tą bluzkę. Zamknęłam oczy nie chciałam tego widzieć. Usłyszałam krzyk przyjaciółki i huk strzału. Upadłam na kolana i rozplakałam się. Załamałam się. Przez to, wszyscy ludzie w sklepie, upadli na podłogę. Okazało się, że nie żyją.

...Jestem z ciebie taki dumny! Niegrzeczna cór...dziewczynka!...

Jesteś dumny?! - spytałam w myślach. - Zabiłam niewinnych ludzi!

...Taka twoja rola, kochana. Temu się nie oprzesz...

-Aaa...!!! - zaczęłam krzyczeć w sklepie jak opętana. Długo nie mogłam się uspokoić.

W jednej chwili obudziłam się w moim niewygodnym łóżku. Byłam cała mokra. Łzy leciały z moich oczu. To był tylko sen. Tylko sen. Chwyciłam się za głowę.

...Teraz będzie tylko lepiej. Więcej ofiar. Zacznij się tym cieszyć. To twoja przyszłość. Pamiętaj o tym. I bądź pewna siebie...

Wtedy w mojej głowie zaszła zmiana. Chciałam zastosować się do rady głosu w mojej głowie. Muszę zdobyć więcej pewności siebie.
Ci wszyscy ludzie, co mi dokuczali, śmiali się ze mnie. Pożałują. - postanowiłam w myślach.

...Dobra decyzja...

*********************************
Teksty pochylone to głos w głowie Sam, wypowiadane przez jej ojca.

Ten rozdział to takie wprowadzenie do życia Samanthy.

Zapraszam do czytania :*

~ lilianka1412

Następczyni Diabła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz